Kto wie, czy nie jest to najbardziej niezwykły film, spośród wszystkich arcydzieł w dziejach kinematografii. Tylko o czym to jest?
BFITrailers
Last Year in Marienbad (1961) Trailer
A rozstała się z X. Dlaczego? Bo kocha M? X podąża jednak za A, przypominając jej o uczuciu, którego ta ciągle się wypiera...
Fabuła nie jest tu ważna. Nawet nazwiska bohaterów nie są potrzebne. Liczy się stan ich ducha i pamięć, a konkretnie – mechanizmy nią rządzące. Sposób w jaki w myślach wspominamy, łączymy ze sobą to, co wydarzyło się naprawdę, z tym co urojone, wyśnione.
Wyreżyserowane przez Alaina Resnais „Zeszłego roku w Marienbadzie” było próbą zapisu tych procesów na taśmie filmowej, dlatego też logika jest zakłócona. Widzimy sceny śmierci dwóch postaci, które… po chwili znowu pojawiają się na ekranie. Jeden aktor zaczyna zdanie, inny kończy, zupełnie zmieniając sens początku. Co innego oglądamy na ekranie, a co innego słyszymy zza kadru.
Pewnie gdyby przyszło nam oglądać bohaterów we wnętrzach przeciętnego francuskiego mieszkania z roku 1961, szybko znudzilibyśmy się tą poetycko-oniryczną historią. Resnais postanowił więc umieścić akcję w bajkowym pałacu, otoczonym wspaniałymi ogrodami, zaś A, X i M uczynić postaciami z klasy wyższej. Kręcony m.in. w monachijskim Pałacu Nimf film zachwyca więc stroną wizualną, a elitarne towarzystwo oddające się plotkom, oglądaniu spektakli teatralnych i grze w karty, intryguje.
„Poddającym się sugestywnej hipnozie filmu Resnais ofiarowywał ponadczasową kąpiel w onirycznej rzece zapomnienia, spacer w alejach słów wypowiadanych szeptem i nie prowadzących donikąd, jakby pozbawionych znaczeń” – zachwycał się Jerzy Płażewski w „Historii filmu francuskiego”, ale jednocześnie przytaczał anegdotę oddająca problem, jaki widzowie mogą mieć z tym filmem.
Otóż: w Paryżu popełniono zabójstwo. Policja złapała podejrzanego i zaczęto go przesłuchiwać. Rzekomy zbrodniarz zarzekał się, że jest niewinny, a w czasie, w którym popełniono przestępstwo był w kinie na „Zeszłego roku w Marienbadzie”.
- W takim razie proszę powiedzieć o czym jest ten film! – zażądał prowadzący przesłuchanie. Aresztowanego skazano…
Oczywiście, można z tej produkcji żartować. Jego awangardowość, próba łączenie baroku z filmową Nową Falą i powieściową nouveau roman może w pierwszej chwili wydać się czymś absurdalnym, kuriozalnym.
Warto jednak dać mu szansę. Uświadomić sobie, że to nie tyle film, ile ekranizacja snu, fantazji, a może wspomnienia? Wówczas długie jazdy kamery, muzyka Bacha i wszystko to, co wcześniej wydawało się sztuczne, dziwne i statyczne, zacznie nabierać sensu, a niezwykłość niemal każdego kadru sprawia, że od pierwszej do ostatniej minuty obcujemy z arcydziełem i jednym z największych filmów wszech czasów.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...