Trudno byłoby zliczyć wszystkie imprezy i wydarzenia związane z obchodami 150-lecia miasta Katowice.
Wielkie plenerowe koncerty i wizyty zaproszonych gwiazd zauważyć najłatwiej. Warto jednak zwrócić wagę także na przedsięwzięcia skromniejsze, mniej nagłaśniane, a kto wie czy nie ważniejszy, gdy idzie o historię Katowic, czy tożsamość mieszkańców.
Taka właśnie jest wystawa w Muzeum Historii Katowic, poświęcona przede wszystkim Hansowi Bellmerowi, którą można oglądać aż do 17 stycznia 2016. Przez lata o Bellmerze praktycznie się nie mówiło. Dla człowieka pochodzenia niemieckiego nie było w PRL-owskich realiach miejsca. Dopiero po przełomie, po roku 1989, część katowickiego środowiska kulturalnego zaczęła coraz częściej i głośniej przypominać o tym wielkim grafiku i rzeźbiarzu. Największym jak dotąd artyście rodem z Katowic.
Jest więc to postać symboliczna (podobnie jak Joseph von Eichendorff na Opolszczyźnie). Nagle bowiem okazało się, że śląscy twórcy z niemieckiego kręgu kulturowego także mieli dokonania. Ba! Ze wspomnianą tutaj dwójką nikt inny praktycznie mierzyć się nie może. Obaj znani i uznani na świecie. W regionie? Niekoniecznie. Niestety…
Mam wrażenia, że to właśnie od Bellmera zaczęło się to dziwne (pełne obaw i wątpliwości) katowickie przyznawanie się do niemieckiego dziedzictwa kulturowego. Gdańsk, czy Wrocław chyba poradziły sobie z tym wcześniej. Szybciej dostrzegły, że niemieckość to także wartość. Odrzuciły absurdalne, propagandowe stawianie znaku równości między niemieckością i nazizmem. Postrzeganie Niemiec (kultury i historii tego państwa) wyłącznie przez pryzmat czasów hitleryzmu.
Dzięki sztuce możemy sobie uświadomić chociażby to, że niemieckość to także romantyzm. Nie byłoby Mickiewicza, Słowackiego, czy Norwida, gdyby nie Goethe, Schiller, czy wspomniany von Eichendorff. Co ciekawe, także u Bellmera można odnaleźć ślady romantycznych inspiracji.
Utarło się, że jego twórczość budzi kontrowersje. Surrealne „lalki”, obsesyjnie powracająca tematyka cielesności i erotyzmu – tak się go szufladkuje. Tymczasem na wystawie w Muzeum Historii Katowic obejrzeć można także prace, wypisz-wymaluj, romantyczne.
Mistyka natury, tajemnice marzeń sennych, poetyckie próby uchwycenia tego, co czai się w umysłach szaleńców… - niesamowite, w jaki sposób jego twórczość wyrasta właśnie ze Sturm und Drang (romantycznego okresu burzy i naporu). Dopełnia ją zaś dadaizm, futuryzm, filozofia transgresji, inspiracja psychoanalizą, czy surrealistyczne szukanie cudowności w codzienności.
Bellmer to istna encyklopedia kultury XX wieku w pigułce! I nieprzypadkowo to właśnie on jest pierwszym spośród wszystkich katowickich twórców.
*
Wszystkie śląskie felietony autora znajdziesz tutaj
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |