„Chłopi” Welchmanów – widowiskowe filmowanie Reymonta

Edward Kabiesz

GN 41/2023 |

publikacja 12.10.2023 00:00

Film Welchmanów jest bardzo osobistą wizją twórców, nie oddaje ducha i złożoności arcydzieła noblisty.

Artyści z kilku krajów malowali na płótnie obrazy olejne, które stały się kluczowymi klatkami w nowej filmowej adaptacji „Chłopów”. materiały prasowe Artyści z kilku krajów malowali na płótnie obrazy olejne, które stały się kluczowymi klatkami w nowej filmowej adaptacji „Chłopów”.

Ekranizacja „Chłopów” Władysława Reymonta będąca dziełem Doroty i Hugh Welchmanów (laureata Oscara) jest inna niż dotychczasowe. Można się było tego spodziewać po twórcach głośnego „Twojego Vincenta”, którzy opowiedzieli biografię van Gogha, realizując unikatowe dzieło w nowatorskiej malarskiej formule utrzymanej w stylu twórczości artysty. Tworząc pełnometrażowy film kinowy, reżyser musi się skoncentrować na jednym lub kilku najważniejszych wątkach. Czasem zbyt wielka dowolność w wyborze i jego poprowadzeniu może zmienić wymowę literackiego pierwowzoru. W przypadku „Chłopów” wielość przenikających się wzajemnie wątków nie ułatwia pracy scenarzyście i reżyserowi.

Zagubione kadry

Powieść Reymonta po raz pierwszy w latach 1902–1908 ukazywała się w odcinkach w „Tygodniku Ilustrowanym”. Tom pierwszy i drugi w wydaniu książkowym pojawił się w księgarniach w roku 1904, a kolejne ukazywały się do roku 1908. Ta chłopska epopeja od razu spotkała się z uznaniem krytyków i czytelników. W przeciwieństwie do wielu twórców z okresu Młodej Polski fascynujących się życiem wsi (co ironicznie nazwano chłopomanią), Reymont przedstawił je w sposób realistyczny, a nawet naturalistyczny. Życie to regulowały zmieniające się pory roku, co podkreślały tytuły poszczególnych tomów, i święta religijne. Religia pełni zresztą w powieści niezwykle ważną rolę.

Wkrótce po polskim wydaniu ukazały się pierwsze przekłady, z których szczególne znacznie miało wydanie niemieckie. Dzięki niemu powieść zyskała popularność w Europie. W 1922 roku, czyli dwa lata przed przyznaniem Reymontowi nagrody Nobla, pisarz osobiście wziął udział w pracach nad scenariuszem swojej powieści, a także w realizacji filmu w reżyserii Eugeniusza Modzelewskiego. Według ówczesnych recenzji ekranizacja nie należała do udanych. Liczne skróty i przeróbki oddaliły efekt ekranowy od pierwotnych zamierzeń. Chwalono tylko Mieczysława Frenkiela grającego Macieja Borynę, dla którego ta rola była filmowym debiutem. „Wielki artysta (…), prawdziwy liryk, gdy w majakach gorączki, umierającą dłonią obsiewa ziemię, aż do ostatniego tchnienia...” – napisał Anatol Stern w recenzji filmu. W innej możemy przeczytać, że „Dzieje dramatu wioskowego (…) zawierają w sobie tyle swoistego uroku, tyle fascynującej atrakcji, że widz puszcza w niepamięć pewne braki realizacji i z zapartym oddechem śledzi zajmujący wątek opowieści”. Trudno to jednak sprawdzić, bo nie zachowała się żadna kopia filmu.

50 lat później

W 1972 roku, pół wieku po pierwszej ekranizacji kinowej, „Chłopi” trafili na mały ekran. Realizacji serialowej adaptacji monumentalnej powieści Reymonta podjął się Jan Rybkowski, twórca znanych seriali opartych na literackich pierwowzorach, w tym „Rodziny Połanieckich” i „Kariery Nikodema Dyzmy”. Rok później w kinach pojawił się film na jego podstawie. Serial Rybkowskiego był produkcją zrealizowaną z rozmachem, w miarę wierną literackiemu pierwowzorowi. Liczył 13 odcinków, reżyser mógł więc rozwijać poszczególne wątki zgodnie z intencją pisarza. Na pierwszym planie znalazła się historia Macieja Boryny, jego rodziny i Jagny. Filmowa narracja wpisana została, tak jak w powieści, w krajobrazy zmieniających się pór roku. W sferze wizualnej Rybkowski odwoływał się do twórczości Józefa Chełmońskiego, ale także Leona Wyczółkowskiego. Sukces serialu to w znacznej mierze zasługa znakomicie dobranej obsady aktorskiej w rolach pierwszo- i drugoplanowych. Nawet po latach w pamięci pozostają wspaniałe kreacje Emilii Krakowskiej w roli Jagny, Władysława Hańczy jako Macieja Boryny czy Ignacego Gogolewskiego w roli Antka. Piękne plenery, scenografia i kostiumy uwiarygodniają rozgrywające się na ekranie wydarzenia.

