„Czas krwawego księżyca” – studium charakterów, chciwości, refleksja nad naturą grzechu

Edward Kabiesz

GN 43/2023 |

publikacja 26.10.2023 00:00

W filmach Martina Scorsese, także w najnowszym, religia często odgrywa ważną rolę.

Robert De Niro jako William Hale, samozwańczy król Osage, i Leonardo DiCaprio jako Ernest Burkhart, jego zaufany wykonawca rozkazów. materiały prasowe Robert De Niro jako William Hale, samozwańczy król Osage, i Leonardo DiCaprio jako Ernest Burkhart, jego zaufany wykonawca rozkazów.

Film „Czas krwawego księżyca” Martina Scorsese z pewnością należy do najlepszych w dorobku reżysera. Chociaż seans trwa prawie trzy i pół godziny, nie znajdziemy tu żadnej niepotrzebnej sceny czy sekwencji. Każda ma znaczenie, które zaczyna być dla nas jasne w kontekście całości tego wielkiego epickiego obrazu. Dziewięciominutowa owacja na stojąco po pokazie filmu na festiwalu w Cannes z pewnością była zasłużona.

Zalążki tragedii

Podstawą scenariusza „Czasu krwawego księżyca” stała się dokumentalna książka Davida Granna pod tym samym tytułem. Książka, oparta na dokumentacji źródłowej, a także wywiadach autora z żyjącymi jeszcze potomkami uczestników wydarzeń, stała się bestsellerem. Kilka lat temu wydano ją również w Polsce. Polski tytuł jest trochę mylący, chociaż może bardziej komercyjny, bo oryginalny (Killers of the Flower Moon) nawiązuje do nazwy, jaką Indianie z plemienia Osagów nadają czasem majowi. W kwietniu ich terytorium w Oklahomie pokrywa się milionem różnobarwnych kwiatów, a już w maju większe rośliny pozbawiają słońca i wody mniejsze, których łodyżki łamią się, a płatki trafiają pod ziemię. Majowa pełnia Księżyca zabija więc kwiaty. Reżyser podjął decyzję, by nakręcić zdjęcia, a przynajmniej większość z nich, w Oklahomie, na terytorium Osage, gdzie rozgrywały się przedstawione w filmie wydarzenia. A w jego realizacji wzięli udział mieszkańcy hrabstwa.

Wbrew powtarzającym się w reklamach i mediach określeniom, że film jest westernem, nie jest to prawdą. Jest to raczej znakomicie skompilowana mieszanka różnych gatunków. Znajdziemy w nim rzeczywiście elementy westernu, o czym świadczy chociażby miejsce akcji, ale także dramatu społecznego, melodramatu, kryminału i psychologicznego thrillera. Podobnie jak w wielu filmach Scorsese, i w tym nie brakuje odniesień metafizycznych.

Już w prologu jesteśmy świadkami smutnej ceremonii, kiedy Osagowie grzebią ceremonialną fajkę. Ten symboliczny pogrzeb wyraża obawy starszych plemienia o przyszłość swojego narodu, któremu grozi zerwanie z odwieczną tradycją. W tym samym czasie do miasteczka Gray Horse w hrabstwie Osage wraca Ernest Burkhart, zdemobilizowany żołnierz I wojny światowej. Udaje się do swego wuja Williama Hale’a, najbardziej wpływowej postaci w mieście i okolicy, który sam siebie nazwał królem, bo faktycznie wydaje się, że rządzi całym terytorium. Ubogie do niedawna miasteczko zmienione jest nie do poznania, a jego indiańscy mieszkańcy pławią się w luksusie. Wkrótce okazuje się jednak, że bogactwo, jakie niespodziewanie stało się ich udziałem, dla wielu stanie się przyczyną tragedii.

Czas bezprawia

Archiwalne materiały dokumentalne wplecione na początku w fabularną narrację doskonale oddają, jak wyglądało miasteczko w czasie, kiedy toczy się akcja filmu. Na każdej ulicy widzimy samochody najdroższych marek, eleganckie sklepy z biżuterią i innymi luksusowymi towarami. W poszukiwaniu pracy z różnych stron Stanów Zjednoczonych przybywają tu robotnicy, na których czekają wysłannicy działających w tym miejscu przedsiębiorstw. Jak się okazuje, Osagowie byli jednym z nielicznych plemion indiańskich, które, zmuszone do opuszczenia rodzimych terenów, zakupiło w 1872 roku własny rezerwat, dzięki czemu zyskało więcej praw do ziemi i jej bogactw mineralnych. Kiedy w 1894 roku na terytorium rezerwatu odkryto bogate złoża ropy naftowej, z czasem stali się oni najbogatszymi mieszkańcami Stanów Zjednoczonych. Firmy eksploatujące złoża musiały im płacić rosnące z roku na rok tantiemy. Budziło to nie tylko zazdrość innych, ale doprowadziło do niezgodnych z prawem prób wzbogacania się na indiańskim bogactwie. W filmie oglądamy prawdopodobnie tylko najbardziej spektakularne wydarzenia „czasu terroru”, bo takie miano zyskał okres, kiedy Osagowie stali się ofiarami śmiercionośnego spisku.

