Wojenny melodramat, czyli… klasyka. Stary, dobry, sprawdzony patent na hit?
Tysiąc młodych osób z katechetami obejrzało w teatrze muzycznym brawurowy spektakl o papieżu Polaku.
Jeden z filmów-symboli lat '80. Najbardziej ikonicznych produkcji tamtej dekady.
Co więc za problem, by przy dzisiejszej technice stworzyć taki "falsyfikat"? Podrabia się obrazy mistrzów, więc niech "mądrale" spróbują podrobić Całun. Najprostszy sposób, by "udowodnić" fałszerstwo...
Odłóżmy bajki powtarzane, przez niechętnych chrześcijaństwu naukowców, którzy kombinują jak by tu nagiąć fakty. Cieszmy się, że Jezus pozostawił po sobie poza Ewangelią także dowód namacalny - dla wątpiących :) I wierzmy... Kościół się "oficjalnie nie wypowiedział"? Ale ilu papieży - w tym trzech ostatnich modliło się przed całunem?
Czy ta rozmowa jest naprawdę potrzebna -
całun prawdziwy, całun fałszywy i tak w koło
Macieju od wielu lat. Podobnie z objawieniami
w Medugorie.
Poczekajmy na oficjalne i ostateczne stanowisko.(!) Młyny mielą powoli , bez pośpiechu i bardzo dobrze,bo to wielka mądrość Kościoła. "Co nagle to po diable".
PS.
Czy może ktoś słyszał o jakiś cudach np. od wizerunku z całunu.
Sprawa autentyczności jest jednak istotna z paru powodów:
- to dla nas wierzących ważna pamiątka,
- dla wielu sceptycznych z natury ludzi to pomoc w pierwszym kroku do wiary
- tezy o falsyfikacie zarzucają Kościołowi przemyślane kłamstwo i udział w spisku
- dają wyraz ciągłości Kościoła, ten sam przedmiot zabrany z grobu przez apostołów jest dalej wśród nas obecny