Z trampa król

W „Król w Nowym Jorku” Chaplina uderza przenikliwość, z jaką antycypował zachodzące w kulturze, obyczajach i mediach przemiany, które z czasem doprowadzą do bezprzykładnych wynaturzeń.

Ten najbardziej chyba osobisty film Chaplina miał premierę w 1957 roku w Wielkiej Brytanii. Do kin w USA trafił dopiero w 1973 roku. Aktor, który miał na pieńku z tamtejszymi władzami, przez długi czas nie chciał pokazywać go w amerykańskich kinach.

Dlaczego dziś warto obejrzeć "Króla w Nowym Yorku"?.  Z pewnością nie dla zwietrzałej i naiwnej, chociaż podanej w ironicznym kontekście politycznej łopatologii, jaką można w nim znaleźć w jego drugiej połowie. Po 60 latach najbardziej uderza przenikliwość, z jaką reżyser antycypował zachodzące w kulturze, obyczajach i mediach przemiany, chociaż trudno przypuszczać, by zdawał sobie sprawę z tego, do jakich wynaturzeń to z czasem doprowadzi. Negatywne aspekty zachodzących przemian zdiagnozował trafnie, używając w tym celu obrazów. Nawet pozbawione dialogów mówią same za siebie.

Ofiara czy agent?
Chaplin, podobnie jak wielu ówczesnych amerykańskich twórców, miał poglądy mocno lewicowe, zarzucano mu sympatyzowanie z komunistami. W 1952 roku popłynął wraz z rodziną do Wielkiej Brytanii na premierę swojego filmu „Światła rampy”. Kiedy przebywał za granicą, USA ogłosiły, że nie zostanie wpuszczony z powrotem do kraju z powodu kontaktów z Sowietami. FBI poprosiło wywiad brytyjski, by prześwietlił reżysera. Brytyjczycy nie potwierdzili sugestii FBI, że Chaplin jest „wysoce groźnym komunistą”. Według MI5 był co najwyżej „sympatykiem”, a prawdopodobnie tylko „postępowcem lub radykałem” i nie stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa, choć oceniono, że jego nazwisko „firmowało interesy komunistów”. W aktach kontrwywiadu, ujawnionych przez Archiwa Narodowe w Kew, znalazła się informacja, że finansował organizacje będące komunistycznymi przykrywkami. Polityczna ślepota nie była czymś wyjątkowym w Hollywood.

Amerykanie nie znaleźli dowodów członkostwa reżysera w partii. W latach 80. FBI udostępniło swoje raporty dotyczące Chaplina. Okazało się, że nie było w nich żadnych dowodów, które pozwoliłyby służbom emigracyjnym zapobiec powrotowi Chaplina do USA. Prawdopodobnie otrzymałby zgodę na wjazd, gdyby się o to ubiegał. Po otrzymaniu telegramu obrażony reżyser postanowił zerwać wszystkie więzy ze Stanami Zjednoczonymi. Czy był ofiarą osławionego „polowania na czarownice”, którego symbolem stał się senator McCarthy? Dzisiaj, po ujawnieniu wielu tajnych dokumentów – w tym tzw. operacji Venony, czyli rozszyfrowania depesz radzieckich – można stwierdzić, że senator nawet nie doceniał penetracji amerykańskiej administracji, sfer gospodarczych i intelektualnych przez agentów czy środowiska współpracujące z komunistami. Chaplin do Ameryki powrócił dopiero w 1972 roku, by odebrać z rąk Jacka Lemmona Honorowego Oscara „za nieoceniony wkład w sztukę filmową całego stulecia”.

Wszystko na sprzedaż
Najwięcej dostało się jednak środkom masowego przekazu, które od chwili przyjazdu króla do Nowego Jorku nie dają mu chwili spokoju. Monarcha, który na naprędce zorganizowanej na lotnisku konferencji prasowej wyjaśniał powody ucieczki z rodzinnego kraju i swoje zamiary na przyszłość, nie może wyjść ze zdumienia, oglądając poświęcone mu relacje telewizyjne. Nie tylko przekręcono jego wypowiedzi, ale przedstawiono go jako złodzieja, który zdefraudował fundusze przeznaczone na realizację swoich planów związanych z wykorzystaniem energii atomowej. Tak naprawdę skradł je królewski premier, pozostawiając monarchę bez grosza przy duszy, ale sprostowania nie było.

Film Chaplina to także kapitalna satyra na „postępową szkołę”, w której wszystko wolno, i telewizję. Oglądając go, należy pamiętać, że powstał prawie 60 lat temu, kiedy telewizja dopiero się rozwijała, a to, co wychwycił reżyser, dopiero później rozrosło się do monstrualnych rozmiarów. Przykładem chociażby sceny przyjęcia, na które zostaje zaproszony były monarcha. Początkowo odrzuca zaproszenie, ale ostatecznie ulega jednak namowom dziennikarki, która wykorzystuje wszelkie możliwe środki, by zwabić tam dostojnego gościa. Party rzeczywiście się odbyło, ale król do końca nie wiedział, że stał się uczestnikiem transmitowanego na żywo programu telewizyjnego „Zaskakujące przyjęcie”. To taki wczesny Big Brother. Stacja telewizyjna organizowała przyjęcia, a zaproszeni goście nie wiedzieli, w czym biorą udział. Król stał się nieświadomą ofiarą telewizyjnych manipulacji. Obecnie kandydatów do udziału w najbardziej ekshibicjonistycznych programach nie brakuje.

Wbrew obawom króla zaskakujący udział w telewizyjnym show umacnia jego pozycję celebryty. Kolejne zaproszenia sypią się zewsząd, niespodziewanie przychodzą też oferty udziału w reklamach, co królowi wydaje się poniżej jego godności. Do czasu. Beznadziejna sytuacja finansowa skłania go do występu w najbardziej absurdalnych kampaniach reklamowych. W jednej z nich ma zachęcać do konsumpcji nowego gatunku whisky. Po kilku próbach z pustym kieliszkiem wypija przed kamerą reklamowany towar. Podłego gatunku whisky o mało go nie zabija. Niezamierzona reakcja przed kamerą paradoksalnie zwiększa sprzedaż. Ludzie to kupią, a król ma coraz mniej skrupułów, by brać udział w dalszych kampaniach. Gotów jest nawet do największych poświęceń, by lepiej wypaść przed kamerą. Przygotowując się do promocji przywracającej młodość kuracji hormonalnej, poddaje się nawet operacji plastycznej. Dodajmy – nieudanej.

Chaplin, chociaż trafnie zdiagnozował bolączki współczesnej mu kultury i obyczajowości, nie smaga ich biczem ostrej satyry. To raczej łagodna kpina podana w nostalgicznej tonacji z pozycji królewskiego trampa. Nie można jednak nie docenić celności tej diagnozy, jaką przedstawił w pierwszej połowie filmu. Drugą można sobie darować.

Król w Nowym Jorku, reż. Charlie Chaplin, wyk.: Charlie Chaplin, Maxine Audley, Jerry Desmonde, Dawn Addams, Michael Chaplin, Wielka Brytania 1957, dystr. ART HOUSE

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości