Nie wolno uciekać

Edward Kabiesz

GN 43/2011 |

publikacja 27.10.2011 00:15

W filmie Morettiego „Habemus Papam” kardynałowie modlą się, by ich nie wybrano na następcę św. Piotra.

Nie wolno uciekać materiały dystrybutora W filmie Morettiego Nanni Moretti jako psychoanalityk i Michel Piccoli w roli papieża, który nie chce być papieżem

Po śmierci papieża na Placu św. Piotra tłumy wiernych wyczekują, by nad Kaplicą Sykstyńską pojawił się biały dym. Od wieków w czasie konklawe kardynałowie zostają całkowicie odcięci od świata. Obradują „pod kluczem”. Tak jest i tym razem. Jednak głosowania przedłużają się. Kardynałowie w myślach błagają, by wygrana, czyli wybór na tron papieski, ich ominęła. Ostatecznie faworyci przegrywają, a kolejnym papieżem zostaje kard. Melville z Francji. Nie był faworytem, a Bóg nie wysłuchał jego modlitwy. Zgodnie z zasadami, kardynał głośno wyraża swoją zgodę na decyzję konklawe. Teraz, po przebraniu w szaty pontyfikalne, ma przemówić z balkonu do zgromadzonego tłumu. I tu następuje rzecz niesłychana. Papież, sparaliżowany strachem, oświadcza, że nie jest w stanie tego zrobić. Wraz z zaskoczonymi kardynałami wraca do papieskich apartamentów, a rzecznik prasowy Watykanu (w tej roli Jerzy Stuhr), robi wszystko co może, by jakoś wytłumaczyć mediom zaistniałą sytuację, nie dopuszczając do sensacji.

Nanni Moretti, autor głośnego „Pokoju syna” czy „Kajmana”, ostrej satyry na Berlusconiego, w którym przedstawił go jako prostaka i głupca, ma wyraziste poglądy lewicowe, chociaż w swoich filmach potrafi przyłożyć i lewicy. Jest ateistą, ale w „Habemus Papam” nie poszedł w ślady wielu przedstawicieli środowisk artystycznych, którzy bezpardonowo rozprawiają się z Kościołem. Reżyser nie atakuje Kościoła frontalnie. A taką metodę wybrało wielu prominentnych przedstawicieli środowisk artystycznych, czego przykładem chociażby ostatnie wypowiedzi Susan Sarandon o papieżu-naziście. W jego filmie nie znajdziemy śladu skandali, które w ostatnim okresie wstrząsnęły Kościołem, a które stały się głównym atutem w rękach jego wrogów. Moretti raczej podszczypuje niż atakuje, co z kolei nie spotkało się z pozytywnym przyjęciem przez recenzentów zarzucających mu, że w „Habemus Papam”, w obawie przed reakcją katolików, poszedł na kompromis.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.