Zygmunt Walkowski odczytuje ludzkie losy ze starych fotografii

Agata Puścikowska

GN 33/2023 |

publikacja 17.08.2023 00:00

Ze starych lotniczych fotografii można wiele wyczytać... Wie o tym doskonale Zygmunt Walkowski.

Zygmunt Walkowski przed gmachem Muzeum Powstania Warszawskiego prezentuje zdjęcie, na którym widać, jak to miejsce wyglądało podczas powstania. Zygmunt Walkowski przed gmachem Muzeum Powstania Warszawskiego prezentuje zdjęcie, na którym widać, jak to miejsce wyglądało podczas powstania.
agata puścikowska /foto gość

Mimo że jest wyjątkowo zasłużonym badaczem i dokumentalistą historii II wojny światowej, w tym powstania warszawskiego, jest też niezwykle skromny. Mimo że jest wybitnym znawcą ikonografii – fotograficznej i filmowej – wojennej Warszawy, jak sam mówi, „cały czas się uczy”. Mimo że nie przeżył powstania warszawskiego w stolicy, czas powstańczy wywarł na nim silne piętno. Zygmunt Walkowski wciąż pracuje, czy raczej rozpracowuje stare fotografie, a dzięki temu odkrywa nieznane historie.

Wojenne dzieje

Urodził się w Warszawie, w grudniu 1936 r. W sierpniu 1944 r. miał osiem lat. Pamięta wszystko bardzo dokładnie... – Latem 1944 r. wyjechaliśmy z rodziną na wakacje pod Warszawę. O wybuchu powstania dowiedzieliśmy się z lekkim opóźnieniem. Pamiętam, że widzieliśmy łuny nad miastem, a potem dolatywał do nas popiół z palonego miasta – wspomina pan Zygmunt. – Nie mieliśmy dokąd wracać, trudno było nam przeżyć jesień i zimę. Nawet przecież zimowych ubrań nie mieliśmy, spaliśmy w sianie, jeść nie było co. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy nasze życie zawisło na włosku: któregoś dnia Niemcy zatrzymali się w pobliżu domu, w którym wówczas przebywaliśmy. Jeden z nich zgubił granat. Niemcy chcieli koniecznie znaleźć „winnych”. Wyprowadzili nas wszystkich i ustawili pod płotem. Trzech żołnierzy stanęło z wycelowanymi w nas automatami, a synowie naszego gospodarza mieli trzydzieści minut na znalezienie granatu. Na szczęście znaleźli. Inaczej by mnie tu nie było.

Ruiny Starego Miasta w Warszawie. Na pierwszym planie kolumna króla Zygmunta III Wazy na placu Zamkowym, wysadzona przez Niemców z 1 na 2 września 1944 roku. W głębi z prawej zburzony Zamek Królewski. Zygmunt Walkowski ustalił, że burzenie zamku trwało od 8 do 12 września 1944 roku.

Ruiny Starego Miasta w Warszawie. Na pierwszym planie kolumna króla Zygmunta III Wazy na placu Zamkowym, wysadzona przez Niemców z 1 na 2 września 1944 roku. W głębi z prawej zburzony Zamek Królewski. Zygmunt Walkowski ustalił, że burzenie zamku trwało od 8 do 12 września 1944 roku.
PAP

Po wielu latach pan Zygmunt będzie pieczołowicie, z ogromną precyzją, wykorzystując wiedzę i umiejętności, odczytywać ludzkie losy, powstańcze historie i dzieje stolicy. A cała ta wiedza pochodzi ze starych zdjęć. Przez czterdzieści lat badań uda mu się zidentyfikować i zlokalizować setki ważnych fotografii. Będzie też współautorem „Wielkiej Ilustrowanej Encyklopedii Powstania Warszawskiego”. Jego pasja i praca pozwolą odtworzyć przeszłość i przekazać prawdę historyczną kolejnym pokoleniom Polaków. – Ilość informacji na zdjęciach lotniczych jest ogromna. Nagle można dostrzec detale i odpowiedzi na pytania, które nawet nie przyszłyby nam do głowy. Fotografie są genialnym źródłem wiedzy – mówi Zygmunt Walkowski.

Jak to się zaczęło?

