Jeden w kilku

Barbara Gruszka-Zych

GN 20/2011 |

publikacja 22.05.2011 21:00

Na II Festiwalu Miłosza w Krakowie jeszcze raz okazało się, jak wielowymiarowy jest noblista. Ale też jak bardzo katolicki.

Panel „Zrozumieć Rosję”: Grzegorz Przebinda, Natalia Gorbaniewska fot. Roman Koszowski Panel „Zrozumieć Rosję”: Grzegorz Przebinda, Natalia Gorbaniewska

Równolegle do spotkań poetyckich w Collegium Novum UJ odbywała się sesja naukowa „Miłosz i Miłosz”. 13 maja prelegenci mówili o religijnym wymiarze dzieła autora „To”. Wśród prezentacji znakomitości takich jak Ireneusz Kania, o. Jacek Bolecki SJ, Robert Faggen najwięcej emocji wzbudziło wystąpienie ks. Jerzego Szymika „Miłosz i teologia”. Ten poeta i teolog dogmatyczny wyraziście wykazał, jak bardzo katolickie i chrystocentryczne jest dzieło Miłosza.

Odrzucił jego poszukiwania gnostyczne i ezoteryczne, przez teologów katolickich uznawane za herezję. Pośmiertny spadek zainteresowania dziełami Miłosza diagnozował erozją wyobraźni religijnej, która dotknęła nasze społeczeństwo. – Jeśli wokół Miłosza zrobi się cisza, będzie to świadectwem naszego lęku przed metafizyką w literaturze – powiedział ks. Szymik. O fenomenie jego wierności katolicyzmowi przy pełnej sprzeczności i buntowniczej naturze wspomniała też Helen Vendler – papieżyca amerykańskiej krytyki.

Dla wielu obecnych na sali badaczy literatury i „miłoszologów” wykład ks. Szymika był kijem włożonym w mrowisko. Łukasz Tischner z „Tygodnika Powszechnego” zaprotestował, że interpretacja teologiczna to niesłuszne zawężenie wieloaspektowego dzieła autora „Traktatu teologicznego”. Dla wielu trudna do przyjęcia okazała się oczywistość, że Miłosz był największym poetą religijnym XX wieku.

Ten przykład pokazał, jak skłaniający się ku relatywizmowi są współcześni badacze literatury kształtujący percepcję sztuki. – Jest wiele prawd – bronił swego stanowiska już w kuluarowych rozmowach z ks. Szymikiem Łukasz Tischner. – A ja myślałem, że jedna – odpowiedział autor pracy habilitacyjnej poświęconej teologicznemu wymiarowi dzieła Czesława Miłosza. Relatywizm interpretacyjny, tak zaakcentowany przez dyskutantów, niepokoi o tyle, że oni sami – zwykle wykładowcy uniwersyteccy – „uczą”, jak czytać utwory studentów, a ci – przekazują tę wiedzę swoim uczniom. I tak w obieg wchodzi proponowany przez nich skrzywiony model widzenia autora i jego twórczości.

Nie możemy zapominać, że tomy Miłosza napisane w ostatnim, krakowskim okresie życia były jednoznacznie religijne, a autor „Doliny Issy” przyjął przed śmiercią Komunię św. Wracając do festiwalu: przydał się, żeby przypomnieć, że Miłosz był nie tylko poetą, prozaikiem, eseistą, tłumaczem, ale też myślicielem, znawcą religii, wizjonerem. Niewątpliwie udało mu się to dzięki temu, że do końca ciężko pracował, o czym przypomniała jego osobista sekretarka Agnieszka Kosińska.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.