Jeżeli Ślązok chce powiedzieć o kimś, że jest jakiś taki inny, dość dziwny czy niegroźnie dziwny, zwariowany, trochę śmieszny albo wesołkowaty, to mówi: „Tyś je tako konda z Lipin!”.
I właściwie nie wiem, czy to mieszkańców Lipin – dziś części Świętochłowic – cieszy czy denerwuje? Muszę się zapytać. Ale to nie wszystko, co się słyszy o Lipinach, które są niezwykle ciekawym kawałkiem Śląska.
Kiedyś też opowiadano mi starą historię pewnej Ślązoczki. Mówiono, że była ona z Lipin, albo „spode Lipin”. Dzisiaj też nie wiem, jak ona się właściwie nazywała, bo mówiono o niej Śpiywoczka. Więc mogła mieć nazwisko Śpiywok albo też mogła pełnić funkcję kobiety prowadzącej śpiew na pielgrzymkach czy nabożeństwach. A takie osoby nazywano na Śląsku śpiywokami czy śpiywoczkami. Ale to jest nieistotne, bo najważniejsza jest pewna historia, jaka przydarzyła się tej Śpiywoczce z Lipin.
A dyć nasza Śpiywoczka była bardzo aktywną chrześcijanką i parafianką. Działała w Sodalicji Mariańskiej, angażowała się przy robieniu ołtarzy na Boże Ciało, a gdy dostała na urodziny jakieś kwiatki, to zaraz następnego dnia posyłała je do kościoła, żeby stały w wazonie koło ołtarza. Jednym słowem była wzorem pobożnej Ślązoczki.
Jednak na starość nasza Śpiywoczka jeszcze dalej poszła drogą świętości. A niektórzy mówili, że poszła tą drogą nawet „za daleko”. Wszystko zaczęło się od wyjeżdżania na rekolekcje do jakiegoś klasztoru. Zaczęła zwozić, przepisywać i rozprowadzać jakieś gazetki, broszury, przepowiednie, koronki, litanie… I do tego stała się nieopamiętaną czcicielką św. Antoniczka z Padwy. Właściwie traktowała go jako czwartą osobę boską.
Początkowo postawa Śpiywoczki była jeszcze do zniesienia, ale z czasem jej „zantonizowanie” zaczęło antagonizować całe jej otoczenie. Śpiywoczka ciągle chodziła z pretensjami do proboszcza, żeby mówił kazania o Antoniczku, a nawet miała żądać, aby zamiast nudnych czytań ze Starego Testamentu, czytać fragmenty żywota świętego z Padwy.
Doszło nawet do tego, że Śpiywoczka przestała chodzić w niedziele do kościoła, a zamiast tego jako dzień święty świętowała wtorki, ten tradycyjny dzień modlitw do św. Antoniczka. Natomiast na powitanie Ślązoczka ta zaczęła mówić „Niych bydzie pochwalony…”i żądała by jej odpowiedzieć: „… i świynty Antoni nojbardzij świynty!”. A jeżeli ktoś tak nie odpowiedział, to zaraz robiła awanturę, wyzywając od bezbożników i ancykrystów.
Całe otoczenie Śpiywoczki miało z nią wielko komedyjo. Żartowano sobie nawet, że ona przez te swoje dziwactwa świętemu Antoniemu narobi w niebie istnej gańby, czyli wstydu. Z czasem to jednak przestało być śmieszne i stało się tragiczne.
Śpiywoczka była wielką uciążliwością. Była przykładem, jak można być niby pobożnym, choć oddalać się od Ponboczka. A przecież dbanie o świętość świata, Polski czy Śląska, nie może być powodem kłótni i złości w życiu codziennym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...