Kiedy wychodzą demony

GN 23/2011 |

publikacja 09.06.2011 00:15

„Uwikłanie” Jacka Bromskiego to jeden z najlepszych polskich kryminałów. Przedstawia obraz rzeczywistości, z jakim nie mieliśmy do czynienia w polskim kinie.

Kiedy wychodzą demony Materiały dystrybutora Marek Bukowski i Maja Ostaszewska, która zagrała prokurator Szacką

Jacek Bromski realizuje filmy różnorodne gatunkowo. Specjalizuje się w kinie popularnym, a szczególne wzięcie wśród widzów ma jego komedia „U Pana Boga za piecem” i jej kontynuacje. „Uwikłanie” nie jest pierwszym filmem kryminalnym w dorobku tego reżysera. W 1987 roku nakręcił udany, zrealizowany z nerwem dramat kryminalny „Zabij mnie, glino”. Prócz dynamicznej akcji uwagę widzów przykuwała psychologiczna rozgrywka pomiędzy przestępcą a ścigającym go policjantem.

Najpierw była powieść

Podstawą scenariusza „Uwik­łania” stała się powieść Zygmunta Miłoszewskiego pod tym samym tytułem. Był do debiut pisarza w roli autora powieści kryminalnych. I to debiut, który przyniósł mu Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej książki kryminalnej i sensacyjnej w 2007 roku. Doskonale poprowadzona intryga i znakomicie nakreślone tło obyczajowe wyróżniały ją spośród innych polskich powieści tego gatunku. Nic dziwnego, że zainteresowała filmowców jako materiał na scenariusz filmowy. Zdarza się, i to nierzadko, że dobra książka zostaje na ekranie zarżnięta. Bywa też, niestety rzadziej, że z trzeciorzędnej powieści powstaje znakomity film. W wypadku powieści Miłoszewskiego film nie ustępuje książce. Jednak trudno porównywać pierwowzór literacki z ekranizacją, która rządzi się swoimi prawami. Podobnie jak w wielu innych adaptacjach, scenarzyści dosyć swobodnie potraktowali materiał wyjściowy. W powieści śledztwo prowadził prokurator Szacki, w filmie zastąpiła go kobieta, a akcję z Warszawy przeniesiono do Krakowa. Takich zmian, w gruncie rzeczy mało istotnych dla tych, którzy książki nie znają, jest więcej.

Daleko od „Misia”

Wszystko rozpoczyna się jak w klasycznej powieści kryminalnej rodem z Agaty Christie. Mamy tu położony w pobliżu Krakowa luksusowy pensjonat i kilka osób biorących udział w prowadzonej przez psychoterapeutę Rudzkiego terapii grupowej. Rudzki stosuje kontrowersyjny rodzaj terapii metodą Berta Hellingera, tak zwane ustawienia rodzinne. Polega ona na tym, że symbolicznie ustawia się obcych ludzi na miejscu członków rodziny pacjenta. Nawiasem mówiąc, metoda Hellingera, byłego misjonarza, który 16 lat spędził na misji w RPA u Zulusów, a następnie wystąpił z zakonu, jest ostro krytykowana przez wielu psychoterapeutów.

Telak, jeden z pacjentów, którego nastoletnia córka popełniła samobójstwo, a syn jest ciężko chory, następnego dnia po burzliwej sesji terapeutycznej nie przyszedł na śniadanie. Został brutalnie zamordowany. Czy zabił go ktoś z uczestników terapii? Śledztwo prowadzi komisarz Smolar pod nadzorem prokurator Agaty Szackiej, jego dziewczyny z dawnych czasów. Dla pani prokurator, która niedawno trafiła do Krakowa, jest to pierwsza poważna sprawa kryminalna. Do tej pory zajmowała się przestępczością gospodarczą, więc zrobi wszystko, by się wykazać. Nie przypuszcza, że jej wcześniejsze doświadczenia zawodowe mogą się przydać w rozwiązaniu tej, wydawałoby się, wyłącznie kryminalnej zagadki.

Wkrótce Szacka przekonuje się, że śmierć Telaka uruchomiła siły, o których do tej pory nie miała pojęcia, a zagadka goni zagadkę. Klucz do rozwiązania tajemnicy tkwi głęboko w przeszłości. Tyle że nikomu nie zależy na jej wyjaśnieniu. Okazuje się, że ludzie, którzy w czasach PRL-u działali w poczuciu całkowitej bezkarności, decydując o życiu, a nawet śmierci swych ofiar, obecnie nie tylko znakomicie się urządzili, ale są w stanie, dzięki pieniądzom, układom i powiązaniom na najwyższym szczeblu, wpłynąć na losy śledztwa. By wyciszyć sprawę, nie cofną się przed niczym. Niby upiory wyłaniają się z przeszłości, by bronić obecnego, wypracowanego przez lata układu. Dysponują najsilniejszym z możliwych atutem. To oni rozdają karty, stając się depozytariuszami zamkniętych w teczkach tajemnic. A te dają im władzę zarówno nad swoimi ofiarami z dawnych lat, jak i nad tymi, którzy do tej prawdy chcą dotrzeć. Nie tęsknią do PRL-u. Teraz mają się lepiej. Bromski nie owija w bawełnę. W jego filmie brutalna prawda o PRL-u i jego funkcjonariuszach daleka jest od tego, z czego śmiejemy się, oglądając np. „Misia” Stanisława Barei.

Uwikłanie, reż. Jacek Bromski, wyk.: Maja Ostaszewska, Marek Bukowski, Danuta Stenka, Andrzej Seweryn, Olgierd Łukaszewicz, Polska 2011

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.