O piękno nikt nie ma pretensji

Niezwykła kolorystyka wnętrza świątyni w Zagwiździu po prostu oszałamia. Harmonizują w niej ze sobą mocne, głębokie kolory, jak w bizantyjskich ikonach mające teologiczne znaczenie.

Do kościoła w Zagwiździu można wejść przez trzy przedsionki: turkusowy, ultramarynowy i fioletowy! A to dopiero zapowiedź feerii kolorów, architektonicznych detali i wyposażenia, które z niezwykłą starannością i wybitnym smakiem artystycznym zaplanował i wykonał (wraz z entuzjastycznie pracującymi 94 lata temu przy budowie parafianami) pierwszy proboszcz i budowniczy zagwiździańskiego kościoła ks. Franciszek Ogórek.

W odcieniu krwi
Kiedy w 2007 r. do Zagwiździa przyszedł jako proboszcz ks. dr Alfred Skrzypczyk, miał już za sobą wyróżnioną przez ministra kultury renowację polichromii drewnianego kościoła w Kozłowicach. W Zagwiździu rozpoczął prace przy świątyni od jej zewnętrznej strony i obejścia. W 2013 r. zabrano się za wnętrze.

– Wcześniej kościół był już dwukrotnie przemalowywany. Niestety, w trakcie remontów zniszczona została bogata sztukateria zdobiącą nawę główną, całkowicie zmieniono kolorystykę wnętrza – tłumaczy ks. Skrzypczyk. Powrót do pierwotnej kolorystyki nie był jednak prosty, bo w czasie pierwszego przemalowania zeszlifowano oryginalną warstwę farb.

– Musieliśmy tych kolorów szukać, przeprowadzając odkrywki w miejscach, do których nie dotarli ówcześni malarze: pod świecznikiem, pod kropielnicą w przedsionku, za futryną drzwi, za ołtarzem – tłumaczy proboszcz. A jakie to kolory? Ciemna czerwień ścian (bo kościół w zamyśle budowniczych miał być w kolorze krwi), mocna zieleń prezbiterium i chóru, żółcienie i pomarańcze, brąz masywnych filarów, złote i srebrne akcenty zdobień.

– Początkowo ludzie byli zaskoczeni, bo z wnętrza białego, choć zabrudzonego, kościół stał się ciemny. Dodatkowo wnętrze było zaciemnione przez rusztowania. Ale potem ludzie docenili tę zmianę i teraz mówią: można się w naszym kościele dyskretniej pomodlić. Kościół powinien jakąś intymność zapewniać. Żebym ja się dobrze w nim czuł, także wtedy kiedy przychodzę pokajać się przed Bogiem, a nie chcę tego manifestować przed innymi – mówi ks. Alfred Skrzypczyk.

W kościele nie może być jak w domu
Pieczołowita renowacja wnętrza trwała ponad rok: malowanie, odnowa polichromii, dopieszczanie szczegółów, renowacja kasetonów i rzeźb. – Było to możliwe dzięki comiesięcznym parafialnym kolektom specjalnym, które od lat są na tym samym poziomie, oraz wsparciu wojewódzkiego konserwatora zabytków Iwony Solisz – dziękuje proboszcz.

Autorką projektu jest Jolanta Golenia-Mikusz, prace konserwatorskie prowadził zespół pod kierownictwem dr Beaty Wewiórki. Efekt jest znakomity: z trójnawowego kościoła wybudowanego na wzór bazylik Rzymu czy Rawenny wręcz nie chce się wychodzić, tak bardzo to piękno pociąga. Nie dziwią liczne nagrody, m.in. wyróżnienie w konkursie ministerialnym „Zabytek zadbany”, złota odznaka dla proboszcza „Za opiekę nad zabytkami”.

– Kościół jest domem, ale w kościele nie może być jak w domu. To musi być inny rodzaj wnętrza. Jest cudownie, kiedy w kościele jest ciemno, a podświetlony jest strop kasetonowy. Środowisko, które kościół stwarza, jest ważne. Po południu jest taki moment, kiedy przez okno za chórem uderzy słońce i nie potrzeba żadnego światła sztucznego. Gra słońca wprowadza coś bajecznego – zachwyca się ks. Skrzypczyk.

Czy piękno zbawi świat, jak pisał Dostojewski? – Piękno jest atrybutem Boga. Kościoły nasze powinny być piękne. Jeśli ktoś złośliwie zarzuca, że w Polsce kościoły ociekają złotem, to tak naprawdę nie chodzi mu o wystrój kościoła, ale o wysoki standard życia takiego czy innego księdza. Myślę, że o piękno kościoła nikt nie ma pretensji – mówi proboszcz z Zagwiździa.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości