„La Dolce Vita” - czyli w tłumaczeniu na język polski „Słodkie życie” - to epicki filmowy fresk Felliniego, poświęcony m. in. religii, mediom, celebrytom i duchowej pustce życia tych ostatnich.
Kąpiąca się w fontannie di Trevi Anita Ekberg oraz noszący ciemne okulary Marcello Mastroianni stali się dzięki temu filmowi ikonami popkultury. Słowo paparazzi - określające nachalnego, goniącego za sensacją fotoreportera - weszło do języka codziennego, podobnie zresztą, jak zwrot „la dolce vita”. Fellini otrzymał za film Złotą Palmę oraz Oscara za kostiumy. Całkiem nieźle, jak na film o pustce…
„Słodkie życie” z 1960 roku to zestaw epizodów z życia rzymskiego dziennikarza (w tej roli Mastroianni), który chciałby być pisarzem, artystą, tymczasem musi się zajmować skandalami wywoływanymi przez gwiazdy wielkiego ekranu.
Podziwiani przez miliony widzów na całym świecie idole, czy hollywoodzkie seksbomby są jednak w rzeczywistości płytkie i powierzchowne. „I pomyśleć, że coś takiego gra Tarzana” – rzuca jeden z bohaterów filmu, widząc pijanego amerykańskiego aktora, drzemiącego za kierownicą swojego luksusowego cadillaca. Cóż jednak z tego, skoro masy kochają iluzje i ekranowych herosów made in USA, zaś media gonią wyłącznie za sensacją i nie robi im różnicy, czy relacjonują burdy uliczne, czy objawienia maryjne.
Bohater grany przez Mastroianniego, zmęczony (choć wciąż przecież jednak zafascynowany) gwiazdkami, które traktują Watykan, jak Disneyland, trafia z czasem na arystokratyczne salony. Tam także czeka go rozczarowanie. Etykieta i maniery obowiązują wyłącznie na oficjalnych uroczystościach, zaś kultura i sztuka służą wyłącznie do snobistycznego podkreślania prestiżu.
Kiedy poznać arystokratów bliżej, okazuje się na przykład, że z sentymentem i nostalgią wspominają czasy nazizmu we Włoszech. Lubują się także w orgiach, podczas których zachowują się jak zwierzęta. Pustka rzekomych elit jest więc u Felliniego porażająca. Czy jest na to jakaś recepta? Być może odpowiedzią jest zakończenie filmu?
W finale Marcello trafia na nadmorską plażę, gdzie w oddali dostrzega 13-letnią, przybyłą z prowincji dziewczynkę. Ona nie uległa jeszcze wątpliwym urokom wielkomiejskiej cywilizacji. Byłaby więc symbolem czystości? Wartości? Moralności, która wciąż jeszcze na prowincji jest przestrzegana? A samo morze, nad które bohaterowie zawędrowali – czy nie jest tu przypadkiem wiecznością, do której wszyscy zmierzamy?
Oto są pytania...
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...