Miłość i sąsiad zza górki

Urszula Rogólska

publikacja 27.10.2011 07:12

– Przed ostatnim spektaklem odbierałyśmy z pracowni plastycznej foldery dla widzów. Na jednym, przypadkowo, wydrukowało się zdjęcie papieża: Jan Paweł II z podniesionym kciukiem. Spojrzałyśmy na siebie... Uda się!

Miłość i sąsiad zza górki Urszula Rogólska/GN Scena uczty z Miłosiernym Ojcem w spektaklu „Miłość mi wszystko wyjaśniła”. Jak zawsze – aktorzy z Zagórnika zapraszają widzów do współudziału w przedstawieniu

Tam niedaleko droga zakrę­ca, jest kolejna górka i tam już jest koniec świata – żartuje Barbara Surzyn z liczącego dwa tysiące mieszkań­ców Zagórnika koło Andrychowa. A na tym końcu świata można spotkać miejsce naprawdę niezwyczajne – Teatr Ekspresji, którego spektakle nierozerwalnie łączą świat materii i ducha, przyciągając tłumy widzów z całej okolicy.

Barbara Surzyn, na co dzień psycholog, jest inicjatorką i głów­nym reżyserem spektakli, których scenariusze – jak sama mówi – tka­ją się nieustannie aż do kolejnego występu. Na życzenie widzów, w kolejną rocznicę wy­boru kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, grupa wystawiła po raz drugi widowisko „Miłość mi wszystko wyjaśniła”. Pantomima, światło, dźwięk, niekonwencjonal­ne rozwiązania scenograficzne, ale przede wszystkim – sceniczna au­tentyczność aktorów. Na to czekali widzowie.

Panie na prawo

– Nasz teatr to miejsce spotka­nia. To nie tylko oglądanie, bycie widzem. To także uczestniczenie, prawdziwe spotkanie ludzi – podkreśla Barbara. – Nie siedze­nie przed ekranem, obrazem, ale przeżycia doświadczane razem z innymi ludźmi tu i teraz, tworze­nie więzi. Dlatego to tak ciekawe i inspirujące.

Razem z nią pomysły na teatr tworzy jej siostra Małgorzata, na co dzień kierująca Wiejskim Domem Kultury w Zagórniku, a także – w miarę możliwości – pozostała siódemka ich rodzeń­stwa z rodzinami, 80-letnia mama Maria, instruktorzy placówki i... liczna rzesza mieszkańców Zagórnika: dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy.

Zaczęli kilka lat temu od jase­łek. Ostatnie były niekonwencjo­nalne, zatytułowane: „Boże Na­rodzenie w obrazach radosnych tajemnic Różańca Świętego”. Każda sztuka to ich własny scenariusz. Wyjątkiem była „An­tygona” Sofoklesa, wystawiona dwa lata temu 13 grudnia. To była także ich pierwsza sztuka, w której pojawiło się słowo mówione. Nie­przypadkowa była data premiery - rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Aktorzy udowadniali, że rządy bez poszanowania praw Boskich prowadzą do zguby. To w tym spektaklu bardzo mocno zaangażowali także publiczność.

- Już przy wejściu podzieliliśmy widownię - opowiada Basia. - Pa­nie na jedną stronę widowni, pa­nowie na drugą. Obie grupy two­rzyły greckie chóry. To był celowy zabieg - uświadomić sobie, kim jestem w takiej, a nie innej grupie, poczuć siłę czy słabość męskości, kobiecości. Chyba trudno być wte­dy tylko obojętnym widzem...

Kształt miłości

Do wystawienia „Antygony” zainspirował ich... sąsiad zza górki. Za górką są bowiem Wado­wice, nierozerwalnie związane z postacią Karola Wojtyły - bł. Jana Pawła II. Sam cytował swoją rolę z tej sztuki podczas słynnego spotkania na wadowickim rynku.

- Ojciec Święty jest w tej na­szej zagórnickej rzeczywistości stale obecny. Seniorzy spotyka­ją się zawsze w Dniu Papieskim i w urodziny papieża. Nasz teatr to też z jego inspiracji - on sam przez teatr przyciągał ludzi do siebie i prowadził do Pana Boga.

Kolejny spektakl Teatru Eks­presji, to znowu inspiracja Janem Pawłem II, jego pielgrzymowa­niem i hasłem jego pielgrzymki: „Bóg jest Miłością” – „Ab amore ad caritatem”.

