"Trochę chciałabym wrócić"

Ośrodek dla cudzoziemców. Ich codzienność toczy się w zawieszeniu. Pomiędzy tam, gdzie już nie chcą wrócić, a tutaj, gdzie jeszcze nie wiadomo, czy znajdą dom.

Logiczny ciąg urzędowych formalności
Przez zawiłości prawne przeprowadza cudzoziemców Centrum Pomocy Prawnej z Krakowa. W ich imieniu prowadzi korespondencję, pilnuje terminów i kieruje całą procedurą. Pracownicy bytomskiego ośrodka natomiast pomagają w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości. Na wstępie każdy z nowych mieszkańców otrzymuje pakiet informacyjny przygotowany w języku rosyjskim. Znajdą w nich podstawowe wiadomości dotyczące historii, geografii czy gospodarki Polski. Dowiedzą się o swoich prawach, obowiązkach, znajdą przykłady pism urzędowych czy listę organizacji, gdzie mogą zwrócić się o pomoc. Uzyskają informacje, gdzie załatwić NIP i PESEL, a także nauczą się np. korzystać z karty bankomatowej.

– To jest logiczny ciąg, w którym krok po kroku towarzyszymy tym osobom. Wprowadzamy w nasze przepisy prawne. Co nie jest dla nich łatwe, bo trzeba pamiętać, że przyjechały z kraju przez wojnę obróconego w ruinę, gdzie nikt nie przestrzega prawa – mówi Mirosław Kądziołka. – Sami też wzajemnie się wspierają. Często pochodzą z jednego regionu czy miejscowości, a na Zakaukaziu klany rodzinne to struktura, która sobie pomaga i znana jest z gościnności.

Nieprzydatne dyplomy uczelni
Wśród mieszkańców bytomskiego ośrodka są osoby świetnie wykształcone z dyplomami kilku uczelni i takie, które potrafią się tylko podpisać, bo ich czas kształcenia przypadł na wojnę. – Niestety, nic na to nie poradzimy, że status cudzoziemca, uchodźcy wiąże się często z poczuciem psychicznego zdeprecjonowania. Cóż z tego, że ktoś ma dyplomy dwóch porządnych uczelni i biegłą znajomość francuskiego i angielskiego, skoro nie włada polskim. Nikt go nie zatrudni – ocenia sytuację jednego z mieszkańców kierownik ośrodka. Czasem w rozmowach wracają do wojny, pokazują zdjęcia w telefonach komórkowych. – Nie ma w tych opowiadaniach martyrologii, tylko suche fakty. Mówią o tym, co przeżyli. Jest wieś, następuje ostrzał. A kiedy kurz opada, wsi już nie ma. I musimy pamiętać, że te przeżycia ciągle w nich tkwią.

Zanim stają się Europejczykami, dość szybko po przyjeździe europeizują się ich stroje. Muzułmanki czasem zakładają spodnie, częściej zdejmują tylko chustki. Wiele mieszkanek ośrodka nosi je na głowie, choćby w postaci szerokiej opaski. Tak jak Madina, która schowała kasztanowo zafarbowane włosy pod czerwoną chustką. Do Bytomia trafiła po deportacji z Austrii, razem z mężem i synkiem, który się tam urodził. – Pobyt w Polsce już załatwiony, tylko pojechać do Warszawy i odebrać dokumenty – mówi. – A mieszkać będziemy tam, gdzie pomogą.

Chciałbym wrócić do Czeczenii
W Bytomiu mieszka też Fatima Lyumieva. Nie w ośrodku, ale w mieszkaniu w centrum miasta. – Ochrona uzupełniająca – mówi językiem urzędowym, określając swoją sytuację. To inna forma zezwolenia na pobyt w Polsce, dająca prawo do legalnego zamieszkania i pracy. Po uzyskaniu statusu uchodźcy lub innej formy ochrony, jeszcze przez ponad dwa miesiące cudzoziemiec jest pod opieką Urzędu do spraw Cudzoziemców. Później indywidualnym programem integracyjnym obejmuje go MOPR. Fatima martwi się, co będzie, kiedy minie ten czas ochronny.

Do Polski razem z mężem i piątką dzieci przyjechała w lutym 2007 roku. Z Groznego, gdzie mieszkali. Pracowała w piekarni, mąż nie pracował nigdzie.­ – Nie było czasu na pracę, bo ciągle wojna. On walczył, a my zarabialiśmy na chleb. Najgorzej było u nas, w Groznym. Nie ma rodziny, żeby ktoś nie zginął. W pierwszej wojnie zginął mój brat. Naprawdę dużo wycierpieliśmy. Każdemu dostało się od wojny, dzieciom też – opowiada. Najpierw trafili do ośrodka w Białymstoku, później za radą znajomych przenieśli się na Śląsk.

Dzieci chodzą tu do szkoły i świetnie mówią już po polsku, dlatego czasem pomagają w porozumiewaniu się dorosłym. Wrosły w środowisko, łatwiej im niż rodzicom dostosować się do nowej rzeczywistości. Ale Dżambułat, który skończył właśnie pierwszą klasę podstawówki, pytany o Czeczenię, mówi, że chciałby wrócić, bo tam zostali babcia i dziadek. Podobnie młodsza Elmira: – W Polsce mi się podoba, ale trochę też chciałabym wrócić. Czternastoletni Żebir mówi wprost: – W Czeczenii było lepiej.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki
  • Rodzina i społeczeństwo
  • «« | « | 1 | 2 | » | »»

    aktualna ocena |   |
    głosujących |   |
    Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

    Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

    Więcej nowości