publikacja 14.07.2011 00:15
Z pewnością nie wszyscy uczestnicy Slotu trafią od razu do Kościoła, ale przynajmniej jest okazja, by dowiedzieć się, że chrześcijanin to ktoś radosny i twórczy.
Warsztaty taneczne w dawnej bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Michał Szalast
Ogromne, podobno największe na świecie, opactwo pocysterskie, a obok niego pole namiotowe, gdzie chwilowo mieszka prawie 7 tys. młodych ludzi. Piękny kontrast: stare, szacowne, na co dzień niestety opuszczone mury i młodość w całej krasie, żywioł, energia. Słońce praży niemiłosiernie, kiedy wchodzimy na teren Slot Art Festivalu.
Niektórzy uczestnicy chronią się przed upałem w cieniu klasztornych zabudowań i po prostu odpoczywają, jednak większość jest już czymś zajęta. Tańczą, malują, żonglują piłeczkami albo wyplatają wiklinowe kosze. Niby festiwal jakich wiele, ale już na pierwszy rzut oka widać, że różni się od innych imprez tego typu. Ludzie jacyś radośniejsi, nie słychać przekleństw, nie widać agresji. Czy to dlatego, że na festiwalu nie ma alkoholu? Z pewnością także dlatego. Ale jest coś jeszcze, co nadaje tej imprezie smak.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.