Co ma współczesna kreatywność pracy do śląskiego etosu, czyli rzecz o obyczaju dobrej roboty.
Biblijna Księga Rodzaju wyraźnie uczy, aby człowiek czynił sobie ziemię poddaną. (Rdz 1,28). Fragment ten w śląskiej tradycji jest bardzo ważnym elementem wielkiej nauki o wartości ludzkiej pracy. A motywem tego uczenia – jak sądzę – nie jest tylko pobożność, ale też wyjątkowo praktyczne podejście Ślązoków do życia.
Proszę sobie wyobrazić sytuację Ślązoków jakieś 100 czy 150 lat temu. Uprzemysłowionym Śląskiem rządzą Niemcy, a niemiecka edukacja jest jedyną drogą do wyższej kariery. I jak w tej sytuacji Ślązok ma sobie czynić ziemię poddaną, skoro sam jest w dość trudnej, poddańczej pozycji?
Ludowa mądrość i praktyczne myślenie podsunęły więc ludziom „filozofię dobrego fachu”. Chodziło o to, że jeżeli Ślązok wyszkolił się w jakimś porządnym fachu, czyli wyuczył się jakieś profesji, jakiegoś dobrego zawodu, to wówczas był potrzebny pracodawcy. Dawało to jakąś przyzwoitą startową pozycje do zawodowej działalności i jakieś minimum niezależności w przyszłym życiu zawodowym.
Ale zdobyta przez Ślązoka robota nie była mu dana raz na zawsze. O robota trzeba było mieć staranie i tu nie wystarczyło nie bumelować. Tu chodziło o coś więcej. Trzeba było słuchać majstra czy sztajgra. Trzeba było nie mądrować się przy robocie, a tylko doskonale wykonywać polecenia. Trzeba się było w wykonywaną robotę zaangażować – co dzisiaj nazywa się kreatywnością w pracy. I tak kształtował się dziesiątkami lat śląski etos, czyli obyczaj dobrej roboty.
Wyuczony fach i wykonywana potem praca były podstawą egzystencji śląskiejrodziny, ale to nie było wszystko. Ślązoki czynili sobie ziemię poddaną, czyli szukali dla siebie niezależności jeszcze w innych działaniach. Robiono to między innymi przez szporowanie, czyli oszczędzanie. Bo przecież odkładanie części zarobionych pieniędzy „na zaś” nie było tylko przejawem poszanowania owoców pracy, ale też było poszerzaniem swojego bezpieczeństwa finansowego. A kto ma pieniądze, ten jest trochę niezależny, czyli czyni sobie ziemię poddaną. Ale to nie by koniec tego typu działań.
Ta więc, aby nie być niebezpiecznie uzależnionym od zarobku w hucie czy na grubie, większość Ślązoków starała się mieć jeszcze konsek pola. Na tej odziedziczonej po rodzicach czy dokupionej ziemi uprawiano po robocie kartofle i zboże. Również przydomowe ogrody obsadzano i obsiewano warzywami. A dzięki temu „grincojgowi” była do obiadu kapusta, oberiba czy sznitloch. W ogrodzie rosły też drzewa, których owoce zaprawiano do krauzów na zimowe ciężkie czasy.
Śląskie doświadczenia w czynieniu sobie ziemi poddaną w ostatnich 200 latach wykształciły u nas wyjątkowy szacunek do pracy. Widać go między innymi w tradycyjnym pozdrowieniu. Kiedy bowiem Ślązok spotyka Ślązoka przy robocie, to wtedy nie godają se „Szczynść Boże!”, lecz „Boże pomogej!”, a na to odpowiada się „Dej Panie Boże!”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |