Na ekranach naszych kin nareszcie możemy zobaczyć film, o którym w polskich mediach zrobiło się bardzo głośno, podczas tegorocznego festiwalu w Cannes.
Publicyści i ludzie kultury spierali się wówczas o to, czy „Dwie korony” miały swoją światową premierę na festiwalu, czy tylko na targach dystrybutorów, a więc imprezie towarzyszącej temu świętu kina. Jakkolwiek by nie było, opina publiczna dowiedziała się o istnieniu takiej produkcji, dzięki czemu ta opowieść o życiu i męczeństwie św. Maksymiliana Kolbe zyskała reklamę, o której inne polskie filmy mogą tylko pomarzyć. I bardzo dobrze, że tak się stało, bo to bardzo dobry film. Zasługujący na to, by jak najwięcej ludzi o nim usłyszało i obejrzało go w kinach.
Jego reżyserem jest Michał Kondrat, człowiek, który zajmuje się dystrybucją filmów (wprowadził do naszych kin np. biblijny „Cierń Boga”), ale także ich tworzeniem. To właśnie on nakręcił w 2014 roku głośnego „Matteo” - film o niezwykłym zakonniku-egzorcyście, nazywanym pułkownikiem Matki Bożej.
Teraz Kondrat wraca z filmem o św. Maksymilianie i jest to powrót niezwykle udany. Twórca serwuje nam biograficzną opowieść o założycielu Niepokalanowa, jednak sposób w jaki to robi, zaskakuje i zachwyca zarazem.
„Dwie korony” nazywa się fabularyzowanym dokumentem. Zwykle filmy tego typu „rozjeżdżają” się. Sceny z aktorami rażą sztucznością i nijak nie łączą się „gadającymi głowami” ekspertów, czy zdjęciami archiwalnymi, z którymi są poprzeplatane. Tu jest inaczej. Jan Sobierajski - odpowiedzialny za montaż – idealnie łączy ze sobą wszystkie te sekwencje, które, dodatkowo, spaja ze sobą osoba reżysera. Michał Kondrat wciela się tu bowiem także w rolę narratora i przewodnika po miejscach, w których w pierwszej połowie XX wieku bywał i działał o. Maksymilian Kolbe.
Ciekawostka: gdy późniejszy święty studiował w Rzymie zafascynował się kinem. Pierwsze, nieme filmy nie były może arcydziełami, ale Kolbe już wtedy dostrzegał ich ewangelizacyjny potencjał i marzył o tym, by nawrócić kino.
A skoro o kinie mowa, to nie sposób nie wspomnieć o gwiazdach polskiego kina, które pojawiają się tu na ekranie. Cezary Pazura, Artur Barciś, Paweł Deląg, Maciej Musiał i, oczywiście, Adam Woronowicz, wcielający się w rolę ojca Maksymiliana. Aktor, który przed laty brawurowo zagrał księdza Jerzego Popiełuszkę i tym razem nie zawiódł, tworząc kapitalną, poruszającą kreację aktorską.
Porusza także muzyka, specjalnie skomponowana przez Roberta Jansona.
A co najważniejsze, oglądając ten obraz, autentycznie poczuć można franciszkańskiego ducha, którym przepełnione było całe życie o. Maksymiliana.
„Dwie korony” - film, który, po prostu, trzeba zobaczyć.
KONDRAT-MEDIA
DWIE KORONY - oficjalny zwiastun / trailer
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.