– Aspirujemy do tego, by wszystkie nasze sztuki były o mi­łości – mówią siostry Surzyn. – To nie slogan, miłość naprawdę jest najważniejsza w życiu. Kiedy ona ma właściwy kształt, wszystko układa się jak należy. Sztuka „Ab amore...” mówi o miłości, która w dzisiejszym świecie jest my­lona z namiętnością, ulotnością, erosem, i tej prawdziwej, która jest ofiarnością i miłosierdziem.

Najnowszy spektakl, który widzowie mogli zobaczyć w An­drychowie, miał swoją premierę w Zagórniku, w te­goroczną uroczystość Bożego Cia­ła. I znów inspiracją są papieskie słowa: „Miłość mi wszystko wyja­śniła, Miłość wszystko rozwiązała, dlatego uwielbiam tę Miłość, gdzie­kolwiek by przebywała...”.

– W Bożym zamyśle stworze­nia od początku chodzi o miłość. Często błądzimy, szukamy, doko­nujemy złych wyborów, ale miłosierny Ojciec zawsze na nas czeka – mówią autorki przedsięwzięcia.

Spektakl obejmuje osiem scen – od stworzenia, przez odejście człowieka, zdrady miłości, ulega­nie pokusom, walkę dobra ze złem, po... opiekuńczość matki w każdej sytuacji i powrót w ramiona ojca. Fascynujące są elementy scenografii, stroje aktorów, gesty, symbolika, gra świateł, doskona­le dobrana muzyka – widzowie siedzą jak zaczarowani.

Chodzi o twórczość

Po każdej sztuce przychodzą nowi ludzie, którzy chcieliby przy­łączyć się do zespołu. – Tu chodzi o twórczość. Każ­dy może dołożyć swoją cegiełkę, swoje pomysły, życiowe doświad­czenie, własne przeżycia duchowe – mówi Basia.

Wszyscy zgodnie podkreślają, że główne pomysły są reżyserki Basi. A Basia mówi: – To nie tak... Pomysły są darowane. To, co jest twórcze, nie pochodzi od samego człowieka. Nie byłabym w stanie sama tego wymyślić. W twórczości człowiek spotyka się z Bogiem. Po­mysły są najczęściej jak olśnienie.

– To prawda – dodaje Małgo­sia. – Czujemy wstawiennictwo Jana Pawła II. Mamy poczucie błogosławieństwa z nieba. Za­wsze przed spektaklem wspól­nie się modlimy. A niezwyczajne sytuacje wręcz się nam mnożą! Przygotowujemy „Antygonę”. Chcemy, by sceną był okrągły podest, a widzowie będą sie­dzieli jak w amfiteatrze. Brakuje nam części podestu. Ktoś mówi – a może w kościele się coś znaj­dzie. Na życzliwość księży, zawsze możemy liczyć, więc idziemy na poszukiwania podestu. Ten nasz z domu kultury ma wysokość 32 cm. Szukamy w kościele i... znaj­dujemy idealny – też ma 32 cm!

Innym razem podczas tworzenia zespołu aktorów do „Antygony”, nie ma osoby, która odegra rolę Strażnika. Przychodzi dawno niewidziany kolega – już doro­sły mężczyzna, który kiedyś grał w teatrze. Zgadza się z miejsca! Albo sytuacja z ostatniego spektaklu - potrzebujemy dwóch me­talowych mis oraz dwóch dużych drewnianych skrzyń. Już przeli­czamy, czy starczy nam funduszy na to wszystko - bo my pracujemy systemem oszczędnościowym. „Chyba są za duże przeszkody, może to nie jest wola Boża” - zapał Basi gaśnie. A tu kolega mówi -przecież macie takie w garażu, pa­miętam jak ostatnio robiliście tam porządki. A nasza siostra dodaje - mam dwie skrzynie, takie z wie­kami. Ale tylko dwie... A nam aku­rat dwie były potrzebne!.

A sytuacja z drukarni, kiedy odbierali foldery pełni obaw, czy spektakl się uda, czy nie za mało prób - i to omyłkowo wydruko­wane zdjęcie papieża z gestem: „będzie OK”...

Basia dodaje: - Często zasta­nawiam się nad rozwiązaniami scenicznymi, i rozwiązania też przychodzą w niecodziennych sytuacjach. Myślałam, jak pokazać Trójcę Świętą. I akurat czytam „Dzienniczek” siostry Faustyny - gdzie jest napisane „w pewnej chwili zastanawiałam się o Trójcy Świętej, o istocie Bożej. Koniecznie chciałam zgłębić i poznać, któż jest ten Bóg... W jednej chwili duch mój został porwany jakoby w zaświa­ty, ujrzałam światłość nieprzy­stępną, a w niej jakoby trzy źródła jasności ...”. I ten pomysł próbowaliśmy urzeczywistnić na scenie...

