Książę karaś z formaliny

MARTA SUDNIK-PALUCH

publikacja 21.04.2012 21:03

Ruiny, które nieco przerażały spacerujących nadodrzańskimi bulwarami, powoli wyrastają na największą atrakcję Raciborza.

Racibórz Olos88 / CC 1.0 Racibórz
Kaplica i budynek bramy zamkowej

Krzyki robotników już z oddali świad­czą, że praca wre. Trwa ostatni etap prac nad zamkową basztą siedziby książąt raciborskich. – Dzięki pienią­dzom unijnym odnowiliśmy mury, zbudowali­śmy studnię w miejscu, w którym prawdopodobnie mieściła się w czasach świetności zamku. Planujemy także odnowić elewację kaplicy. Jeszcze kilka lat temu były tu tylko ruiny, teraz zamek można zwiedzać – uśmiecha się Graży­na Wójcik, dyrektor Agencji Promocji Ziemi Raciborskiej i Wspierania Przedsiębiorczości na Zamku Piastowskim w Raciborzu.

Z tej możliwości korzysta coraz więcej osób, nie tylko mieszkańców Raciborza, lecz także okolic. – Mamy coraz więcej gości z Rybnika i okolic. Dlatego postanowiliśmy wydłużyć godziny otwarcia. Zamek można zwiedzać co­dziennie od 10 do 18 – zachęca G. Wójcik.

Anglosaski patron i pobożna mieszkanka
Niewiele osób pamięta o tym, że zamek przez wiele wieków był znaczącym punktem na ma­pie Polski. Tutaj swoją siedzibę mieli książęta raciborscy, m.in. Mieszko Laskonogi. Do kom­pleksu zamkowego należy kaplica, która uwa­żana jest za perłę śląskiego gotyku. Jej budowę rozpoczęto ok. 1290 roku na polecenie księcia Przemysła. Jej opie­kunem został św. Tomasz Becket z Canterbury, męczennik, zabity przez króla Anglii. Wybrany został nieprzypad­kowo - upamiętnia spór między bisku­pem wrocławskim Tomaszem II a księciem Henrykiem IV Probusem, którego finał roze­grał się właśnie w Raciborzu.

To tu na zamku schronił się upokorzony biskup. Henryk IV przez długi czas oblegał gród ze swoimi wojska­mi. Ostatecznie doszło do pojednania, a Tomasz II z wdzięczności za pomoc ustanowił przy kaplicy kolegiatę. Prawdopodobnie w kaplicy przecho­wywane były kiedyś relikwie świętego patrona. Zamek nie byłby zamkiem, gdyby nie miał... - Ducha na razie nie widziałam, ale pracownicy mówili, że gdzieś tu grasuje - zastrzega Grażyna Wójcik. - Czasem coś skrzypnie albo światło samo się zapali; jak to na zamku – uśmiechają się pracownicy.

Dwa razy sprawcy zamieszania zostali zidentyfikowani – małe nietoperze postanowi­ły schronić się w zamkowych murach. – Jeden zapadł już w sen zimowy. Wezwaliśmy specja­listkę, która – nie przerywając jego hibernacji – przeniosła go w bezpieczne miejsce. Mieliśmy w planach ogrzanie tej części budynku i to było niebezpieczne dla nietoperza – wspomina dyrektor. – Innym razem nietoperz urządzał so­bie nocne loty po zamku, włączając przy tym wszystkie alarmy. W dzień chował się i musie­liśmy go bardzo uważnie szukać.

Legend, jakie krążą o piastowskim grodzie, jest wiele. Jedna z nich mówi o tajnym przejściu, które biegnie od zamkowej kaplicy pod Odrą do dawnego klasztoru dominikanek. Miało ono służyć księżniczce Eufemii, córce księcia Przemysła, która wybrała mnisze życie. Ponoć od najmłodszych lat wyróżniała się pobożnością. Kiedy wróciła z Wrocławia od dominikanek, postanowiła, mimo starań wielu zalotników, wy­brać życie w klasztorze. Wybrała ufundowany przez jej ojca w Raciborzu klasztor dominikanek od wezwaniem Ducha Świętego. W przekazach zachowała się informacja o jej widzeniu Ducha Świętego, który pod postacią gołębicy usiadł na dachu siedziby zgromadzenia, a następnie wszedł przez okno do środka.

Co kryją szkolne ławki?
– Niestety, na zamku nie zachowały się żad­ne eksponaty, które mogłyby świadczyć o boga­tej jego historii – przyznaje dyrektor Wójcik. Najcenniejszym skarbem jest jedno z najstar­szych w Polsce... graffiti. Powstało w XVII wie­ku na ścianie budynku mieszkalnego, tuż przy kaplicy zamkowej. Są to zapiski z czasów wojny trzydziestoletniej, wykonane przez różnych żołnierzy, którzy stacjonowali na zamku.

Pracownicy muzeum znaleźli jednak oryginalny sposób na uzupełnienie braków. Z pomocą przyszły szkoły raciborskie, które udostępniły najstarsze pomoce naukowe, prze­chowywane w zakamarkach szkolnych klas. I tak do zamkowego skarbca trafiły fragment ciosu mamuta, model układu słonecznego i... karaś zanurzony w formalinie, złowiony w 1959 roku w potoku Plinz, z którego szczególnie dumni są pracownicy muzeum. – W ten spo­sób powstanie ekspozycja, którą nazywamy historią naturalną ziemi raciborskiej – wyja­śnia Grażyna Wójcik.

W przygotowanie ekspozycji włączyły się nie tylko szkoły, lecz także zwykli mieszkańcy. W muzeum można oglądać modele okrętów (m.in.: Soveregin of the Seas, czyli Władcę Mórz – angielski galeon wojenny), wykonane przez Wolfganga Beracza, oraz repliki zbroi rycer­skich, których autorem jest Robert Stefanowski. Dla zwiedzających możliwość przymierzenia zbroi husarza pocztowego to ogromna atrakcja. Trzeba tu nie lada siły – całość waży ponad 10 kilogramów.

– Mamy także kilka wystaw czasowych. Niebawem na zamku powstanie scena plene­rowa. Czeka nas zatem bardzo intensywne lato – zdradza G. Wójcik.

Dodatkową atrakcją jest działający tuż obok browar, w którym piwo warzone jest tradycyj­ną metodą, w otwartych kadziach. Też można go zwiedzać. Wszystkie potrzebne informacje znajdują się na stronie internetowej: www.zamekpiastowski.pl.