Żeby jednak dojść do wprawy i zdobyć umiejętności, potrzeba było czasu i splotu kilku wydarzeń. To był proces. – Przez wiele lat pracowałem w Wytwórni Filmów Dokumentalnych. W latach 80., gdy przygotowywaliśmy się do 45. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, postanowiliśmy zrobić rekonstrukcję kronik powstania warszawskiego. Prof. Władysław Jewsiewicki przez całe lata zbierał materiał źródłowy. Dzięki temu odtworzył scenariusz kronik pokazywanych w czasie powstania. Wówczas porównywałem scenopis z dostępnym materiałem filmowym. Musiałem wiedzieć, czym możemy zilustrować film. Dotarłem do lotniczych zdjęć sowieckich z 1945 roku, z Wojskowego Instytutu Geograficznego – wspomina. Okazało się, że to świetny punkt odniesienia przy opracowaniu kadrów filmowych i rozpoznawaniu ich lokalizacji. – Zrozumiałem wówczas, jak bardzo przydatne dla poznawania historii, miejsc, wydarzeń jest zestawienie zdjęć lotniczych ze zdjęciami naziemnymi – tłumaczy pan Zygmunt.

Na jednym z udostępnionych przez pana Walkowskiego zdjęć z powstańczego ślubu rozpoznali się nowożeńcy Alicja i Bolesław Biegowie.

Na jednym z udostępnionych przez pana Walkowskiego zdjęć z powstańczego ślubu rozpoznali się nowożeńcy Alicja i Bolesław Biegowie.
MUZEUM POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Mijały lata. Jesienią 2003 r. pan Zygmunt poleciał do College Park. – Tam było zgromadzone całe archiwum lotnicze Luftwaffe z II wojny światowej. To około siedmiu ton fotografii, które amerykańska armia przejęła w 1945 roku. Zdjęcia Warszawy nie były ani opisane, ani zdigitalizowane, zbiory nie posiadały katalogów. Przez trzy dni siedziałem i szukałem sygnatur, żeby dotrzeć do odpowiedniego materiału. Pomagała mi polska ambasada. Zdobyłem wówczas tylko kilkaset fotografii. Przekazałem je Muzeum Powstania Warszawskiego. W 2007 r. znów poleciałem do USA. Pracowałem trzy miesiące i zebrałem kilka tysięcy zdjęć lotniczych. One dają pełny wgląd w historię Warszawy podczas II wojny światowej. Fotografie, które wówczas znalazłem, pozwoliły na ustalenie prawdziwej daty zburzenia Zamku Królewskiego w Warszawie – opowiada.

Już wtedy pan Zygmunt pracował nad „Encyklopedią Powstania Warszawskiego”. W literaturze podawano informację, że zamek został zniszczony w grudniu 1944 roku, jednorazowym wybuchem, który miał zrównać z ziemią całą budowlę. W innych wydawnictwach można było przeczytać, że zamek był burzony od października 1944 r. do stycznia 1945 r. Badacz na podstawie analizy kolejnych fotografii obalił te tezy i dotarł do prawdy. – Oparłem się na trzech materiałach, które do tamtej pory nie były brane pod uwagę. Tymi dokumentami są zdjęcie z kartoteki Alfreda Mensebacha z podpisem: „Przygotowania do wysadzenia byłego Zamku Królewskiego nad Wisłą” i datą 8 września 1944 r. Brałem pod uwagę również zdjęcia filmowe wykonane przed 13 września 1944 r. przez niemieckiego operatora z tarasu domu Schichta. Trzecim dowodem były wykonane przez wywiad sowiecki zdjęcia lotnicze, których kopie znajdują się w Oddziale Muzeum Niepodległości w Cytadeli. Samolot zwiadowczy, lecąc wzdłuż linii Wisły nad jej prawym brzegiem, wykonywał zdjęcia lewego brzegu, zajętego przez wojska niemieckie. Fotografie powstały 18 września 1944 r. Widać na nich zniszczony most Kierbedzia, pałac Pod Blachą i Bibliotekę Królewską. Ale w miejscu Zamku Królewskiego widać już tylko wielką, jasną dziurę – gruzy i ruiny... Udowodniłem, że burzenie Zamku Królewskiego trwało od 8 do 12 września 1944 r. – opowiada pan Zygmunt. – Mimo że zdjęcia nie kłamią, historycy na początku odnieśli się sceptycznie do moich odkryć. Dopiero prof. Aleksander Gieysztor, któremu zaprezentowałem swoje odkrycie, przyznał mi rację.

Żołnierze nieznani?

Pan Zygmunt coraz więcej czasu i energii poświęcał też na tropienie ludzkich historii opowiedzianych na starych zdjęciach. – Postanowiłem zwrócić się do ukazującego się wówczas tygodnika „Stolica”, by szukać ludzi uwiecznionych na starych, powstańczych fotografiach. Stworzyliśmy dział pod nazwą „Żołnierze Nieznani?”. Publikowaliśmy tam regularnie zdjęcia i prosiliśmy czytelników, aby spróbowali rozpoznać znajdujące się na nich osoby lub przedstawione miejsca – mówi Z. Walkowski. – To był strzał w dziesiątkę, bo wówczas żyło jeszcze wielu świadków. Dzwonili do gazety, przychodzili i opowiadali o ludziach i miejscach rozpoznanych na zdjęciach. Udało się dzięki temu opisać wiele fotografii, zdobyć mnóstwo informacji.

Na innym rozpoznano prof. Witolda Kieżuna.

Na innym rozpoznano prof. Witolda Kieżuna.
WIKIMEDIA

Niedługo potem w biurze PTTK na Starym Mieście pan Zygmunt zorganizował wystawę z kadrów filmowych. Całe ściany były oklejone zdjęciami, a każdy kadr miał numer. Przychodzili goście, oglądali. Mieli do dyspozycji księgę, w której mogli opisywać wszystko to, co rozpoznali. – Wśród oglądających wystawę byli Alicja i Bolesław Biegowie. Okazali się bohaterami jednego ze znanych obecnie zdjęć – powstańczego ślubu. Przez wiele lat po wojnie mieszkali w USA (obecnie oboje już nie żyją). Na początku lat 90. spotkaliśmy się w Wytwórni Filmów Dokumentalnych. Mogli zobaczyć stare nagranie, z którego pochodzi ten urywek. Byli ogromnie wzruszeni. Nie było jednak wiadomo, kim był ksiądz, udzielający młodym ślubu... – wspomina Zygmunt Walkowski.

Ale jak to w życiu bywa, czasem zdarzają się przypadki: – Nawet gdy wyjeżdżałem z Warszawy, często woziłem ze sobą fotografie z kronik. Kiedyś pojechałem do Żywca i tam pokazałem zdjęcie państwa Biegów pewnej kobiecie. I ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu usłyszałem: „To mój wujek, ks. Wiktor Potrzebski!”. W rzeczywistości nie był jej krewnym, jednak zapewne tak się do niego zwracała jako dziewczynka, kiedy ukrywał się w mieszkaniu jej rodziców.

W ciągu kolejnych lat pracy pan Zygmunt zidentyfikował nieznanych wcześniej powstańców utrwalonych na ponad stu fotografiach, między innymi prof. Kieżuna, a także osoby ze słynnej „piety powstańczej”. – Nad tym zdjęciem nadal pracuję. Bo dopiero teraz okazało się, że być może niesiony przez powstańca zabity chłopak nazywa się inaczej, niż do tej pory uważaliśmy – mówi Walkowski.

Gdzie prawda, gdzie fikcja?

W toku swojej pracy Zygmunt Walkowski odkrył też, że autentyczne nagrania powstańcze bywały mylone z ujęciami fabularnymi z filmu... „Zakazane piosenki”, który powstał tuż po wojnie. – W produkcji, oprócz scen fabularnych, wykorzystano także materiały nakręcone przez operatorów Armii Krajowej. To wzmocniło siłę przekazu. Ale po latach wszystko się zlało. I trudno było odróżnić fikcję od faktu. Bo oto na przykład do filmu dołączono scenę, w której mali chłopcy w hełmach z biało-czerwonymi opaskami rzucają się z butelkami z benzyną na czołgi. Ta scena przez wiele dziesiątków lat uważana była za autentyczną i miała świadczyć o tym, że dorośli powstańcy wykorzystywali do walki dzieci. Okazało się, że jest fikcyjna, powstała dopiero po wojnie. Trzeba mieć tego świadomość – tłumaczy pan Zygmunt.

Zygmunt Walkowski przez siedem lat badał również materiały dotyczące KL Warschau. Ich ostateczny rezultat przekazał do pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej. – Prokuratura zwróciła się do mnie z prośbą o to, żeby na podstawie materiałów, które posiadam – zwłaszcza zdjęć lotniczych uzyskanych przeze mnie w Stanach Zjednoczonych, a wykonanych przez Luftwaffe podczas II wojny światowej, ale też innych dokumentów – przygotować ekspertyzę o KL Warschau. Prokuratorom IPN chodziło o wskazanie m.in. dokładnej lokalizacji i zasięgu obozu, a także o odpowiedź na pytanie o ewentualne istnienie na jego terenie komór gazowych. Po latach pracy mogłem wykazać, że lagier obejmował wyłącznie obszar więzienia Gęsiówka. Nie było obozów koncentracyjnych ani przy Skalmierzyckiej, ani przy Bema, ani na Kole, jak uważano przez lata – opowiada Walkowski. – Teza o istnieniu komór gazowych KL Warschau również była nieprawdziwa. Co nie przekreśla przekonania, że miejsce to było piekłem na ziemi dla tysięcy Polaków. Prawda jest po to, by ją odkrywać i chronić.

Pan Zygmunt ma wciąż mnóstwo pracy i planów na przyszłość. – W przyszłym roku obchodzimy 80. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Chciałbym zorganizować wystawę fotografii powstańczej Warszawy złożoną z niemieckich zdjęć lotniczych. Mam nadzieję, że to się uda... •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.