Myśląc o planach, Basia doda­je: - Nie wiem, jaka będzie nasza kolejna sztuka... Pewnie o miłości. W każdym z nas jest obecna twór­cza miłość Boża. Każdy, w każdym wieku może coś dać z siebie innym. Marzy mi się, żeby zaangażować tak naprawdę wszystkich z Zagórnika i zrobić ogromny spektakl, w którym wystąpią różne grupy, tak by na scenie i poprzez scenę dać szansę na dialog, na spotkanie, na wyjście z hermetycznych grup i stworzenie czegoś wspólnie, pewnej całości, która jest wewnętrz­nie różnorodna, jak różnorodne są osoby i grupy ją tworzące, ale która jest harmonijna. I o tę harmo­nię, Bożą Harmonię nam chodzi.

To życie jest sztuką

Barbara Surzyn, reżyser Teatru ekspresji, mówi: - Kiedy zaczynamy pracę nad kolejnym spektaklem, nie ma gotowego scenariusza. Spotykamy się i współtworzymy razem wszystko - od pomysłów na sceny po stroje i fryzury. Czasem się spieramy a nawet kłócimy Teatr to praca grupowa, współodpowiedzialność. Teatr jest bardzo dobrym narzędziem, żeby wychodzić ze swojego egoizmu, ze swojej utartej roli, uczyć się empatii. Sporo w naszym składzie młodzieży. Próbujemy dać jej pomysł - jak być twórczym. Miłość jest twórcza. Bóg jest twórczy i twórczość dał nam jako coś najcenniejszego. I chodzi o to, żeby każdy, będąc w teatrze, mógł swoją twórczość rozwijać.

Małgorzata Surzyn, współtwórczyni Teatru ekspresji, mówi: - Teatr jako forma działalności artystycznej i forma mojej pracy zawodowej jest mi bardzo bliski od dawna. Widzę, ile dobra niesie w życie człowieka nie ekran, nie monitor, nie masowa rozrywka w postaci suto zakrapianych alkoholem festynów, ale żywe i prawdziwe spotkanie człowieka z człowiekiem. To wielki luksus w dobie dzisiejszego trendu do alienacji i powierzchownych kontaktów. Kiedyś założyliśmy ze znajomymi amatorski teatr Bar-le-duc w Andrychowie. Graliśmy głównie sztuki Becketta. To było bardzo twórcze. W obecnych naszych działaniach szukałam sztuki, która daje prawdziwą radość, nadzieję, która zachęca do poszukiwań wartości, dla których warto żyć. nasz teatr taką możliwość daje…

Monika Siekanka-Osowska, instruktor Domu Kultury w Zgórniku: - Tym teatrem żyjemy wszyscy tutaj, w Domu Kultury, ale i w całym Zagórniku. Publiczność zawsze szczelnie zapełnia niemałą salę. Pomagam głównie technicznie - trzeba przygotować elementy dekoracji, przeprasować stroje, coś pomalować, przyozdobić. Każdy, kto chce, znajdzie tutaj zajęcie dla siebie. Choć nie występuję na scenie, zawsze przed premierą czuję lekki stres - czy wszystkiego dopilnowaliśmy, czy się uda. Potem oddycham z ulgą. Zawsze się udaje. I zawsze ma być tak, jak wyszło na scenie!

Bernadetta Polak, aktorka Teatru ekspresji, mówi:  - W spektaklu „Miłość mi wszystko wyjaśniła” gram rolę anioła. To przedstawienie to nie tylko teatr. Można je przenieść na nasze codzienne życie - każdy z nas musi wybierać między dobrem albo złem. Czasem zapominamy czym jest miłość - taka prawdziwa, która przebacza i uczy przezwyciężać problemy. Mam nadzieję, że w tym spektaklu pokazujemy, że to możliwe i że warto.

Kaudia Mazanek, aktorka Teatru ekspresji, mówi: - Mam podwójną rolę - najpierw jestem dobrym aniołem, potem złym. To, co pokazujemy na scenie, to nie wszystko - każdy spektakl poprzedzają nasze spotkania, próby, sytuacje, kiedy razem musimy rozwiązać problemy, kiedy szukamy dobrego wyjścia, kiedy tak naprawdę się poznajemy. Dużo rozmawiamy o tym, co chcemy przekazać. Bo to nie jest tylko odegranie roli.

TAGI: