Kociaki niebanalne

Bogdan Gancarz

publikacja 05.07.2011 07:25

Czytelnicy „Przekroju” kojarzyli go ze zdjęciami pięknych dziewcząt na okładkach, a miłośnicy sztuki – z wysmakowanymi portretami aktorów, malarzy, muzyków, pisarzy.

Kociaki niebanalne   GrZeGorZ KoZaKieWiCZ/gn – Niekiedy portretowani otwierali się na obiektyw dopiero po dłuższej rozmowie – mówi Wojciech Plewiński. U dołu po prawej portret Komedów Wybór ponad 300 zdjęć z ponadpółwiekowego dorobku znanego krakowskiego fotografika Wojciecha Plewińskiego można oglądać w Muzeum Narodowym.

Kronika pewnej epoki

– Kryterium wyboru zdjęć była ich uroda, wartość czy ważność przedstawionych osób i zdarzeń – mówi artysta. Znający dobrze twórczość Plewińskiego Tomasz Fiałkowski z „Tygodnika Powszech­nego” zauważył, że jego fotografie „same w sobie będące dziełami sztu­ki, są dla nas także kroniką pewnej epoki. Pochwyciły najbardziej ulot­ne wrażenia i nastroje”.

Urodzony w 1928 r., mieszkają­cy od 1948 r. w Krakowie, architekt z wykształcenia, od 1957 r. na lat 40 związał się jako fotografik z tygo­dnikiem „Przekrój”. Wykonane przez niego portrety pięknych dziewcząt, sławnych „kociaków Plewińskiego”, zdobiły okładki 500numerów pisma. Przez kilkadzie­siąt lat dokumentował także życie artystyczne głównych scen krakowskich, zatrzymując w kadrze spekta­kle Grzegorzewskiego, Jarockiego, Swinarskiego i Wajdy.

Portrety z młodości

Klasyczne, czarno-białe zdję­cia Plewińskiego utrwaliły m.in. sylwetki: grafika Daniela Mroza, kompozytora Krzysztofa Penderec­kiego, redaktora Jerzego Turowicza, historyka sztuki prof. Jacka Woź­niakowskiego, pisarza Sławomira Mrożka, poetów Jerzego Harasy­mowicza i Wisławy Szymborskiej, malarzy Tadeusza Brzozowskiego, Jerzego Nowosielskiego i Stanisła­wa Rodzińskiego, o. Placyda Galiń­skiego z Tyńca (z aureolą wykona­na przy użyciu japońskiej lampy!). Mimo upływu lat, już na zawsze pozostaną młode na portretach Plewińskiego aktorki Anna Dymna i Beata Tyszkiewicz czy skrzypacz­ka Kaja Danczowska.

Kociaki niebanalne   GrZeGorZ KoZaKieWiCZ/gn – Niekiedy portretowani otwierali się na obiektyw dopiero po dłuższej rozmowie – mówi Wojciech Plewiński. U dołu po prawej portret Komedów Wśród  portretów jest  również  słynne już zdjęcie Zofii i Krzysztofa Komedów, zrobione w 1958 r. w zakopiańskim schronisku na Kalatówkach. Dla wielu jest ono kwintesencją  obrazu czułości małżeńskiej. W słoneczny poranek, tuż po przebudzeniu, ona leży przykryta kołdrą, z rozmarzonym spojrzeniem, on zaś, znany już wówczas muzyk jazzowy, ubrany w piżamę, gra coś dla niej na saksofonie, spoglądając przy tym na żonę z czułością.

– Zosia obraziła się na mnie, gdy to zdjęcie zostało wówczas opublikowane. Po latach, gdy pisała książkę o Krzysiu, poprosiła jed­nak o jego przesłanie – wspomina Plewiński.

Bliższe przyjrzenie się portre­tom przekrojowych „kociaków” przekonuje, że nie były to zdję­cia banalne, jakich teraz pełno na okładkach kolorowych czaso­pism. Niektóre z nich, np. modelki z bicyklami w Łańcucie, są skompo­nowane niczym obrazy malarskie, zaś wykonana w 1969 r. fotografia Katarzyny Leszczuk stała się in­spiracją do jednego ze znanych obrazów Jerzego Nowosielskiego.

Plewiński nie miał naturyreportera. Jego zdjęcia nie były efektem szybkiego przyciskania migawki, lecz długich niekiedy przemyśleń. – Zawsze, nie tylko w przypadku spektakli telewizyjnych, ale także przy portretach robiłem notatki koncepcyjne –mówi artysta.

Wystawę„Wojciech Plewiński. Szkice z kultury/szkice z natury” można oglądać w Gmachu Głównym krakowskiego Muzeum Narodowego (al. 3 Maja 1, i piętro) do 28 sierpnia.

TAGI: