GOSC.PL |
publikacja 21.06.2012 07:51
Heinrich von Salisch. Droga z Trzebnicy do Milicza, ocieniona potężnymi bukami, zapiera dech w piersiach. Gdy za Lasowicami zjedziemy z niej w lewo, w stronę Postolina, w zielonych gąszczach natrafimy na echa wydarzeń z dawnych lat i ślady człowieka, który przyjaźnił się z lasem.
Agata Combik/GN
W kościele filialnym pw. Chrystusa Króla Msze św. odprawiane są w niedziele i środy
Był synem Rudolfa von Salischa. Urodził się w 1846 r. w Jaszycach koło Trzebnicy. Kiedy w 1874 r. objął majątek w Postolinie, zielone tereny zyskały troskliwego opiekuna. Heinrich był prekursorem nowego spojrzenia na las. Jego zdaniem, powinien on być różnorodny i pełnić wiele funkcji, nie tylko czysto użytkowych; ma być po prostu piękny.
Historia w liściach ukryta
– To musiał być ciekawy człowiek – mówi pan leśniczy z Lasowic, Marek Grobelny. – Jego ojciec był typowym ziemianinem. Heinrich natomiast, starannie wykształcony, był leśnikiem, prawnikiem, przez pewien czas deputowanym do Reichstagu. I miał jako leśnik swoje poglądy wyprzedzające epokę o ponad 100 lat; zawarł je w książce „Estetyka lasu”. Miał duszę artysty, ale też wielki zmysł praktyczny – o czym świadczą choćby inżynieryjne rozwiązania stosowane w czasie budowy miejscowych dróg, pozostających do dziś w dobrym stanie.
Idąc śladami Heinricha, podchodzimy pod wielki głaz w bok od leśnej drogi. To tu kiedyś zrobiono hrabiemu zdjęcie, które znalazło się w jego słynnej książce. Nieco dalej natrafiamy na równy szpaler starych dębów – to aleja sadzona za czasów H. Salischa. Kiedyś była otoczona nie lasem, ale polami. Oglądamy wśród drzew ślady istniejącej tu kiedyś wsi, pozostałości sadu. Opustoszała w 1945 r. miejscowość Kozuby zniknęła w gęstwinie. Drzewa otoczyły też zwartym szykiem piękny staw, przy którym kiedyś znajdował się młyn. Dziś specjalna wiata zachęca tu do piknikowania.
Agata Combik/GN
Tyle zostało z siedziby miłośnika drzew…
Kawałek dalej widać wielki głaz z niemieckim napisem upamiętniającym Eduarda Labitzky’ego, leśniczego z czasów Heinricha – którego on widocznie chciał w szczególny sposób uhonorować. Marek Grobelny razem ze swoim ojcem pracowicie odnawiali zniszczone litery i dziś leśny pomnik prezentuje się wspaniale.
- Przy parku w Postolinie zaczyna się przyrodnicza ścieżka edukacyjna, która prowadzi przez wiele miejsc związanych z Heinrichem, ale jesteśmy w trakcie przygotowywania jeszcze jednej, typowo „salischowskiej” ścieżki - wyjaśnia. - Obecnie Nadleśnictwo Milicz, na terenie którego znajdują się wspomniane miejsca, prowadzi szeroko pojętą edukację: przyrodniczą, ekologiczną, i historyczną.
Głazy, tulipanowce i kościół
Z dworu Salischów w Postolinie ostał się tylko kawałek ruiny. W alejkach parku - wpisanego do rejestru zabytków - widać gdzieniegdzie ścieżki wyłożone kocimi łbami. Pan Marek pokazuje „kopertę” z różnokolorowych polnych kamieni, wyznaczającą miejsce, gdzie kiedyś zatrzymywały się powozy. Heinrich sadził w parku interesujące okazy drzew, choćby tulipanowce; jeszcze po wojnie kwitły tu piękne rododendrony. Dziś park upodobnił się nieco do lasu, ale wciąż odnaleźć tu można nietypowe gatunki roślin. Wiosną parkowy teren pokrywa się kobiercem kwiatów.
Wciąż stoją należące do Salischów zabudowania folwarku w Karminie, a szczególną pamiątką po Heinrichu jest ufundowany przez niego w Postolinie kościół z pięknym drewnianym wystrojem, obecnie będący filią paraf i pw św Anny w Miliczu. Przy wejściu widać tzw. różę Lutra, przypominającą o ewangelickich początkach świątyni. Na skraju miejscowości, naprzeciw zdewastowanego cmentarza, skromny nagrobek wskazuje na miejsce pochówku H. Salischa i jego żony Zuzanny. Obok wznoszą się stare cisy, a dalej wspominana w przewodnikach „sosna na szczudłach”.
Ścieżką spod parku w Postolinie dojść można do Wzgórza Joanny znajdującego się na terenie rezerwatu. Wzgórze zostało nazwane tak od imienia matki Heinricha. Jego ojciec wzniósł tutaj zameczek myśliwski, zwany Wieżą Odyńca – przez pewien czas wykorzystywaną jako tzw. dostrzegalnia pożarowa. Po planowanym remoncie zapewne zostanie udostępniona zwiedzającym.
Z Salischem wiąże się mnóstwo „drzewno-kamiennych” historii – choćby ta dotycząca pewnego spotkania upamiętnionego postawieniem głazu i posadzeniem 3 dębów lub też kamienia z tajemniczym półksiężycem. Profesor Jerzy Wiśniewski z Poznania, interesujący się postacią Heinricha, odkrył, że pochowano pod nim... konia rasy arabskiej, należącego do córki Salischa.
Leśny pasjonat z dawnych lat intryguje coraz więcej osób. A wielkie lasy Doliny Baryczy odsłaniają kolejne tajemnice.