Droga do Damaszku
Wydawnictwo Aetos

Droga do Damaszku

Brak komentarzy: 0

Musab Hasan Jusuf

publikacja 29.05.2012 23:45

Fragment książki Musaba Hasana Jusufa "Syn Hamasu".

Następne spotkanie odbyło się kilka tygodni później, tym razem w domu używanym przez Szin Bet, który znajdował się w samym centrum Jerozolimy. Każdy taki budynek był w pełni umeblowany, zabezpieczony systemem alarmowym i chroniony przez strażników. Jednocześnie nawet najbliżsi sąsiedzi nie zdawali sobie sprawy, co się tutaj dzieje. Większość pokoi przeznaczona była na spotkania z tajnymi współpracownikami. Nie wolno mi było poruszać się po domu bez eskorty. Agenci ufali mi, ale nie chcieli, by zobaczyli mnie inni współpracownicy Szin Bet. Kolejny środek ostrożności.

Podczas drugiego spotkania oficerowie Szin Bet okazywali przyjazne nastawienie. Mówili świetnie po arabsku, widziałem też, że doskonale rozumieją mnie, moją rodzinę i kulturę. Nie miałem dla nich żadnych informacji, a oni o nic konkretnego nie pytali. Rozmawialiśmy ogólnie na różne tematy.

Spodziewałem się innego przebiegu spotkania. Chciałem się dowiedzieć, co mam dla nich robić, choć po lekturze teczek więźniów obawiałem się, że każą mi dostarczyć nagrania wideo dokumentujące moje współżycie z siostrą albo z sąsiadką. Jednak żadne absurdalne żądania tego rodzaju nigdy się nie pojawiły.

Na zakończenie drugiego spotkania Loai wręczył mi jeszcze większą kwotę niż za pierwszym razem. W ciągu miesiąca dostałem od niego około ośmiuset dolarów – zawrotną sumę jak na możliwości zarobkowe dwudziestoletniego chłopaka w tamtym czasie. A ja nadal nie zaoferowałem Szin Bet niczego w zamian. Właściwie podczas pierwszych miesięcy w roli agenta dowiedziałem się od nich więcej niż oni ode mnie.

Moje szkolenie zaczęło się od poznania kilku podstawowych zasad. Nie wolno mi było utrzymywać kontaktów seksualnych, ponieważ mógłbym się przez to zdemaskować – byłbym spalony. Właściwie zakazano mi jakichkolwiek pozamałżeńskich relacji z kobietami – Palestynkami czy Izraelkami – dopóki pracowałem dla wywiadu. W przeciwnym razie zostałbym skreślony z listy współpracowników. I miałem już więcej nie rozpowiadać historii o podwójnym agencie.

Na każdym spotkaniu uczyłem się więcej o życiu, praworządności i bezpieczeństwie. Agenci Szin Bet nie próbowali mnie złamać, żeby w ten sposób zmusić mnie do robienia czegoś złego. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazywało na to, że starają się zbudować we mnie silne poczucie własnej wartości, że chcą mnie motywować i edukować.

Z biegiem czasu zacząłem powątpiewać w sens mojego planu zabijania Izraelczyków. Ci ludzie byli dla mnie uprzejmi. Wyraźnie się o mnie troszczyli. Dlaczego miałbym ich zabijać? W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie mam już na to ochoty.

Okupacja się nie skończyła. Na cmentarz w Al-Birze nadal dowożono ciała palestyńskich mężczyzn, kobiet i dzieci zastrzelonych przez izraelskich żołnierzy. A ja nie zapomniałem ani tego, jak pobito mnie w drodze do więzienia, ani tych dni, które spędziłem przykuty do krzesełka. Jednak pamiętałem także o krzykach dochodzących z namiotów tortur w Megiddo. Pamiętałem o człowieku, który nadział się na drut kolczasty, uciekając przed prześladowcami, którymi byli jego rodacy z Hamasu.

Teraz zdobywałem nową wiedzę i umiejętności. A kim byli moi mentorzy? Wrogami? Być może traktowali mnie uprzejmie tylko po to, żeby mnie później wykorzystać? Byłem coraz bardziej zdezorientowany.

W trakcie jednego ze spotkań Loai oznajmił:

– Ponieważ z nami współpracujesz, mamy zamiar wypuścić twojego ojca, żebyś mógł być przy nim i mieć lepszy ogląd sytuacji.

Nie sądziłem, że to w ogóle możliwe, ale cieszyłem się, że odzyskam tatę.

(…)

oceń artykuł Pobieranie..