Wśród pielgrzymów, którzy na przestrzeni wieków odwiedzili piekarskie sanktuarium, znalazła się godna uwagi postać XIX-wiecznego biskupa wrocławskiego Melchiora Diepenbrocka.
Podlegał mu w połowie XIX wieku cały Śląsk, więc w sierpniu 1849 roku wybrał się na uroczystości poświęcenia kościoła w Piekarach Śląskich. Jako rodowity Niemiec, polskości Górnego Śląska ani nie rozumiał, ani nie popierał, choć z przyzwoitości zezwalał na używanie języka polskiego w śląskich kościołach. Trzeba też podkreślić, że Diepenbrock, wychowany w kulturze niemieckiego romantyzmu, szczególnie wyczulony był na ludowość. Dlatego szlachetność i pobożność górnośląskiego ludu, jakiej doświadczył w Piekarach, okazała się dla niego zupełnie nowym doświadczeniem. A te jego biskupie wrażenia opisuje wychodzący w XIX wieku na Śląsku „Zwiastun Górnośląski”:
Podczas śniadania na piekarskiej farze biskup opowiadał ze łzami w oczach, jak przeszłej nocy dłuższy czas siedząc w oknie przysłuchiwał się pobożnym śpiewom ludu, który czekając na bierzmowanie, całą noc około kościoła spędził na modlitwie i śpiewaniu. Nigdy jeszcze nie słyszałem tak czułych i wzruszających melodyj, jakimi ten pobożny ludek polski wychwalał Matkę Boską.
Biskup Diepenbrock, widząc niezwykłą atmosferę w Piekarach, miał ponoć zazdrościć tutejszym księżom pobożności ich śląskich wiernych. Zazdrościł też duchownym, że oprócz niemieckiego znali również polską mowę i mogli głosić Ślązokom kazania. Wprawdzie Diepenbrock próbował zwracać się do wiernych bezpośrednio po niemiecku,ale Ślązoki nic go nie rozumiały, gdyż nie znali niemieckiego–co wyraźnie mówi wspominana wyżej XIX-wieczna gazeta. Musiał więc biskup zwracać się do Ślązoków poprzez tłumacza i wówczas powiedział bardzo charakterystyczne słowa, które tak tłumaczy „Zwiastun Górnośląski”: Kochani diecezjanie! Ten mały palec ochoczo dałbym sobie odciąć za to, gdybym w przynajmniej kilku słowach waszej ślicznej polskiej mowy mógł do was przemówić!
Owszem, ta opowieść o śląskich wrażeniach niemieckiego biskupa jest bardzo piękna. Jego wylane na tę okoliczność łzy również mogą robić wrażenie. Jednak wszystko to mogłoby myląco sugerować, że największą zasługą śląskiego duszpasterstwa było, czy jest, to, iż prowadzi się je w języku znanym przez wiernych. Ale na rzeczy jest tu coś więcej! Bo przecież właśnie starą piekarską tradycją duszpasterską, a nawet śląską specjalnością rodem z Piekar, jest fakt, że w duszpasterstwie porusza się konkretne problemy ludzi tu i teraz, a nie głosi tylko jakieś pobożne, piękne i okrągłe kaznodziejskie słówka. Bo śląskie duszpasterstwo nie polega na wyciskaniu z wiernych łez, które w duszy Ślązoka mogłyby wyschnąć szybciej niż załzawione policzki.
A kery niy kapnął, co mom na myśli - tyn zrozumi to dopiero, ja bydzie chodzioł na ponci do Piekor!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...