Czyli kino, psychologia i rozmowy, rozmowy, rozmowy…
Jakiś czas temu w księgarniach pojawiły się „Bajki rozebrane” – kapitalny zbiór rozmów Katarzyny Miller i Tatiany Cichockiej na temat głębi psychologicznej kryjącej się w baśniach. Teraz przyszedł czas na podobną publikację, tyle tylko, że dotyczącą kina.
Katarzynie Miller partneruje tym razem Magdalena Chorębała, a pokłosiem ich kinofilskich spotkań jest wydany przez Zwierciadło tom „W życiu jak w kinie, czyli filmy na kozetce u Kasi”.
Jego lektura uświadamia nam, jak niezwykłą sztuka jest kino. Już sama ilość poruszanych przez filmowców tematów zdumiewa, a co dopiero mówić o ich interpretacjach (nie tylko psychologicznych). Ich liczba zdaje się być nieskończona, na czym raz po raz łapią się Miller z Chorębałą. Szczególnie wtedy, gdy nie potrafią skończyć rozpoczętej dyskusji (kolejne skojarzenia i nowe tematy do rozmowy pojawiają się nieustannie).
„Mnie Almodovar dodaje skrzydeł. Po obejrzeniu jego filmu czuję się jak po kąpieli w morzu. Odnowiona, oczyszczona. I lepsza – zarówno dla siebie, jak i dla ludzi” – wyznaje jedna z autorek, druga zaś stara się zgłębić fenomen Amodovara, którego twórczość ociera się według niej o swoiste katharsis. Cóż, dzieła Pedro Almodovara to nie jest ten rodzaj kina, za którym szczególnie przepadam, ale zazdroszczę Miller i Chorębale entuzjazmu, który rodzi się w nich po seansach kolejnych filmów hiszpańskiego mistrza. Przyrównują je nawet do flamenco (podobnie jak ten latynoski taniec, są „namiętne, żywiołowe, przesadne i teatralne”).
Świetny jest rozdział poświęcony „Przeminęło z wiatrem”. Po przyjrzeniu się bohaterkom tego hollywoodzkiego kolosa z 1939 roku, Katarzyna Miller dochodzi do wniosku, że „Melania była mądrością, głębią i duchowością, a Scarlett była amerykańską przedsiębiorczością. Bezrefleksyjna, można wręcz powiedzieć, że głupia jak but, ale wstrząsająca w swojej żywiołowości, przedsiębiorcza, pragmatyczna. Wcielona siła przetrwania”.
Kino często w taki skrótowy, symboliczny sposób potrafi powiedzieć nam coś ważnego o kulturze danego kraju, mentalności jego mieszkańców, przemianach społecznych i cywilizacyjnych, jakie dokonały się, bądź dokonują na naszych oczach, a jednak na co dzień ich nie zauważamy, Dopiero w ciemnej sali kinowej, na wielkim ekranie, pewne rzeczy zaczynają do nas docierać, choć – pozornie - nie powinny. Przez dekady było tak z westernami. Na pierwszy rzut oka to jakieś błahe, przygodowe historyjki z Dzikiego Zachodu. Tymczasem ich głębsza analiza uświadamia nam, że to właśnie w filmach z tego gatunku amerykańscy twórcy powiedzieli najwięcej na temat ważnych i aktualnych tematów społeczno-politycznych, choć zrobili to w bardzo dyskretny, elegancki, zawoalowany sposób.
Dlaczego tyle przemocy na ekranie? Na czym polega siła happyendów? Czego uczy nas filmowy Shrek? I czym tak naprawdę jest czekolada w kultowym filmie „Czekolada” Lasse Hallströma z 2000 roku?
M.in. na te pytania znajdziemy odpowiedzi w książce „W życiu jak w kinie, czyli filmy na kozetce u Kasi”. Książce, w której nie brakuje tematów kontrowersyjnych i opinii z którymi nie zawsze się zgadzam, ale mimo to bardzo, ale to bardzo ją polecam.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...