Moda na demony

ks. Roman Tomaszczuk

publikacja 18.10.2011 06:30

Zmysłowy człowiek potrzebuje zmysłowych znaków. Tak dociera do świata duchowego. Wie o tym nie tylko Bóg. Wie także diabeł.

Niekiedy chrześcijaństwo adaptowało pogańskie znaki do swojego kultu ks. Roman Tomaszczuk/GN Niekiedy chrześcijaństwo adaptowało pogańskie znaki do swojego kultu
Tak stało się z tzw. krzyżem celtyckim, który w „ochrzczonej” postaci ma zupełnie inne znaczenie niż pierwotnie

Nastoletni Witek Kaptur zwraca uwagę swojemu koledze, że przywieszka, którą nosi, to nie stylizowany krzyż, ale tzw. klucz Nilu. – To znak staro­żytnych Egipcjan, oznaczający życie, płodność lub zapłodnienie przez boga Słońce – wyjaśnia zdumionemu rówieśnikowi. – Co gorsza, dzisiaj jest to talizman ludzi zajmujących się okulty­zmem i wiedzą tajemną. Wiesz, czym jest dla nich? Symbolem rozwiązłości seksualnej. Identyfikujesz się z takim przesłaniem? – pyta retorycznie.

Rozmówca zawstydzony mruczy coś pod nosem. W końcu broni się. – Ale to tylko ozdoba.

Kup pan diabelstwo!

Począwszy od dziewczynek rozczytują­cych się w przygodach czarodziejek, przez na­stolatków sięgających po młodzieżowe tabloidy, aż po hydraulików, dostojne bizneswoman i nobliwe nauczycielki szukające spełnienia we wróżbach, ezoteryce i kosmicznych mocach – wszyscy gonią za szczęściem i są w stanie za­płacić za nie nawet… duszą.

Moda na demony   ks. Roman Tomaszczuk/GN Niektóre z talizmanów zaprzeczających wierze we wszechmocnego Boga – Miłość – Historia religii jest w tym temacie bardzo pouczająca – mówi Paweł Gąsior, który postawił sobie za cel dotarcie do możliwie szerokiego kręgu ludzi, by uświadomić im ślepą uliczkę uza­leżnienia od mocy niewiadomego pochodzenia. – Za każdym razem, gdy ludzie porzucają drogę autentycznych wartości i próbują iść na skróty do nieba, wpadają w pułapkę mielizny duchowej, która raz graniczy ze śmiesznością, a innym razem z satanizmem. Z kultem zła – ostrzega.

Nie ma wątpliwości, że różnego rodzaju amulety ochronne (przeciwko złym snom, uro­kom, złemu losowi itp.) oraz te wabiące szczęście (w miłości, interesach, powodzeniu czy utrzy­maniu władzy) są na stałe wpisane w codzienność człowieka XXI w. – I pewnie jest tak, że jedni zajmują się promowaniem „gadżetów”, które sprzedają dla zysku, inni natomiast liczą na wciągnięcie ludzi w pułapkę wewnętrznego zniewolenia – ocenia Paweł Gąsior.

Jak to działa?

Kupujący żabki na pomnożenie pieniędzy, kamienie związane z astrologicznymi układa­mi czy przywieszki z tajemniczymi znakami robią to bardzo często bezmyślnie. – Kupują, bo to modne, bo koleżanka, bo kolega, bo szef czy krewny już to ma! Co więcej, wygląda, że u nich to działa! Powodzi im się, są uśmiech­nięci, mają kasę albo nadzieję, że wkrótce mieć ją będą. Nam też by się przydało! - wyjaśnia mechanizm Karolina Kowalewska, młoda psycholog z Wałbrzycha. - A ponie­waż zawsze lepiej jest tam, gdzie nas nie ma, to z uzasadnieniem naszych obserwacji nie mamy problemów - dodaje.                                           

Poza tym szczęśliwych posiadaczy magicznych przedmiotów najczęściej nie obchodzi, jak one działają. Skąd w nich ta niezwykła moc, że chronią przed nieszczęściem albo sprowadzają powodzenie i spełniają ma­rzenia. - Naiwność podobno racjonalnie my­ślących ludzi jest naprawdę zastanawiająca - zauważa Paweł Gąsior. - Z jednej strony będą z niedowierzaniem przyglądać się dogmatowi o dziewictwie Matki Boskiej, a z drugiej popędzą do wróżki, żeby tarot za nich podjął życiową decyzję - ironizuje.