Po 50 latach na ekrany trafia kolejna filmowa adaptacja „Chłopów”. Rozpoczęła się, podobnie jak w przypadku „Twojego Vincenta”, od zdjęć z aktorami, a następnie artyści z kilku krajów malowali na płótnie obrazy olejne, które stały się kluczowymi klatkami w filmie. „Animatorzy uzupełniali namalowane ujęcia, by film był płynny i przyjemny dla oka. Chcieliśmy nawet zatrudnić sztuczną inteligencję jako jednego z naszych malarzy, ale nie podołała zadaniu. Film musi być malowany ludzką ręką, byśmy mogli osiągnąć magiczny efekt, o który nam chodzi” – wyjaśnia producent Sean Bobbitt. Realizacja „Chłopów” była przedsięwzięciem na o wiele większą skalę niż produkcja ich poprzedniego filmu. „Chłopi” Welchmanów są filmem widowiskowym, dynamicznym, mającym wielu bohaterów. W kadrze wiele się dzieje. Od strony wizualnej film zrealizowany został perfekcyjnie.

Ofiara patriarchalnego systemu

W najnowszych „Chłopach” znajdziemy, podobnie jak u Rybkowskiego, odniesienia do twórczości Chełmońskiego i jego „Bocianów”, „Burzy” czy „Babiego lata”, Ferdynanda Ruszczyca, autora „Ziemi”, czy francuskiego malarza Jean-François Milleta. Welchmanowie wykorzystali również malarstwo z okresu Młodej Polski. Rezultat jest imponujący, niektóre sceny po prostu oszałamiają.

Nasuwa się jednak pytanie, na ile dzieło Reymonta (a przynajmniej intencje autora powieści) znalazło odzwierciedlenie w filmie. Wspomniałem już o trudnościach, jakie stoją przed twórcami ekranizacji utworów literackich, szczególnie tak wielowątkowych i z tak wieloma bohaterami. W powieści każdy z bohaterów jest postacią z krwi i kości, żyje własnym życiem, nie jest postacią jednowymiarową. W filmie niestety zostali przedstawieni najczęściej w sposób szablonowy, nie znamy motywacji ich działań, co obserwujemy m.in. w przypadku nieszczęsnej Jagny. W filmie staje się ona ofiarą męskich żądz, bezwolnie poddając się losowi. Dziewczyna rzeczywiście wyróżnia się spośród wiejskiej społeczności, która nie toleruje nieróbstwa i pychy. A tym bardziej amoralnych zachowań. W powieści Jagna jest wrażliwa na piękno przyrody, ma jakieś artystyczne zainteresowania, ale jest niestabilna emocjonalnie, ulega zachciankom i nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji własnych czynów. Nawet dzisiaj relacje pomiędzy Jagną, Maciejem i Antkiem nie doczekałyby się chyba aprobaty. W filmie obraz wiejskiej społeczności jest jednostronny, natomiast w powieści zróżnicowany, nie cała wieś bierze udział w pokazanym w sposób bardzo wyrazisty linczu. Wydaje się, że twórcy filmu przedstawili postać Jagny zgodnie z panującą obecnie ahistoryczną tendencją rewidowania tradycji i przedstawiania jej z mocno feministycznego punktu widzenia. W powieści ważną rolę w życiu społeczności odgrywa religia, duchowny jest postacią zniuansowaną, w przeciwieństwie do tego, co widzimy w filmie Welchmanów.

Pierwszy tom „Chłopów” jest lekturą szkolną, więc prawdopodobnie na seans wybiorą się uczniowie. Moim zdaniem będzie to czas stracony, bo film jest bardzo osobistą wizją twórców, nie oddaje ducha i złożoności arcydzieła Reymonta. Dystrybutor wydał nawet materiały dydaktyczne dla nauczycieli, które mają posłużyć do przygotowania lekcji w liceach. Możemy w nich przeczytać m.in., że Jagna, która pasjonuje się wycinankami łowickimi, to „ofiara patriarchalnego systemu społecznego (…), obdarzona wielką wrażliwością, poszukująca miłości i spełnienia”. Nie zabrakło również pouczeń na temat roli Kościoła, w tym wypadku kardynała Hlonda, w pogłębianiu niedoli kobiet.

Chłopi, reż. D. Kobiela-Welchman, H. Welchman, wyk.: Kamila Urzędowska, Robert Gulaczyk, Mirosław Baka, Sonia Mietielica, Ewa Kasprzyk, Polska/Litwa/Serbia 2023

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.