Nakręcony w 1983 roku "Ran" to film, w którym geniusz Szekspira łączy się z artyzmem Kurosawy. A przecież ten – jeden z najważniejszych obrazów w historii kinematografii – mógł w ogóle nie powstać.
Akira Kurosawa zbierał fundusze na jego produkcję przez dekadę. Wcześniej próbował nawet popełnić samobójstwo, gdy okazało się, iż mimo uznania na całym świecie, nikt nie chce mu dać środków na realizowanie nowych filmów.
Początki i inspiracje
„Ran” był początkowo rysowano-malowanym dziennikiem, w którym reżyser utrwalał swoje wizje. Gdy pojawiła się wreszcie szansa na ich sfilmowanie, Kurosawa postanowił połączyć XVI-wieczną, japońską legendę o trzech strzałach z szekspirowskim „Królem Learem”, w treści którego dokonał wielu istotnych zmian. Nie tylko przeniósł akcję z wrzosowisk Brytanii w góry Japonii, ale i zastąpił trzy szekspirowskie siostry Gonerylę, Reganę i Kordelię, trzema braćmi: Taro, Jiro i Saburo.
„Król Lear” to „jedno z najdonioślejszych dzieł sztuki zachodniej” pisali Leslie Dunton-Downer i Alan Riding (autorzy publikacji „Szekspir”) i stawiali dzieło wieszcza ze Staffordu obok „Antygony” i Księgi Hioba. Podobną renomą cieszy się dziś „Ran” Kurosawy, w którym – tak jak wcześniej u Szekspira – spotykamy się z istną galerią nikczemników, zaś ci, którzy starają się być uczciwi i prawdomówni, zostają potępieni i skazani na wygnanie.
Znaczący jest już tytuł filmu – ran to znak japońskiego pisma, symbolizujący zniszczenie, rozpad i chaos. Taki właśnie świat oglądamy na ekranie, po tym, gdy leciwy ojciec podzielił swe królestwo między dwóch synów, trzeciego zaś wydziedziczył.
Próżny, arogancki i łasy na pochlebstwa władca (który niby zrzeka się władzy, ale tak do końca oddać jej nie chce), wkrótce płaci za to bardzo wysoką cenę. Jest upokarzany, wygnany, aż wreszcie popada w szaleństwo. Szaleństwo dopada tutaj także innych. Jedyną postacią przy zdrowych zmysłach zdaje się być błazen, ucharakteryzowany na postać z teatru No.
„Postaci samurajów przypominają figury rozstawione przez okrutnego gracza na planszy absurdalnej gry, której ostatecznym efektem jest zniszczenie, śmierć i utrata wszystkiego, co na początku filmu jawi się jako trwałe dziedzictwo” – czytamy o „Ranie” w „Panoramie kina najnowszego”. Ale nie tylko o tym jest ten film.
Wiara samurajów
Dramat Szekspira rozgrywa się w przedchrześcijańskiej Anglii. Film Kurosawy dzieje się natomiast w buddyjskiej Japonii. To „ludzkie uczynki widziane z niebios” twierdził reżyser, który wplótł w tekst scenariusz wiele odniesień do buddyzmu właśnie.
Jedna z bohaterek filmu straciła rodziców, a jej rodzinny zamek spalono. Powinna za to nienawidzić sprawcę tego czynu. Tymczasem, jak tłumaczy, nie potrafi. „Wszystko jest postanowione w naszych poprzednich wcieleniach. Budda obejmuje wszystkie rzeczy” – uważa kobieta, której złoczyńca (stary król) odpowiada tak: „Budda znowu! On odszedł z tego złego świata. A jego strażnicy zostali wygnani przez gniew Ashura. Nie możemy polegać na miłosierdziu Buddy”.
W innej scenie błazen, rozpaczający nad zwłokami swego władcy krzyczy: „Czy nie ma bóstw… ? Nie ma Buddy? Jeśli istniejesz, wysłuchaj mnie! Jesteś złośliwy i okrutny! Nudzi ci się tam, że musisz zgniatać nas jak mrówki? Czy to jest zabawne oglądać płaczących ludzi?”.
W odpowiedzi słyszy od jednego z towarzyszących mu żołnierzy: „Wystarczy! Przestań bluźnić! To bogowie, nas opłakują. Patrzą jak zabijamy się wzajemnie wciąż i wciąż, aż nastanie nasz czas. Nie mogą nas chronić przed nami samymi. Nie płacz. Tak już jest ten świat skonstruowany. Ludzie wybierają smutek ponad radość, cierpią zamiast żyć w pokoju”.
Gdy dodać do tego baśniowo-religijny wątek lisów, zamieniających się ludzi, wspaniałe kostiumy, znakomite zdjęcia i imponujące sceny batalistyczne, w których zamiast bitewnego zgiełku słyszymy muzykę, zdajemy sobie sprawę, iż obcujemy z dziełem niezwykłym. Nieprzypadkowo znalazło się więc ono na naszej liście Filmów wszech czasów.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...