W objęcia regionalistów

Andrzej Macura

Dyskusje, jakie toczą się wokół spraw śląskich pokazują, jak wielu ludzi w Polsce zupełnie nie rozumie „pogranicza”.

W objęcia regionalistów

Znajomy był wyraźnie poirytowany. „Łoni blank (całkiem) pogupieli” – zaczął. „A potym sie dziwiom, że Ślązoki chcom autonomii”. Po urlopie raczej nie byłem na bieżąco z tym, co dzieje się w Polsce. Więc szybko mi wytłumaczył. Chodziło najpierw o wypowiedź ministra Pawlaka, że polska gospodarka potrzebuje zalegającego pod Bytomiem (Karbiem) węgla, więc walące się domy trzeba odżałować. Potem o dyskusję, jaka toczy się wokół narodowości jednego z kandydatów do kadry narodowej naszych futbolistów. Miał powiedzieć, że czuje się Niemcem. Sam zainteresowany dementuje, jakoby była to jego opinia, ale „pełnokrwiści” Polacy o takich ludziach wiedzą swoje.

Gorzkie to spostrzeżenia. Parę lat temu niespecjalnie przeszkadzało opinii publicznej, że reprezentował nas syn afrykańskiej ziemi, który nie miał wcześniej z Polską żadnych związków. Tylko podejrzenie o niemieckość budzi takie kontrowersje. I gdy rok wcześniej Polskę zalewała wysoka woda, a po niej ruszyły fliszowe osuwiska z wybudowanymi na nich domami, wszyscy serdecznie ofiarom współczuli. Kto współczuje sześciuset Ślązakom wysiedlonym z kompletnie zniszczonych przez szkody górnicze domów? No cóż. Gospodarka narodowa ma swoje potrzeby. Budżet państwa czerpiący z podatków też. A zastępcze lokale to problem lokalnych samorządów.

W Bytomiu, którego dzielnicą jest Karb, mieszka akurat mnóstwo ludzi „zza Buga”. I chyba dość dziwnie się czują, gdy w obliczu niewątpliwej tragedii są tak przez polskiego ministra traktowani. Ale pewnie się już przyzwyczaili. Dla Polaków, podobnie jak dla Niemców podczas ostatniej wojny, mieszkańcy Śląska, niezależnie od deklarowanej narodowości, to element podejrzany. Bo za dużo tam „wymieszanej krwi”. Nie widzą, że takie traktowanie to najprostszy sposób na wytworzenie wśród mieszkańców Śląska atmosfery przychylności dla wszelkich ruchów domagających się dla tego regionu autonomii.

Nie chcę nikogo urazić, ale mam wrażenie, że „czystokrwiści” Polacy zupełnie nie rozumieją ludzi pogranicza. Nie tylko Ślązaków. Także Kaszubów, mieszkańców Białostoczczyzny (obecność Białorusinów), Suwalszczyzny (mniejszość litewska), Rzeszowszczyzny (mniejszość ukraińska) czy Podhala (pomieszkiwują tam Słowacy). Inaczej nie domagaliby się od nich narodowościowych deklaracji, w których mają swoją polskość definiować przez odcięcie się od innych narodowości. Ciągle powtarzają błąd Polski Ludowej, która nie pozwoliła Łemkom i Bojkom mówić o sobie, że „są stąd”, a uznała ich za Ukraińców. Mieszkam na Śląsku, który przed wiekami należał do Polski, potem przez długie lata do Czech, z którymi przypadł Austrii, a potem do Niemiec. Moi przodkowie mówili po polsku, po niemiecku, trochę po czesku, a rodzinna wieść niesie, że być może także po słowacku (czy węgiersku, bo przecież Słowacja to dawne Górne Węgry). Zostałem wychowany w kulturze polskiej i jest mi ona bardzo bliska. Czy dlatego, że cenię niemiecką solidność, czeskie poczucie humoru albo lubię pobrzmiewające w góralskiej muzyce węgierskie czardasze, jestem gorszym Polakiem? Czy to, że na określenie kieszeni używam czasem śląskiego, staropolskiego i słowiańskiego określenia „kapsa” ma sprawiać, że nie jestem pełnoprawnym obywatelem Rzeczypospolitej? Ci, którzy zachłysnęli się Anglią czy Ameryką i zaśmiecają nasz ojczysty język anglicyzmami są lepsi?

Dwa tysiące lat temu tereny dzisiejszej Polski zamieszkiwali Prasłowianie. W tyglu przemian związanych z wędrówką ludów wszystko się wymieszało. Nie tylko tu. W całej Europie. Ale i później wiele narodów gdzieś znikło (Wizygoci, Burgundowie, Celtowie, Jaćwingowie ), za to wykształciły się nowe  (Ukraińcy, Słowacy). Dlaczego przynależność narodowa ma być tak ważna?  Czy ktoś, kto czuje się po trochu Polakiem, po trochu Czarnogórcem, i żywi sympatię dla swoich starych korzeni Flamandzkich, jest gorszym człowiekiem? Polak piszący „Litwo, ojczyzno moja” jest zdrajcą narodu?

Nie jestem kosmopolitą. Jestem myślącym i mówiącym po polsku człowiekiem i chrześcijaninem. I mieszkam na Śląsku. Z tego powodu ta ziemia i ci ludzie – choć krajobrazy i ludzkie charaktery nie zawsze są tu najlepsze –  budzi we mnie wiele sympatii. Bogu niech będą dzięki, że dla Chrystusa – jak to pisał św. Paweł - nie ma ani Żydów, ani Greków.