Orkiestra dęta z Łapsz Niżnych. Muzykują już 125 lat

Karol białkowski

GN 40/2023 |

publikacja 05.10.2023 00:00

Ten, kto słyszał orkiestrę dętą z Łapsz Niżnych, potwierdzi słowa z piosenki Haliny Kunickiej, że „jest w orkiestrach dętych jakaś siła”.

Łapszańska orkiestra najczęściej gra na uroczystościach parafialnych i podczas świąt. W dorobku ma jednak wiele występów i bardzo zróżnicowany, nie tylko ludowy repertuar. karol białkowski /foto gość Łapszańska orkiestra najczęściej gra na uroczystościach parafialnych i podczas świąt. W dorobku ma jednak wiele występów i bardzo zróżnicowany, nie tylko ludowy repertuar.

Łapsze Niżne, piękna gminna wieś na Spiszu, mają czym zachwycać turystów. Wokół Pieniny, Gorce i Tatry, nieopodal zamki w Niedzicy i Czorsztynie nad Jeziorem Czorsztyńskim, a do tego niezwykli ludzie. Górale spiscy mają swoją specyficzną architekturę, gwarę, kulturę, w której wiele jest naleciałości słowackich i węgierskich, oraz niesamowite muzyczne zdolności. Spośród obecnych ok. 1700 mieszkańców wsi blisko 10 proc. w ostatnich 15 latach przewinęło się przez orkiestrę dętą – zespół, który w tym roku obchodzi jubileusz 125-lecia nieprzerwanej działalności.

Rodzinne tradycje

Większość muzyków tej orkiestry to amatorzy, którzy przed pierwszą próbą kompletnie nie znali nut, a o tym, na jakim instrumencie będą grać, dowiedzieli się niewiele wcześniej. A jednak w sercu im gra tak bardzo, że tworzą zespół na bardzo wysokim poziomie. Najlepszym przykładem jest kapelmistrz orkiestry Henryk Kałafut. Od najmłodszych lat był zafascynowany orkiestrami dętymi. Poza tym w orkiestrze w Łapszach grali członkowie jego rodziny od strony taty – bracia babci Stefan i Józef Majerczak oraz brat dziadka. Podobnie w sąsiednich Łapszach Wyżnych, skąd pochodzi jego mama, grało w miejscowej orkiestrze kilku członków jej rodziny. To dlatego, gdy ksiądz podczas ogłoszeń parafialnych przeczytał zaproszenie na spotkanie organizacyjne dla dzieci chętnych, by do orkiestry dołączyć, w ogóle się nie zastanawiał. Miał wówczas 11 lat. – Umówiliśmy się z kolegami i poszliśmy. Przyjechał Józef Pańszczyk, nauczyciel ze szkoły muzycznej w Nowym Targu. Wydaje mi się, że odbyło się nie więcej niż kilkanaście sobotnich spotkań, na których uczyłem się gry na sakshornie altowym, zwanym altówką – wspomina. Zaznacza, że nie było wielkiego wyboru. To nauczyciel rozdysponował wolne instrumenty po wcześniejszym sprawdzeniu predyspozycji słuchowych kandydatów. Niestety, nie udało się zapewnić finansowania, więc lekcje tak szybko, jak się zaczęły, tak się skończyły. – Nikt nam o tym nie powiedział i przez kilka sobót przychodziliśmy i czekaliśmy pod Domem Ludowym. Dopiero za którymś razem były kapelmistrz orkiestry Stefan Majerczak, brat mojej babci, poinformował nas o tym i jednocześnie zaprosił na wspólne próby orkiestry pod swoim kierownictwem. W kolejnych latach poznałem wszystkie instrumenty dęte blaszane w orkiestrze, uczyłem się na nich grać, a dziś sam jestem nauczycielem. Obecnie 60 proc. składu orkiestry to moi byli lub aktualni uczniowie.

Pierwsza fotografia członków łapszańskiej orkiestry pochodzi z 1902 roku.   reprodukcja karol białkowski /foto gość Pierwsza fotografia członków łapszańskiej orkiestry pochodzi z 1902 roku.