Tymczasem faktem jest, że oprócz sytuacji marketingowego mamienia nie brakuje działań, które w ostatecznym rozrachunku sprowadzają nieszczęście zniewolenia, dręczenia i prześlado­wania duchowego. Egzorcyści mogliby o tym opowiadać godzinami. Wszystko zaczyna się od podważenia pierwszego przykazania. Od poddania w wątpliwość, bardziej albo mniej świadomie, że Bóg jest Bogiem.

Daj się przekonać!

- Nauczanie Kościoła jest jed­noznaczne - powinniśmy się wystrzegać wszelkich praktyk wróż­biarskich czy magicznych. Czemu? Ponieważ wierzymy, że Bóg jest wolny w swym działaniu dla zbawienia (szczę­ścia wiecznego), a jeśli nawet posługu­je się świętymi znakami (krzyż, oleje itp.), to czyni to jedynie dla łatwiejszego objawienia ludziom swej miłości - mówi ks. Krzysztof Ora, dogmatyk. Podkreśla, że znaki te nie mają żad­nej siły same z siebie. - Inaczej jest w sytuacji, gdy człowiek oddaje swoje życie mocom, albo nieokreślonym, albo wręcz przeciwnym Bogu. Gdy rezygnuje z odpowiedzialności i zrzuca ją na wyroki obcych mu, a nierzadko wrogich sił - wyjaśnia.

Wróżenie z kart, noszenie „cudownych” ga­dżetów i talizmanów, studiowanie senników, korzystanie z porad numerologów, astrologów i innych magów jest zaprzeczeniem zawierze­nia się Bogu. Porzucenie Jego drogi prowadzi do iluzji niezależności i rzekomego panowania nad światem, życiem czy losem. Co gorsza, takie postępowanie nie tylko nie rozwiązuje ludzkich problemów, ale nierzadko wręcz ich przysparza.

- Znaki są nośnikiem konkretnej rzeczywisto­ści, na którą się otwieramy, gdy decydujemy się je przyjąć, uznać je, zawierzyć ich sile - ostrzega duchowny. - Skutki takiej nierozwagi mogą być opłakane.

Powiedzcie to innym

Łukasz wygląda na normalnego młodego człowieka. Nikt by nie podejrzewał, że w jego sercu kryje się mroczna tajemnica wyniszczenia i zdezorien­towania. Jako nastolatek fascynował się satanizmem. Traktował go jednak jako sposób wyrazu młodzieńczej niezależności. Zapewniał, że zachowuje mentalny dystans do tego, jakiej muzyki słucha, jak się ubiera i jakie zasady wyznaje. - To miała być zabawa. I była. Całkiem długo - opowiada. - Kiedy z tego wyrosłem, kiedy poszedłem na studia, zauważyłem, że brakuje mi starej pewności siebie. Niepokój narastał. Wreszcie stwierdziłem, że nie wytrzymam napięcia i… posłuchałem rady koleżanki, która zaprowadziła mnie do wróżki.

Dzisiaj mówi o tym z zażenowa­niem, ale wtedy, przyparty do muru, nie miał nic przeciwko temu. - Oprócz postawienia mi wróżby z ta­rota kobieta podająca się za wróżkę kazała mi nosić tzw. biały pentagram, czyli taki, w którym w odróżnieniu od satanistycznego wierzchołek jest zwró­cony do góry. Miało to odczynić uroki rzucone na mnie przez satanistów - wspomina.

Ciąg dalszy tej historii jest taki sam jak w tysiącach innych życiorysów ludzi uwikła­nych w świat demonów. Eskalacja poszukiwań ezoterycznych. Coraz częstsze wizyty u wróżek i wróżbitów. Uzależnienie od magicznych przedmiotów. Astrologiczne wykresy decydujące o coraz bardziej przyziemnych sytuacjach. - Zacząłem się bać świata! - mówi.

