Uśpiona pieśń

Szymon Babuchowski

GN 16/2011 |

publikacja 24.04.2011 07:15

Weeesooołyyy naaam dzieeeeń dziiiś naaastaaał – śpiewają parafianie tak smętnie, jakby właśnie byli na pogrzebie. Czy największe święta chrześcijan nie zasługują na godniejszą oprawę muzyczną?

Wielkanocny śpiew w parafii św. Jadwigi w Chorzowie fot. Roman Koszowski Wielkanocny śpiew w parafii św. Jadwigi w Chorzowie

W sztandarowym „Śpiewniku kościelnym” ks. Siedleckiego pod hasłem „Pieśni wielkanocne” znajduje się zaledwie 18 pieśni, podczas gdy kolęd jest aż 76. Z tych 18 większość z nas słyszała zaledwie kilka, a zaśpiewać drugą zwrotkę którejkolwiek z nich potrafią zaledwie nieliczni. Czy to nie dziwne?

Kolędy górą?
– To może być kwestia psychologii – twierdzi ks. Wiesław Hudek, przewodniczący Komisji Muzyki Sakralnej Archidiecezji Katowickiej. – Pokutuje tu ludowe przekonanie o „wyższości” świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Wiadomo, Boże Narodzenie kojarzy się nam z rodziną, bogatą tradycją, sielankową atmosferą. Gdyby jednak wziąć pod uwagę tylko repertuar stricte liturgiczny, chorałowy, okazałoby się, że śpiewy wielkanocne pod względem ilości niemal nie ustępują bożonarodzeniowym. Dopiero po Soborze, kiedy pieśń stała się prawowitym elementem liturgii, szala przechyliła się na korzyść Bożego Narodzenia.

Może to dlatego, że kolędy bardziej akcentują ludzką naturę Jezusa – Jego narodziny w stajni, płacz dziecka, czułość matki. I chociaż dotykają tajemnicy, to w warstwie wydarzeń koncentrują się na tym, co widoczne gołym okiem. Inaczej jest z pieśniami wielkanocnymi. Tutaj wszystko jest tajemnicą, przed którą język się cofa. Samo zmartwychwstanie wymyka się opisowi, bo nikt go nie widział. Pozostają tylko jego oznaki: trzęsąca się ziemia, pusty grób, porzucone chusty. – W pieśniach wielkanocnych jest o wiele więcej teologii niż w większości kolęd – podkreśla ks. Hudek. – Oprócz opisów ewangelicznych znajdują się w nich fragmenty mówiące o zwycięstwie nad śmiercią, piekłem, szatanem. Pojawia się też nadzieja na nasze zmartwychwstanie.

Na przemian z łaciną
Bodaj najpiękniejszy przykład pieśni wielkanocnej to „Chrystus zmartwychwstał jest” – jeden z najstarszych znanych utworów poetyckich w języku polskim. Jego pierwsza zwrotka znana była już w 1365 r. Zamieścił ją w Graduale płockiej katedry Świętosław z Wilkowa. Jej brzmienie różniło się nieco od znanej dziś wersji. Oto ono:

Krystus zmartwychwstał je,
Ludu przykład dał je,
Eż nam z martwych wstaci
Z Bogiem krolowaci. Kyrie [eleison].


Pieśń ta jest tropem, czyli rozszerzeniem istniejącej wcześniej łacińskiej sekwencji wielkanocnej „Victimae paschali laudes” z XII wieku. Polski tekst wykonywano na przemian z łacińskim podczas procesji rezurekcyjnej. Był on opisem wydarzeń znanych nam z kart Ewangelii i zawierał główne prawdy o zmartwychwstaniu Pańskim. Regularny układ pieśni ułatwiał jej zapamiętywanie, dzięki czemu zyskała ona dużą popularność. Co ciekawe, w Krakowie miała ona dodatkowe zwrotki, opiewające patronów miasta: Stanisława, Floriana i Bernardyna.

„Bogurodzica” mniej znana
Wśród najstarszych perełek wielkanocnych jest też pieśń „Wstał smartwich crol nas Synbozy”, która w XIV wieku została dołączona do… „Bogurodzicy”, stając się, w nieco innej postaci, jej trzecią zwrotką:

Nas dla wstał z martwych Syn Boży,
Wierzyż w to człowiecze zbożny,
Iż przez trud Bog swoj lud odjął
diablej strożej.


Również kolejne zwrotki „Bogurodzicy” mają charakter pieśni wielkanocnej. Mówią o skuciu przez Chrystusa „starosty piekielnego”, czyli szatana. Ukazują zmartwychwstałego Jezusa, który wprowadza biblijnego Adama, wraz z jego potomkami, do królestwa niebieskiego. Cytowana na wstępie pieśń „Wesoły nam dzień dziś nastał” też jest bardzo stara – pochodzi z przełomu XIV i XV wieku. Także i tu kolejne zwrotki bardzo precyzyjnie przedstawiają nam teologiczne prawdy: że Chrystus pokonał piekielne moce, okazał miłosierdzie nędzarzom, wyprowadził dusze wiernych z otchłani, a po zmartwychwstaniu ukazał się uczniom. Jest też jednak obraz wykraczający poza ewangeliczne relacje: spotkanie Jezusa z Matką, które zostało opisane aż w pięciu zwrotkach pieśni! Śpiew kończy się prośbą ludu o odpuszczenie grzechów i zbawienie duszy.

Pieśni do odkurzenia
Kolejne pieśni powstają dość licznie aż do początku XX wieku. Od tego momentu obserwujemy regres. Nie dość, że kończy się inwencja twórców, to jeszcze zapomnieniu ulega duża część starych tekstów. Ten stan utrzymuje się niemal przez cały ubiegły wiek. – Niestety, mamy deficyt wartościowych, rdzennie liturgicznych utworów, napisanych współcześnie – ubolewa ks. Wiesław Hudek. – Wśród śpiewów wielkanocnych mógłbym wymienić zaledwie kilka, m.in. „Alleluja, biją dzwony” ks. Zbigniewa Piaseckiego czy adaptację sekwencji „Niech święto radosne”. Sławomir Witkowski, kantor z parafii św. Jadwigi w Chorzowie, dodaje do tej kolekcji jeszcze pieśni z kręgu krakowskich dominikanów. Sam stara się jednak ocalać od zapomnienia także stare śpiewy. Każdego roku uczy w swojej parafii przynajmniej jednej takiej pieśni. – Jeśli nie będziemy tego robić, kolejne perełki zaczną wypadać z obiegu – twierdzi. – Już teraz w śpiewnikach mamy mnóstwo materiału, do którego nikt nie zna melodii. Dobrze, że są osoby takie jak Paweł Bębenek, które odkurzają dawne pieśni, aranżując je na nowo. Czasem jednak warto wsłuchać się w oryginalne melodie. Są bardzo piękne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.