Zegarek z mojej Komunii

Marek Szołtysek

GOSC.PL |

publikacja 25.04.2011 07:24

Powoli zbliża się czas przystępowania dzieci do Pierwszej Komunii św. Zatem ci wszyscy, którzy mają w rodzinie taką uroczystość, pewnie stoją przed problemem zakupu jakiegoś prezentu. A to, jak wiadomo, nie jest wcale taka prosta sprawa, więc nie zazdroszczę. Jest zatem okazja, aby spojrzeć na ten problem ze śląskiego punktu widzenia.

Zegarek z mojej Komunii Powoli zbliża się czas przystępowania dzieci do Pierwszej Komunii św. HENRYK PRZONDZIONO/Agencja GN

Dawniej Ślązoki nie miały problemów z prezentami na Komunię, bo po prostu nie było zwyczaju ich kupowania. Chyba że jakaś babcia przekazała z tej okazji wnuczce nie noszone już zauszniczki, czyli kolczyki, zaś dziadek pozwolił wnuczkowi karnąć sie na kole, czyli pojeździć na rowerze. Natomiast komunijna prezentomania zaczęła się w drugiej połowie XX wieku.

Wówczas zaczęły się kształtować wzorce idealnych komunijnych prezentów. Pierwszym z nich był zegarek. Był to do 70. lat XX wieku tak popularny zwyczaj, że ludziom, którzy zapomnieli sobie zegarka i pytali o godzinę, odpowiadano - Nie masz zegarka, bo ciebie nie posłali do Pierwszej Komunii? Kiedy jednak zegarki potaniały, to komunijnymi prezentami stawały się inne rzeczy, które w swoim czasie były dość drogie, a jednocześnie powszechnie uznane za odpowiednie i modne. A były to kolejno: rowery, odtwarzacze wideo, organy elektroniczne, telefony komórkowe, komputery, a zwłaszcza ostatnio laptopy.

Zegarek z mojej Komunii

Chyba miałem w dzieciństwie wielkie szczęście, że na Komunię dali mi tylko zegarek! MAREK SZOŁTYSEK/GN

Jednak problem dzisiejszych komunijnych darczyńców nie kończy się tylko na konieczności wydania jakiejś sumy pieniędzy, choć to dla Ślązoka zawsze bolesny cios w jego uszporowane (czyli zaoszczędzone) skarby. Współcześnie zaistniało jeszcze nieznane dawniej zjawisko, że kupiony prezent może być niebezpieczną pułapką dla obdarowywanego dziecka. O co tu chodzi?

Otóż dawniej, jak dziecko dostało zegarek, to największym niebezpieczeństwem z nim związanym było jedynie to, że go zgubi. Organy zaś groziły tym, że dziecko nauczy się grać. Natomiast sprezentowany telefony komórkowy i komputer to już prawie niebezpieczny koń trojański. Dlatego warto, by potkowie, czyli chrzestni, oraz poczciwe babcie czy ciotki wiedziały, że dzieci i młodzież tak bardzo potrafią się przywiązać do ciągłego korzystania ze swego elektronicznego sprzętu, że wpadają w niebezpieczne uzależnienia. Tak! To nie są bajki albo historie z dalekiego świata.

Nasi lekarze i psychologowie biją na alarm, a zrozpaczeni rodzice załamują ręce. Rośnie nam całe pokolenie młodzieży, która po wyłączeniu telefonu komórkowego czy komputera nie może normalnie funkcjonować. Staje się wtedy agresywna lub popada w melancholię, albo też sięga po alkohol, narkotyki, nic nie robi…

Oczywiści, sama istota prezentów komunijnych jest dobra, bo uatrakcyjniają one ważne wydarzenie religijne. Poprzez prezenty w umyśle dziecka wspomagane jest i utrwalane pozytywne postrzeganie wartości religijnych czy rodzinnych. Tylko niech to będzie coś bezpiecznego. Może książki, aparat fotograficzny, gitara, sprzęt sportowy…