Zamknięcie się w sobie i bierność zaniepokoiła najbliższych. - Stałem się marionetką szarlatanów, naciągaczy i diabła - wyznaje. Dopiero wizyta u egzorcysty otworzyła chłopakowi oczy.

To działa!

- Pokładanie wiary w przed­miotach martwych jest poważ­nym wykroczeniem duchowym, odsuwaniem się od łaski Bożej - ostrzega ks. Krzysztof Ora. - To może prowadzić do mimowolnego otwarcia się na działanie złego ducha.

Posiadacze talizmanów bronią swoich decyzji o oddaniu się w ich moc, argumentując, że dostrzegają ich pozytywne działanie. - Egzorcyści nie dają szans łudzeniom. Ich praktyka wodzi, że wiele stanów psychicznych, a szczególnie duchowych, ma swoje źródło w odwróceniu się od Boga ży­wego - mówi Paweł Gąsior. - Depresje, pogorszenie nastroju, trudności w modlitwie i przyjmowaniu sakramentów - to główne ob­jawy „talizmanowego” zatrucia duszy - wylicza.

Plakat „Czy wiesz, co nosisz?” zna każdy, kto odwiedził ostatnio Jasną Górę. Tam w widocz­nym miejscu paulini umieścili informację o za­grożeniach i znaczeniu symboli zauważanych nawet u pobożnych pielgrzymów. - Do najczęściej noszonych można zaliczyć krzyż egipski (klucz Nilu), symbol ying-yang, zabobonną czer­woną nitkę czy przeplataną wstążkę, talizmany anielskie. Jednak szczytem popularności cie­szy się pierścień Atlantów - zaznacza P Gąsior.

Dobry na wszystko

- Popularność tego talizmanu jest pew­nie związana z obowiązującą modą. Znak ten swe źródło ma w ruchu New Age - mówi Pa­weł Gąsior. - Według legendy, pierścień ten odnaleziono w egipskich wykopaliskach i ma pochodzić z mitycznej Atlantydy. Noszący go oczekują, że poprawi ich zdrowie zdolności parapsychologiczne. Będzie chronił ich przed urokami oraz zdarze­niami losowymi (agresją, wypadkami, kradzieżami). Ale to nie wszystko, pierścień ma wypełniać „pozytywną energią” każdego, kto go nosi - wylicza.

Jeśli niektórzy z polskich księży egzorcystów ostrzegają, że talizman ten pojawia się bardzo często na początku drogi prowadzącej do okultyzmu, to trzeba za­dać pytanie, czy katolik, nawet ten „niedzielny” czy „odświętny”, może go traktować choćby jako biżuterię? - Przestrzegałbym przed taką lekkomyślnością - mówi ks. Krzysztof Ora. - Znaków świętych, kierujących nas do Boga żywego, sensu i celu naszego życia, mamy cał­kiem sporo. Najczęściej mają one także cenne walory estetyczne, więc nawet z takich powo­dów nie trzeba uciekać się do dwuznaczności talizmanów - zauważa. - Poza tym znaki, z którymi się identyfikujemy, nie mogą się wykluczać! Założenie medalika św. Benedykta, czy Cudownego Medalika albo znaku zbawie­nia, krzyża, jest nie do pogodzenia z noszeniem innych, obcych i wrogich naszej duchowości symboli - podkreśla.

Daj mi krzyż życia

Dla Witka akcja Pawła Gąsiora jest ważna. Jeśli uda się doprowa­dzić do tego, by w każdej szkole pojawił się plakat wyjaśniający prawdziwe znaczenie znaków i symboli używanych przez młodych ludzi, wtedy oni sami, a przez nich  także ich rodzice poznają niebezpieczeństwo, jakiemu się poddają, będą mogli uchronić się przed kon­sekwencjami owego błędu lub ignorancji

- Oczywiście nie będziemy zrywać z szyi dzieci Młotów Thora, „krzyży celtyckich” czy innych tali­zmanów ale chcemy dać im i ich ro­dzicom szansę na zastanowienie się, po czyjej są stronie, komu ufają, w kim szukają orędownika i skąd ma dla nich nadejść wyba­wienie - zapewnia inicjator akcji.