Piękna chrześcijańska tradycja uznaje św. Weronikę za patronkę fotografów. Ale to nas chyba nie dziwi. To przecież ona miała obetrzeć twarz Chrystusowi umęczonemu podczas drogi na Golgotę.
Wszyscy też wiedzą, że przy obcieraniu twarzy Zbawiciela na owym płótnie, z prawie fotograficzną dokładnością, miało się odwzorować Cudowne Oblicze. Idźmy jednak tropem pewnej ciekawej legendy czy starochrześcijańskiej tradycji, która mówi, że św. Weronika wyszła za mąż za również znanego z Biblii człowieka.
Mężem św. Weroniki miał być Zacheusz, zwierzchnik celników w Jerychu. Wspomina go Ewangelia według św. Łukasza (Łk 19,1-10). Otóż gdy przez Jerycho przechodził Chrystus, Zacheusz, z powodu niskiego wzrostu, wspiął się na sykomorę, czyli zdziczałe figowe drzewo. Chciał w ten sposób lepiej zobaczyć Nauczyciela z Nazaretu. Wówczas jednak Jezus pozdrowił go i zapowiedział, że odwiedzi go w domu, a Zacheusz z wdzięczności obiecał rozdać połowę swojego majątku ubogim.
Marek Szołtysek/GN Podwijom kieca i leca…na Góra Świętej Anny! I tak sobie myślę, że jeżeli św. Weronika jest patronką fotografów, to jej mąż Zacheusz, również według tradycji uznany za świątobliwego, mógłby zostać patronem paparazzich. A taki - w liczbie pojedynczej - paparazzo, co z włoskiego znaczy „brzęczący komar”, to popularne określenie wścibskich fotoreporterów działających na własną rękę oraz specjalizujących się w tropieniu sensacji.
Bo czyż właśnie wścibstwo i upór celnika Zacheusza nie upodabnia go trochę do paparazzi, którzy również z drzewa i z innych jeszcze bardziej dogodniejszych miejsc wypatrują tych, których chcą zobaczyć i sfotografować?
A skoro już trochę ochrzciłem, czy może tylko pokropiłem wodą święconą rzemiosło paparazzi, uznawane czasami za bardzo nieeleganckie, to teraz mogę się przyznać, że i mam ochotę również takie wścibskie zdjęcia robić. Proszę się jednak nie dziwić. Bo przecież tylko fotoreporter-trąba nie chciałby mieć zdjęcia premiera malującego rynny albo ministra na karuzeli. A jakże by można te zdjęcia ciekawie podpisać w gazecie! Przykładowo: wodolejstwo premiera potrzebuje sprawnie działającej instalacji odwadniającej; czy: minister coś kręci.
Powiem jednak więcej. Czasami nawet udaje mi się takie zdjęcia pstryknąć. I tak oto pod opieką świątobliwego Zacheusza zrobiłem niedawno kilka bardzo ciekawych fotografii. Są to oczywiście zdjęcia o tematyce śląskiej, bo to jest moja powszechnie już znana specjalizacja. A dokonałem tego na Anabergu, czyli na Górze Świętej Anny, podczas pielgrzymki Związku Górnośląskiego.
Tam, na schodach przed klasztorem, knipsnąłem, czyli pstryknąłem zdjęcie Ślązoczki z podwiniętą kiecką. Zdjęcie mało bulwersujące, ale niecodzienne. Oczywiście moje „paparazzowanie” spod patronatu Zacheusza jest bardzo łagodne, choć ta profesja miewa ekstremalną postać. Jej patronami są ci dwaj starcy, który podglądali biblijną cnotliwą Zuzannę. Ale za tako pierońsko robota to poczciwy Ślązok sie niy chyci!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |