Klasyk Johna Forda z 1939 roku to pierwszy western, o którym pisano, jak o dziele sztuki, a nie jak o plebejskiej rozrywce dla mas.
Ucieczki i pogonie. Rewolwerowcy i Apacze. Geronimo i Ringo Kid… - „Dyliżans” to swoista antologia motywów i postaci, które w westernach pojawiają się do dziś. Ale ich kumulacja i niebywała rytmika przeplatających się ze sobą zdarzeń fabularnych nie świadczy jeszcze przecież o randze dzieła.
To co udało się Fordowi w sposób mistrzowski w „Dyliżansie”, to stworzenie z grupy podróżujących wspólnie ludzi tzw. bohatera zbiorowego. Krytycy wywodzą stosowanie owego chwytu w kinie z niemieckiego ekspresjonizmu, z czym nie sposób polemizować. Wszak ukazana na ekranie mini-zbiorowość uświadamia nam pewną uniwersalną prawdę o ludzkiej naturze, którą można streścić w następujących słowach: w sytuacji zagrożenia różnice międzyludzkie zanikają, jednostki zaczynają się jednoczyć, zaś ich dotychczasowe role społeczne okazują się być wyłącznie maskami, które nareszcie można zrzucić.
Wart odnotowania jest także symbolizm niektórych, fordowskich postaci. Podróżujący dyliżansem arystokrata-szuler to osoba, reprezentująca stary, feudalny porządek, kompletnie nie pasujący do realiów amerykańskiej demokracji - dlatego bohater ten musi zginąć. Inaczej sprawa wygląda z drugim współpasażerem tytułowego dyliżansu, czyli ze sprzedawcą. Ten jest wzorem amerykańskich cnót, wśród których na plan pierwszy wybija się „biznesowa pracowitość”, dlatego też to on ma być personą, z którą powinien utożsamiać się ówczesny widz.
Uderzająca jest także nadzieja emanująca z ekranu. Fordowi najwyraźniej udało się uchwycić panującą wówczas w Stanach atmosferę New Dealu, na co zwracał uwagę przed laty Zygmunt Kałużyński. Zachwyca także kontrast między ciasnym, zamkniętym, klaustrofobicznym niemalże wnętrzem pojazdu, w którym znajdują się bohaterowie, a otwartą przestrzenią bezkresnej prerii, czy zdumiewającej swym pejzażem Monument Valley, której przed Fordem nikomu nie udało się sfotografować w tak kapitalny sposób.
Na koniec warto wspomnieć, iż użyty przy kręceniu „Dyliżansu” obiektyw szerokokątny, zainspirować miał samego Orsona Wellesa, który potem podobne soczewki zastosował w „Obywatelu Kane”. Nie można także pominąć roli John Wayne’a jako wspominanego tu już Ringo Kida. To właśnie film w reżyserii Johna Forda był dla niego produkcją przełomową, dzięki której stał się hollywoodzką mega-gwiazdą na kolejne dekady.
***
Tekst z cyklu filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |