GOSC.PL |
publikacja 15.04.2012 07:24
Przez lata chroniła cenne kobierce. Dzięki niej do zbiorów narodowych w Małopolsce trafiła unikatowa kolekcja tkanin orientalnych.
Grzegorz Kozakiewicz/GN
Wawel
Anna Kulczycka (po lewej) oglądała w 2006 r. rodzinną kolekcję kobierców pokazaną po raz pierwszy w całości
Śmierć zmarłej niedawno w podhalańskim Murzasichlu w wieku 93 lat Anny z Piotrowiczów Kulczyckiej potraktowano krótkimi, zdawkowymi notkami. Tymczasem dzięki jej wierności pasjom kolekcjonerskim swego teścia i męża, bardzo cenny zbiór dawnych tkanin orientalnych znalazł się w małopolskich zbiorach muzealnych. O jej życiu opowiada film dokumentalny Marii Kwiatkowskiej „Strażniczka”.
Profesorska pasja
Ponad sto lat temu lwowski lekarz weterynarii Włodzimierz Kulczycki (1863–1936), profesor i rektor Akademii Weterynaryjnej, kupił pierwszy kobierzec wschodni. Zafascynowany pięknem tkanin rodem z Persji, Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej rozpoczął ich systematyczne kolekcjonowanie. Nie ograniczył się przy tym do biernego zbieractwa, lecz podczas wieloletnich studiów zgromadził także dużo informacji i dzięki swojej wiedzy na temat zabytkowych tkanin wschodnich stał się autorytetem w tej dziedzinie.
Zaraził swą pasją kolekcjonerską syna Jerzego (1893–1974), archeologa śródziemnomorskiego, profesora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Rezultatem było zgromadzenie blisko 200 kobierców, dywanów i innych tkanin, powstałych w ciągu czterech stuleci: XVI, XVII, XVIII i XIX. Kolekcja Kulczyckich szczęśliwie ocalała z pożogi wojennej. Nie uległa rabunkowi przez Sowietów, zaś podczas bombardowania Lwowa przez samoloty niemieckie w 1941 r. bomba, która spadła na dom, gdzie były przechowywane kobierce, nie wybuchła. W trakcie przesiedlania ludności polskiej ze Lwowa w 1946 roku prof. Jerzy Kulczycki wywiózł kolekcję w skrzyniach z książkami. We Lwowie pozostała na krótko świeżo poślubiona żona, pochodząca ze znanej ormiańskiej rodziny 27-let-nia Anna z Piotrowiczów Kulczycka.
„Żegnając się, obiecywali sobie spotkanie za miesiąc. Spotkali się dopiero po dziesięciu latach, w tym czasie nic nawzajem o sobie nie wiedzieli” – pisze Janusz Miliszkiewicz w swej książce „Polskie gniazda rodzinne”. Sowieci zamknęli granicę i Anna Kulczycka nie mogła połączyć się z mężem. Wszechstronnie wykształcona, absolwentka lwowskiego Konserwatorium Muzycznego, polonistka, musiała zostać we Lwowie, w najgorszym czasie prześladowań komunistycznych. Sowiecka cenzura konfiskowała listy Kulczyckiego słane do żony. Odnaleźli się dopiero w 1955 r. i w rok później Anna była już u męża w Warszawie. Jak wspomina Miliszkiewicz, długie lata potem drżała na dźwięk dzwonka do drzwi. W sowieckim Lwowie zwiastował bowiem często aresztowanie.
Ocalałe z pożogi
Swe tymczasowe schronienie znalazła tam też kolekcja tkanin, ukryta pod podwójną podłogą małego mieszkania Kulczyckich. Anna, pochodząca z rodziny ormiańskich wytwórców dywanów (jak wspomina Miliszkiewicz, jej przodek miał wytwórnie dywanów w Stambule), wiernie wspierała męża, opiekując się wspaniałym zbiorem, reperując m.in. poprzecierane tkaniny.
W 1964 r. Kulczycki sprzedał do zbiorów wawelskich 66 cennych tzw. kobierców dworskich. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia, zamieszkał wkrótce potem wraz z żoną w nowo zbudowanym domu w podhalańskim Murzasichlu.
W 1977 r. Anna Kulczycka, wykonując wolę zmarłego w 1974 r. męża, przekazała partię 65 tkanin do zbiorów Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem. Pozostała część nadal była w jej rękach.
W 1981 r. w dawnej willi Koziańskich, na zakopiańskim Kozińcu, otwarto Galerię im. Włodzimierza i Jerzego Kulczyckich, gdzie eksponuje się kobierce ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego. Pierwszy całościowy pokaz zbioru Kulczyckich stał się możliwy w 2006 r. dzięki współpracy muzealników Zamku Królewskiego na Wawelu, Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem i Anny Kulczyckiej, która do śmierci była kustoszem i opiekunem zakopiańskich zbiorów.
„Jestem szczęśliwa, że dożyłam chwili, gdy całą naszą kolekcję można obejrzeć w całości” – powiedziała podczas otwarcia wystawy wawelskiej. Cztery sale ekspozycyjne odzwierciedlały zamysł kolekcjonerski Kulczyckich. W pierwszej zgromadzono tkaniny tureckie (m.in. cenne kobierce modlitewne), w drugiej kobierce perskie o bardzo różnorodnych wzorach, w trzeciej tkaniny z Azji Środkowej, w czwartej zaś z Kaukazu. Piąta sala ekspozycyjna była próbą odtworzenia kolekcjonerskiej atmosfery domu Kulczyckich. Na ścianach wisiały kilimy, w gablotach zaś pokazano rachunki zakupowe oraz rękopiśmienne katalogi, świadczące o kolejnych etapach gromadzenia zbioru.
Subtelna dama
W grudniu ub. roku Anna Kulczycka przekazała Muzeum Tatrzańskiemu resztę tkanego skarbu, istnego orientalnego Sezamu, którego przez lata była wierną strażniczką. Zmarła 25 lutego, pochowano ją zaś w marcu na krakowskim cmentarzu Rakowickim.
– Była wielką patriotką i subtelną damą, obdarzoną oryginalnym talentem poetyckim i literackim – powiedziała po jej śmierci Teresa Jabłońska, dyrektor Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem.
„Zapytana kiedyś, dlaczego nie sprzedała zbioru za granicę, odpowiedziała krótko: z miłości do Polski. W dzisiejszym świecie, w którym rozmywane są nie tylko granice państw, ale i podstawowe wartości, warto zapamiętać te słowa. Patriotyzm, choć jest tak bardzo niemodny na salonach III RP, może być nadal aktualny. Także w formie troski o narodowe bogactwo. Dziękujemy Ci, droga Pani Anno” – pożegnał na łamach „Gazety Polskiej” swą rodaczkę ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duszpasterz Ormian polskich.