W filmie wybrzmiewa związany z tym wątek rasowy, bo rząd Stanów Zjednoczonych uważał, że znaczna część Osagów nie jest zdolna zadbać o swoje finanse. O tym, którzy członkowie plemienia są w stanie zająć się swoimi dochodami, a którzy w tej materii są, jak to określano, „niekompetentni”, miał decydować Urząd ds. Indian. Tym drugim przydzielano białych „opiekunów”, nadzorujących i zatwierdzających ich wydatki. Jest w filmie scena, w której „opiekun” poucza podopieczną, ile może wydać na mydło. Ten sposób rozwiązania „niekompetencji” Osagów stanowił doskonałą okazję do nadużyć popełnianych przez nierzetelnych „opiekunów”.

Gray Horse, do którego przybywa Ernest Burkhart, rzeczywiście przypomina westernowe miasteczka z Dzikiego Zachodu, gdzie panowało bezprawie, a lokalny potentat korumpował urzędników i ludzi mających strzec prawa. W wielu starych westernach na pomoc mieszkańcom przybywał często enigmatyczny rewolwerowiec lub oddział amerykańskiej kawalerii. W filmie Scorsese pomoc również przychodzi z zewnątrz, ale tym razem ze strony Biura Śledczego, będącego poprzednikiem FBI. To pierwsza tak poważna sprawa Biura, a akcją dowodzi Tom White, były członek słynnych Texas Rangers.

Źródła zła

Filmowa opowieść Scorsese koncentruje się wokół trzech postaci: Hale’a, Burkharta i jego żony Mollie. Hale’a, który głosi wszem i wobec, że jest przyjacielem Indian, a nawet mówi ich językiem, tak naprawdę interesują tylko zyski, jakie może osiągnąć, oszukując Indian. Hipokryta z krwi i kości wraz ze swoimi pomocnikami nie cofnie się przed niczym w dążeniu do celu. Niezbyt bystry Burkhart stanie się w jego rękach narzędziem, ślepo wykonującym, przynajmniej do czasu, jego polecenia. Dla widza nie jest zagadką, kto stoi za serią zbrodni, jakie spadają na Osagów, bo Scorsese szybko to ujawnia. To raczej studium charakterów, chciwości, refleksja nad naturą grzechu, który degraduje sprawców zła, a jednocześnie niszczy jednostki i społeczność będącą ich ofiarą. To, co w filmie zaczyna się jako love story pomiędzy Ernestem Burkhartem i Mollie, z czasem nabiera znamion tragedii. Bezinteresowna miłość spotyka się z egoistyczną chciwością. Hale jest do końca sobą, czyli wcieleniem hipokryzji, do którego pasuje biblijne: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, ale wewnątrz są drapieżnymi wilkami”. Ernest w znakomitej kreacji Leonarda DiCaprio nie jest w filmie postacią jednoznacznie złą, wydaje się nawet, że stoi przed szansą odkupienia. Pozostaje tylko pytanie, czy ją wykorzysta.

W filmach Scorsese religia często odgrywa ważną rolę. Tak jest również w tym filmie, gdzie bohaterowie, a raczej antybohaterowie, szamoczą się pomiędzy wyznawaną, przynajmniej deklaratywnie wiarą, a tym, jak naprawdę żyją. Przykładem może być chociażby scena, kiedy Mollie na początku znajomości z Ernestem pyta go, dlaczego, skoro mówi, że jest katolikiem, nigdy nie widziała go na Mszy. Warto również zwrócić uwagę na postać księdza, któremu Mollie Burkhart zwierza się ze swoich podejrzeń.

W filmie 81-letniego reżysera wspaniałą kreację, oprócz DiCaprio, stworzyła Lily Gladstone w roli Mollie. W sposób niezwykle subtelny oddała uczucia, jakie przeżywa bohaterka, poczynając od beztroski i radości, aż do zwątpienia i rozpaczy ogarniających ją w chwili, kiedy zaczyna zdawać sobie sprawę z położenia, w jakim się znalazła.

Czas krwawego księżyca, reż. Martin Scorsese, wyk.: Leonardo DiCaprio, Lily Gladstone, Robert De Niro, Jesse Plemons, USA 2023

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.