Czyli instrumentalnie dla najmłodszych.
Bajka muzyczna Sergiusza Prokofiewa pt. Piotruś i Wilk jest opowieścią o Piotrusiu, który postanawia, że koniecznie musi zobaczyć, co takiego znajduje się po drugiej stronie wysokiego muru okalającego ogród. Gdy udaje mu się tam przedostać, przekonuje się, że można tam spotkać nie tylko Ptaszka, Kaczkę i Kota, ale również Wilka, któremu trzeba będzie stawić czoła.
Bajka ta, która w oryginale jest utworem muzycznym napisanym na orkiestrę symfoniczną, którego poszczególne fragmenty przeplatane są wystąpieniami konferansjera przybliżającego słuchaczom treść fabuły, doczekała się już nie tylko inscenizacji teatralnych (m.in. Teatru Telewizji, Teatru Lalek) oraz wersji baletowej, ale również, nagrodzonej Oskarem za najlepszy krótkometrażowy film animowany, adaptacji filmowej.
Najnowszą inscenizację tej bajki zaprezentowali katowickiej publiczności zgromadzonej w Miejskim Domu Kultury „Koszutka” zespół Arbore Art Quintet (w skład którego wchodzą profesjonalni muzycy grający na co dzień w Narodowej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia, Sinfonia Varsovia, Orkiestrze Kameralnej Miasta Tychy „Aukso”, Filharmonii Śląskiej, Sinfonietta Cracovia) wraz z Markiem Chudzińskim, aktorem związanym obecnie z Teatrem Rozrywki w Chorzowie.
W ich wersji grający na żywo, i to naprawdę na wysokim poziomie, instrumentaliści nie są tylko muzycznym tłem przedstawienia, ale są oni przede wszystkim odtwórcami poszczególnych ról. Ich kreacje aktorskie wyróżnia to, że grane przez nich postacie, zamiast przy pomocy słów, wypowiadają się po przez instrumenty. I tak: Ptaszek wypowiada się po przez dźwięki fletu, Kaczka – fagotu, Kot – klarnetu, Wilk – waltorni, a Dziadek – fagotu. I chociaż zastosowanie tego typu środków wyrazu zmusza odtwórców tych ról do znacznego, a w przypadku postaci Wilka prawie całkowitego, ograniczenia ruchu scenicznego, to jednak muzycy jako aktorzy tego przedstawienia nie szczędzą wysiłku, by grane przez nich postacie ożywić również wizualnie.
Jedyną postacią komunikującą się z widzami przy pomocy słów jest Piotruś, który jednocześnie pełni w tym przedstawieniu funkcję narratora opowiadającego fabułę. Dlatego też, to jego roli przypisane jest wprowadzenie młodych widzów w świat dźwięków, które to będą im towarzyszyły przez cały czas trwania przedstawienia, oraz podtrzymanie ich uwagi. Grający go aktor ma bardzo dobry kontakt z dziećmi, potrafi skoncentrować ich uwagę na tym, co akurat dzieje się na scenie, a także w dowolnym momencie wejść z nimi w interakcję, dzięki czemu młodzi widzowie nie są tylko biernymi odbiorcami spektaklu, ale stają się również jego współuczestnikami.
Oko krytyka zwykle w oglądanym spektaklu znajdzie jakieś usterki, dziury albo błędy. Tym bardziej, kiedy ma do czynienia z czymś tak świeżym – była to dopiero trzecia prezentacja tego przedstawienia, oraz – jak mówią jego twórcy – pierwszym tego typu, wspólnym i w dodatku w pełni samodzielnym przedsięwzięciem tej grupy. Dlatego, także i w tym przedstawieniu, nie omieszkało dopatrzyć się pewnych niedociągnięć, które jednak nie są na tyle rażące, aby popsuć odbiór naprawdę dobrego spektaklu. Ostatecznie, i tak przecież, niezależnie od tego, ilu niedociągnięć doszukałby się niewiadomo jak wytrawny krytyk teatralny, to najważniejszą ocenę tego spektaklu wystawiają ci, do których jest on skierowany. A dzieciom naprawdę się podobało. Taką opinię wystawiła obecna na przedstawieniu pewna grupa 6-7latków, obyta z teatrem oraz regularnie uczestnicząca w różnych zajęciach z dziedziny muzyki.
Dzieci zapytane o to, czy przedstawienie im się podobało, odparły, że przedstawienie bardzo im się podobało. A co takiego im się w tym przedstawieniu podobało? To, że było dużo ruchu i były instrumenty, i że te instrumenty naśladowały postacie, i że były połączone z tymi postaciami, oraz to, jak muzycy byli przebrani.
Ale najbardziej podobało im się to, że mogły wszystkie wyjść ze swoich miejsc i gonić Wilka. I tu ciekawostka. W scenariuszu nie ma mowy o gonitwie za Wilkiem, tylko o wspólnym odprowadzeniu go do ZOO. Skąd zatem taka interpretacja pojawiła się w umysłach najmłodszych widzów? Odpowiedź jest prosta. Kiedy pojawiają się myśliwi, Piotruś krzyczy, by nie zabijali Wilka, tylko odprowadzili go do ZOO, po czym ma miejsce stosowny fragment muzyczny, po którym Piotruś mówi do dzieci, żeby utworzyły wspólnie pochód. W tym miejscu sama zadałam sobie pytanie, jaki pochód, gdzie, dokąd, po chwili zastanowienia się stwierdziłam, że pewnie do ZOO, ponieważ to o ZOO była mowa w ostatnim wystąpieniu Piotrusia.
Widać, dzieci miały podobny problem skojarzeniowy i dlatego połączyły tworzenie pochodu ze sceną pojawienia się polujących myśliwych, która była dla nich o wiele bardziej wyrazista, niż towarzysząca myśliwym wypowiedź Piotrusia (to jest właśnie jedno z takich miejsc, które dowodzi, jak bardzo kształt tego spektaklu pozwala wyobraźni dziecka na własną kreację świata przedstawionego.) Zatem dzieci wstają z miejsc i ruszają za Piotrusiem dookoła widowni, po czym wracają na swoje miejsca z pełną satysfakcją współuczestnictwa w oglądanym przedstawieniu.
Wartym uwagi jest jeszcze to, że po skończonym spektaklu dzieci mogły podejść do muzyków, by zapoznać się bliżej z ich instrumentami oraz zadać im pytania.
Bez wątpienia spektakl jest godny polecenia, ponieważ nie tylko zapewnia dzieciom 45 minut autentycznej rozrywki, ale jest również czasem, w którym mają one możliwość obcowania z muzyką klasyczną, zaprezentowaną im w sposób, będący dla nich, zarówno atrakcyjny, jak i przyswajalny.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...