Z pola bitwy w 3D

Edward Kabiesz

GN 39/2011 |

publikacja 29.09.2011 00:15

Film „1920 Bitwa Warszawska” Jerzego Hoffmana, chociaż nie do końca udany, jest jednak swoistą rewolucją w polskim kinie.

Z pola bitwy w 3D forum film poland/glinka agency Ks. Skorupka (Łukasz Garlicki) podrywa żołnierzy do ataku

Weteran naszego kina nakręcił film o zwycięskiej wojnie z bolszewikami. Zrobił to od początku do końca w technice 3D. Okazało się, że polskie kino stać na produkcję, która pod względem technicznym śmiało może rywalizować z zagranicznymi kinematografiami, a nawet je wyprzedzać, bo niewiele filmów na świecie powstaje w technice 3D już na etapie realizacji.

Jednocześnie obraz Hoffmana wypełnił największą chyba białą plamę w naszej kinematografii. Dziw bierze, że na film o największym polskim triumfie militarnym od czasów odsieczy wiedeńskiej musieliśmy czekać aż 22 lata, od przełomu 1989 roku. Powstanie tego filmu zawdzięczać należy tylko uporowi i konsekwencji reżysera. Bez tego na powstanie tak wielkiego widowiska czekalibyśmy prawdopodobnie jeszcze kolejne dwie dekady. A warto przypomnieć, że pierwsze filmy o wojnie polsko-rosyjskiej 1920 roku powstały dzięki pomocy państwa jeszcze przed podpisaniem traktatu pokojowego.

Sienkiewicz był lepszym scenarzystą

Prolog filmu jest imponujący. Kiedy wydaje się, że za chwilę pociąg pancerny wyskoczy z ekranu i wjedzie na salę kinową, czujemy się trochę jak widzowie pierwszego pokazu „Wjazdu pociągu na stację w Ciotat” braci Lumière z 1895 roku, kiedy podobno uciekali z sali. Wówczas, by osiągnąć taki efekt psychologiczny, wystarczyła nieruchomo ustawiona na peronie kamera, dziś wymaga to zaawansowanej techniki filmowej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.