W co się bawić?

Szymon Babuchowski

Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni i brakuje nam sił na bardziej wyszukaną, twórczą rozrywkę.

W co się bawić?

Obok bloku, w którym się wychowałem, znajduje się boisko. Nie pamiętam z dzieciństwa ani jednego dnia, w którym nie odbywałyby się tam jakieś mecze. Może tylko ekstremalna pogoda zniechęcała nas czasem do gry w piłkę, ale w zwykły dzień trzeba było wręcz walczyć o miejsce na boisku. Futbol zaczynał się zaraz po szkole i trwał do późnych godzin wieczornych. Teraz, gdy odwiedzam to miejsce, niemal zawsze jest ono puste.

Podobną zmianę zaobserwowałem podczas rozmowy ze znajomymi studentami. Chcąc przypomnieć sobie dawne czasy, zapytałem ich, do jakich teraz się chodzi knajp. – Po co? – w ich głosach usłyszałem zdziwienie. – Nnno, żeby się spotkać, pogadać – wybąkałem, zbity z tropu tym pytaniem. – Pogadać to sobie można na Facebooku – usłyszałem w odpowiedzi. Miałem jeszcze resztki nadziei, że może to jednostkowy przypadek. Ale rozwiali je koledzy pracujący na uczelni, którzy uświadomili mnie, że dzisiejsi studenci często nie znają się nawzajem nawet w obrębie jednej grupy.

Co łączy te dwie sytuacje? To, że zmienił się sposób spędzania wolnego czasu. Jak wynika z badań CBOS, dziś ponad 52 proc. Polaków w wolnych chwilach najchętniej ogląda telewizję. 36 proc. osób zaznaczyło w ankiecie, że angażuje się w życie rodzinne, 27 proc. „siedzi, leży odpoczywa”, 24 proc. chodzi na spacery, 22 proc. wysypia się. Co ciekawe, prawie co trzeci Polak deklaruje, że chciałby wyjeżdżać za miasto, ale tego nie robi. Podobnie jest z imprezami kulturalnymi – aż 18 proc. naszych rodaków nie uczestniczy w nich, choć chciałoby.

Jesteśmy coraz bardziej zmęczeni i po pracy zwyczajnie brakuje nam sił na bardziej wyszukaną, twórczą rozrywkę. A dostępność świata „na kliknięcie” – pilota lub myszki – rozleniwia; sprawia, że nie chce nam się w ogóle wychodzić z domu. Ten model zachowań, siłą rzeczy, przenosi się także na młodsze pokolenie, które nie pamięta życia bez internetu, telefonów komórkowych i odtwarzaczy mp3. Dla wielu z tych młodych ludzi oglądanie seriali, czatowanie albo granie w gry wideo jest o wiele bardziej atrakcyjne od rozrywki na świeżym powietrzu.

A co jeśli potrzeba choć minimalnej aktywności fizycznej wypchnie nas jednak poza cztery ściany? Najczęściej zmierzamy wówczas do centrum handlowego, które łączy w sobie wiele funkcji. Jest jednocześnie sklepem, restauracją, wesołym miasteczkiem, namiastką parku, po którym się spaceruje, i stadionu, gdzie rozgrywają się igrzyska. Dla niezbyt wybrednych konsumentów – także placówką kulturalną (czasem przyjedzie Doda albo nawet Paris Hilton). Ba, niektórym wystarcza nawet za świątynię! W rzeczywistości jednak to łatwe przechodzenie z jednej aktywności do drugiej nie jest niczym innym, jak przeniesionym w realną przestrzeń klikaniem. Przeskakujemy z kanału na kanał – z zakupów do McDonalda, z placu zabaw do siłowni. Ale tak naprawdę nigdzie nie spędzamy zbyt wiele czasu. Ślizgamy się tylko po powierzchni. Tak urządzony czas wolny może w pewnym stopniu integrować rodzinę (o ile wybiera się do takiego centrum razem i niezbyt często), jednak nie pozostawia już miejsca np. na życie towarzyskie. A żeby mogły się rodzić przyjaźnie, potrzebne jest spotkanie, rozmowa, wspólne zmęczenie i siedzenie przy stole.

Ci, którzy wiedzą, jak nasze potrzeby przekuć w biznes, pomyśleli także i o tym. Dlatego oprócz centrów handlowych powstają specjalne centra rozrywki, które kuszą nas ściankami wspinaczkowymi, kręglami, siłownią, bilardem, salonem gier. Integrować, choć może nieco bardziej rodzinnie, mają też multipleksy, aquaparki czy wyrastające ostatnio jak grzyby po deszczu w całej Polsce – dinoparki. Warto docenić każdy rodzaj aktywności, który każe nam oderwać się od ekranu i wyjść z domu, by spędzić trochę czasu z drugim człowiekiem. Choć trudno jednocześnie nie zatęsknić do meczu rozgrywanego na osiedlowym boisku czy zwykłego wesołego miasteczka z kręcącą się karuzelą. Do czasów, w których stadiony nie były miejscami rzezi, a słowo „dyskoteka” nie oznaczało nocnego klubu. Cóż, trzeba się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości; poszukać takich miejsc, w których jeszcze można się spotkać. Niekoniecznie musi to być hipermarket. Zawsze można, na przykład, wyjechać w góry.