Granie z pasją

Henryk Kałafut podkreśla, że orkiestra od zawsze była przede wszystkim hobby dla jej członków. – Większość z panów, bo wówczas grali tylko panowie, na co dzień zajmowała się swoimi gospodarstwami. Spotykali się tylko przy okazji zbliżających się uroczystości, by dzień wcześniej przećwiczyć jakieś pieśni, zagrać je w kościele parafialnym i następnego dnia wrócić do swoich obowiązków. Skąd umieli grać? Tego nie wiem – opowiada. Nawiązuje też do początków. – Z tego, co udało się ustalić, to orkiestra w Łapszach Niżnych powstała w 1898 roku, a jej członkowie grali ze słuchu na różnych instrumentach dętych przekazywanych z ojca na syna, bo nut nie znali. Muzyków było kilku, grali na lokalnych uroczystościach, pogrzebach i weselach – opowiada.

Jak wspomina swoje pierwsze próby? – Wtedy już członkowie orkiestry grali z nut. Wszystko było jednak ręcznie pisane i często z błędami. Grając, poprawiałem to, co mi w tych nutach nie pasowało – zaznacza. – Albo coś nie stroiło, albo coś było nie tak rytmicznie, albo liczba nut w takcie się nie zgadzała. Wszystko brałem na tak zwaną logikę. Zastanawiałem się, dlaczego w jednym takcie jest tak, a w innym inaczej – dodaje. Zapytany, czy ma słuch absolutny, odpowiada ze śmiechem: – Nie mam pojęcia, chociaż myślę, że to nie jest aż tak istotne. Według mnie najważniejsze są pasja, zapał i umiejętność dążenia do celu. Ucząc dzieci gry na instrumentach, przekonałem się już niejednokrotnie, że ostatecznie zostają i grają niekoniecznie te najzdolniejsze, ale te najbardziej wytrwałe i ambitne – zauważa.

Takie były początki. Obecnie nabyta wiedza teoretyczna oraz częsty udział w szkoleniach dla kapelmistrzów prowadzonych przez wybitnych dyrygentów orkiestr wojskowych na warsztatach w Małopolskim Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu pozwalają kapelmistrzowi na stałe podnoszenie poziomu muzycznego orkiestry, jak również na opracowywanie i aranżowanie nowych utworów. Jest on m.in. autorem kompozycji „Wiązanka spiska”, jedynego zbioru melodii ludowych regionu Spisza opracowanych na orkiestrę dętą. Po 15 latach prowadzenia orkiestry starania kapelmistrza i chęci współpracy grupy owocują wysoką pozycją orkiestry w konkursach i przeglądach. Orkiestra Dęta Łapsze Niżne ma 125-letnią historię muzykowania, podczas której kształtowała talenty i tożsamość setek młodych ludzi. Jest ważną częścią lokalnej społeczności, współtworzącą życie kulturalne swojej miejscowości, gminy, regionu. Dzisiaj jest prężnie rozwijającą się orkiestrą, o czym mogą świadczyć zwycięstwa w trzech ostatnich powiatowych Podhalańskich Festiwalach Orkiestr Dętych.

Podczas uroczystości jubileuszowych nie mogło zabraknąć tortu.   karol białkowski /foto gość Podczas uroczystości jubileuszowych nie mogło zabraknąć tortu.

Muzyczne zagłębie

Pan Henryk zapytany o to, co takiego mają Spiszacy, że tak łatwo przychodzi im granie na instrumentach, wymienia mieszankę kulturową polsko-słowacko-węgierską. To właśnie na Spiszu jest najwięcej orkiestr w regionie. Poza Łapszami Niżnymi i Jurgowem podobne zespoły są również w Łapszach Wyżnych, Frydmanie, Krempachach, Nowej Białej oraz dwie w Kacwinie. Być może wkrótce reaktywowana będzie orkiestra w Niedzicy. Dla porównania – na większym obszarowo Podhalu jest ich znacznie mniej.

Oczywiście nie jest tak, że wszyscy garną się do zespołu. – U dzieci jest ten problem, że szybko się zniechęcają. Oczekują szybkich efektów bez ćwiczenia, a instrumenty dęte są wymagające. Liczy się nie tylko technika, ale też kondycja. Trzeba ćwiczyć – wyjaśnia. Jak wszędzie przeszkodą są również elektroniczne zabawki, które skutecznie kradną czas. Jest jednak i druga grupa. – Większość z tych młodych, gdy spróbowała grania w orkiestrze, zdecydowała się zdobywać wiedzę i umiejętności w Szkole Muzycznej w Nowym Targu. Odkrywanie muzyki miało jednak miejsce właśnie w naszym zespole – dodaje. Wśród obecnych muzyków na klarnecie gra Aleksandra, starsza córka pana Henryka. – Mam nadzieję, że niedługo dołączy do nas również młodsza córka Estera, ucząca się gry na flecie poprzecznym w Szkole Muzycznej w Nowym Targu, a w dalszej przyszłości najmłodszy w rodzinie Henio – dodaje.

Kapelmistrz Henryk Kałafut jest również pomysłodawcą i inicjatorem powstania nowej Szkoły Muzycznej w Łapszach Niżnych. – Szkoła powstała w 2021 r. jako alternatywa dla uzdolnionych muzycznie dzieci z terenu gminy Łapsze Niżne, które mają utrudniony dojazd do odległej Szkoły Muzycznej w Nowym Targu – wskazuje.

Z pokolenia na pokolenie

Aktualnie w orkiestrze grają 33 osoby. Często są to całe rodziny bądź rodzeństwo. Wśród nich rodzina Pirchałów. Jeszcze kilka lat temu grały trzy pokolenia. – Tato Stanisław jest już w słusznym wieku i odszedł „na emeryturę”. Był członkiem zespołu przez... 60 lat – mówi pan Mirosław. Najpierw grał na klarnecie, a potem na saksofonie altowym. Był również kierownikiem orkiestry. Syn poszedł w ślady ojca w 1980 roku. Gra na saksofonie tenorowym, a w ostatnich latach jest również kierownikiem. – Dziś jestem najstarszym członkiem zespołu. Poza tym są mój syn Michał (klarnet) i córka Magdalena (saksofon altowy), która była pierwszą dziewczyną w naszym gronie – wymienia z dumą. Wspomina, że w latach 80. XX w. każdy nowy członek zespołu miał kilka zajęć wstępnych, na których poznawał podstawy – wartości nut i jak wydobywać dźwięk. Potem był skok na głęboką wodę i od razu próby orkiestrowe. Nauka była kwestią indywidualną i odbywała się na zasadzie „starszy pomaga młodszemu” . Podobnie było z wcześniejszymi pokoleniami, ale jego tato miał dodatkowo inne cenne doświadczenie. – Jeszcze zanim został powołany do zasadniczej służby wojskowej, wyjechał z kolegami na Śląsk, by w kopalni zarobić trochę pieniędzy. Zapisali się do orkiestry górniczej w Bytomiu, gdzie pobierali profesjonalne lekcje muzyki – opowiada.

Mirosław Pirchała przyznaje, że wszystko, co działo się w jego domu, kręciło się wokół orkiestry. Cała rodzina musiała zaakceptować to, że gdy wypadało jakieś święto, to tato był na Mszy św. z zespołem. – Podobnie jest w moim domu. Żona przeważnie chodzi do kościoła sama. Ja zawsze muszę być godzinę wcześniej na próbie – dodaje. Natomiast najmłodsze pokolenie to już muzycy pełną gębą. I Michał, i Magda ukończyli szkoły muzyczne I i II stopnia. – Stało się tak dzięki zaangażowaniu ich dziadka, który przez 12 lat woził wnuki na zajęcia do oddalonego o ponad 20 km Nowego Targu.

43 lata w orkiestrze to szmat czasu, ale czy to się nie nudzi? Pan Mirosław stanowczo zaprzecza. – Mamy próby w każdą niedzielę po Mszy św. o 9.30. Czuję się bardzo dziwnie, gdy nie mogę być na którejś obecny.

Kilka nagrań orkiestry można znaleźć na kanale YouTube. Aby posłuchać więcej, warto wybrać się do Łapsz Niżnych osobiście.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.