• paszczyk2
    17.09.2019 12:31
    "Paradoksem jest, że kinowy film o Piłsudskim powstał dopiero teraz. Wydawałoby się, że osoba tak znana i czczona w okresie II Rzeczpospolitej, powinna była zainteresować twórców..." - niestety, ja tu nie widzę paradoksów, tylko zmowę pseudo-elit filmowych. Jeśli trzeba, to nawet Zanussiemu "umilą życie", gdy będzie chciał pokazać obraz niemiły paniom zasiadającym w gremiach decyzyjnych (vide historia finansowania filmu "Ciało obce"). Dobrze, że reżyser znalazł forsę i dokończył film a nie wycofał się "raczkiem".

    Nasz narodowy plan filmowy to, że tak powiem, "krajobraz po Wajdzie". Filmów nie ma o osobach, których życiorysy nie tylko są inspirujące, ale nawet stanowią gotowe scenariusze na miarę hollywoodzkich superprodukcji. Niedawno wyszły dwa filmy o Polskich lotnikach w Anglii, ale trochę poniewczasie, bo Czesi narzucili światu swoją narrację już w 2001 roku ("Ciemnoniebieski").

    Piłsudski OK. Ale gdzie takie postacie jak Irena Sendlerowa (nikt by o niej nie wiedział, gdyby w USA dwie uczennice nie wyszukały jej na stronie Jad Waszem, bo potrzebowały czegoś do wypracowania)? A rotmistrz Pilecki? Gdyby takie filmy powstały i odniosły kasowe sukcesy międzynarodowe, czyjej narracji najbardziej by zaszkodziły? Dlatego się ich nie produkuje. Poza tym, jeszcze Polacy przestaliby się czuć aż tak "kiepscy" i co wtedy? Uderzać trzeba w "kler", wychowywać "katoli" do apostazji, a nie budować dumę narodową.

    Ja więc paradoksów tu nie widzę. Kulturę, uniwersytety, sądy... co jeszcze trzeba "odbić", abyśmy - gdy już skończy się nasze tu pielgrzymowanie - mogli spojrzeć w oczy Warszawskim Dzieciom?
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości