Od dziś proszę na mnie mówić "Kierowiec pojazdu" gdyż "kierowca" to gramatyczna forma żeńska z żeńską końcówką. Te i inne głupoty zgodne są z feministycznym postrzeganiem świata.
Wytwórca, kierowca, obrońca, świętokradca, poborca. Można tak jeszcze wymieniać, a wymieniać. Język polski zna mnóstwo wyrazów rodzaju męskiego z końcówką "a". Kolega (tak, kolega, nie koleg) Seitz chyba nie uważał w szkole podstawowej na lekcjach polskiego.
To chyba bardziej "sekretarka stanu". A jak nazwać panią naukowiec? Kierownica nie musi być, raczej pani kierowca i pan kierowiec. A co zrobić, jeśli któraś z pań zapragnie być budowlanką, szlifierką, kominiarką, hydraulicą, elektrycą lub górnicą? Ale może też być na przykład spadochroniarą, grotołazą lub płetwonurą? Lub po prostu księgarą, piekarą, czy szewczynią.
Typowy temat zastępczy i to zarówno ze strony "purystów" językowych jak i tych chcących zmian. Pozostawienie tutaj dowolności doprowadzi samo do nowych kanonów językowych, które przyjdzie oczywiście zaaprobować. Szczególnie że w zawodach sfeminizowanych to mężczyźni pilnują o "męskie nazwy zawodów", a i czas PRLu jeszcze w wielu pokutuje.
Wniosek posłanek Lewicy o stosowanie obu form gramatycznych słowa "poseł" na dokumentach sejmowych już został częściowo rozpatrzony. Od listopada są dostępne druki sejmowe i koperty z napisem "posłanka". W przypadku pozostałych przedmiotów, jak legitymacje, karty do głosowania, czy oznaczenia ław sejmowych wola zmian jest ze strony Prezydium Sejmu, więc to tylko kwestia czasu. Feminatywy w oficjalnej komunikacji zaczęli stosować też pracownicy Kancelarii Prezydenta.
Najbardziej zabawne jest to, że najbardziej przeciw żeńskim formom gramatycznym protestują zwolennicy partii pewnego pana, który ostentacyjnie stosuje archaiczne formy nazwisk, mówiąc "pani Małgorzata Taczerowa", albo "panna Greta Thunberżanka" :)
Jak zawsze brakuje zdrowego rozsądku. Niektóre formy żeńskie są do przyjęcia, ale nie należy robić cyrku językowego. Poza tym feministki zajmują się bzdurami, zamiast poważnymi sprawami dotyczących Polski.
Feministki zajmują się poważnymi rzeczami, to prawica próbuje deprecjonować ich wysiłki, próbując sugerować, że zajmują się tylko końcówkami językowymi.
No cóż, gdyby o mnie ktoś miał powiedzieć "pan nauczycielka", to bym zaprotestował. Dlatego nie mogę się nadziwić, że uznajemy za oczywiste frazy typu "pani nauczyciel" czy "pani poseł". Konserwatyści twierdzą, że niektóre nowe słowa brzmią śmiesznie, a stare formy żeńskie - już tak nie brzmią. Tylko że dawniej te dziś oczywiste formy ("lekarka") też brzmiały w konserwatywnych ustach śmiesznie. O tym warto pamiętać.
Szczególnie że w zawodach sfeminizowanych to mężczyźni pilnują o "męskie nazwy zawodów", a i czas PRLu jeszcze w wielu pokutuje.
Feminatywy w oficjalnej komunikacji zaczęli stosować też pracownicy Kancelarii Prezydenta.
Najbardziej zabawne jest to, że najbardziej przeciw żeńskim formom gramatycznym protestują zwolennicy partii pewnego pana, który ostentacyjnie stosuje archaiczne formy nazwisk, mówiąc "pani Małgorzata Taczerowa", albo "panna Greta Thunberżanka" :)