Pippi bydzie godać

Pytanie brzmi: dobrze to czy źle?

Kilka dni temu nasze najprężniej działające regionalne wydawnictwo Silesia Progress poinformowało o podpisaniu umowy z Astrid Lindgren Foundation na wydanie śląskiej wersji przygód „Pippi Långstrump”. To kolejny (który już?) przekład klasycznego tytułu na śląski. Był już „Mały książę”, „Kubuś Puchatek”, „Alicja w Krainie czarów”, „Muminki”… – teraz przyszedł czas na Pippi, choć jeszcze wcześniej ukazać ma się komiks „We krajinie Borostraszkōw”, czyli kolejny tom Kajko i Kokosza po naszymu.

Za większość wcześniejszych przekładów odpowiedzialny był Grzegorz Kulik – obecnie nasz śląski tłumacz numer jeden, choć, moim zdaniem, nieco przesadzający z archaizmami. Ale np. „Muminki” przełożył Marcin Melon – twórca kultowych już dziś kryminałów o komisorzu Hanusiku. Za "Pippi Långstrump" biere sie Rafał Szyma: autor m.in. „Leanderki” - tomiku bardzo ciekawych opowiadań. Natomiast z Borostraszkami zmierzy się Grzegorz Buchalik. Jest więc na co czekać, po co sięgać, w czym wybierać. Istna klęska urodzaju. A może tylko klęska?

Lata temu w jednym ze swoich felietonów Paweł Smolorz zastanawiał się, czy większość Ślązaków

w ogóle wybiega w swoich aspiracjach językowych ponad geszeftowe gadżeciarstwo w stylu „krepel” i „jada na kole” wyszyte na przaśnej mycce.

I tak się zastanawiam, czy wszystkie te przekłady bojek i komiksów to dla nas bardziej literatura, która pomoże podnieść śląski do rangi uznawanego wreszcie przez większość języka, czy może jednak tylko gadżet. Coś co się zna/pamięta z dzieciństwa, więc chętnie się kupi, bo fajne, kolorowe i dobre na prezent.

Państwo wybaczą to felietonowe dzielenie włosa na czworo, ale autentycznie strasznie mnie to ostatnio męczy i spokoju nie daje.

Z pewnością strzałem w dziesiątkę są audiobookowe wersje tych publikacji. Nawet dla mnie czytanie po śląsku nie zawsze jest lekkie, łatwe i przyjemne. A słuchanie - sama radość. Zrobiłem ostatnio nawet mały eksperyment w tym temacie.

Wspomniana już „Leanderka” w formie audio się nie ukazała. Fabularnie – świetna. Językowo – nieco gorzej. Po prostu źle mi się ją czytało, nie rozumiałem po co faszerować tekst tyloma retro-zwrotami i tzw. „ptoszkami” (patrz Tischner, ptoszki i "Leanderka").

Ale kilka dni temu postanowiłem wrócić do tej książki, a że z żoną wciąż teraz sobie coś na głos czytamy, zacząłem czytać w ten sposób i „Leanderkę”, a przy okazji nagrywać to sobie na dyktafon i odsłuchiwać, jak ten tekst brzmi. I okazuje się, że brzmi naprawdę nieźle! Więc chyba to jest ta droga. Podcasty, audiobooki, wersje audio...

- Nagrywejcie i suchejcie! Pippi (i niy ino Pippi), mo godać!- taki mój apel do autorów, tłumaczy, wydawców, czytelników i słuchaczy :)

*

Tekst z cyklu Okiem regionalisty

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości