Poprawka z wieszcza

Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 19.09.2013 07:15

Osławiona Mickiewiczowskim wierszem Reduta Ordona odsłania swoje tajemnice. Prawda historyczna daleka jest jednak od tej zawartej w patriotycznej liryce.

Czy żołnierze polegli pod Redutą Ordona odzyskają tożsamość? archiwum Muzeum Archeologicznego Czy żołnierze polegli pod Redutą Ordona odzyskają tożsamość?

Mickiewicz opisał obronę Warszawy przed Rosjanami we wrześniu 1831 r. na podstawie „opowieści adiutanta”, czyli poety Stefana Garczyńskiego. Dziś już nie wiadomo, czy to świadek wydarzeń nieco je ubarwił, czy też pióro poety nadało im patosu.

– Faktem jest, że gdyby nie znajdujący się w kanonie lektur szkolnych wiersz Mickiewicza, nikt nie zwróciłby uwagi na „dzieło nr 54” – bo taką nazwę nosiła reduta. Polacy nie spodziewali się ataku z tej strony, placówka miała tylko 6 armat i połowę żołnierskiej obsady. Artyleria konna gen. Bema nie zdążyła przyjść z odsieczą i przeważający liczebnie Rosjanie redutę zdobyli w kilkadziesiąt minut – mówi dr Wojciech Borkowski, wicedyrektor Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie.

Przenieść pomnik?
Tuż obok centrum handlowego Blue City, przy polnej drodze Na Bateryjce, archeolodzy od trzech lat znajdują ślady ziemnej fortyfikacji. Badania potwierdziły to, co nielegalni kopacze pamiątek wiedzieli od dawna: sławna reduta znajdowała się w tym miejscu, a nie, jak dotąd sądzono, przy ul. Mszczonowskiej, na tyłach obecnego centrum handlowego Reduta i stacji WKD Reduta Ordona, gdzie usytuowano upamiętniający ją pomnik i gdzie co roku w rocznicę obrony Warszawy władze składały kwiaty. Ślady wzniesień fortyfikacyjnych były też widoczne na dawnych mapach i zdjęciach lotniczych. Skąd więc taka pomyłka?

Pomnik na Woli, na którym napis głosi: „Tu dnia 6 września roku 1831 w walce z przemocą moskiewską została wysadzona w powietrze Reduta Ordona. Obrońcom Ojczyzny – cześć”, stoi w miejscu innej reduty, która w czasach powstania listopadowego nie była obsadzona żołnierzami. Po 1841 r. dla upamiętnienia zwycięstwa Rosjanie postawili tam 11-metrowy pomnik Zdobywców Warszawy.

Nie Ordon i nie wysadzona
Z planów fortyfikacji sporządzonych przez oficera z okresu powstania listopadowego, gen. Ignacego Prądzyńskiego, wynika, że szaniec Ordona miał kształt sześcioboku, a każda ze ścian liczyła od 35 do 46 m. Ochraniały go wał, sucha fosa i trzy rzędy wilczych dołów.

– W trakcie wykopalisk natrafiliśmy na dwa rzędy dołów, co może świadczyć o tym, że albo zmsieniono pierwotne plany, albo najprawdopodobniej nie zdążono ukończyć budowy – domyśla się archeolog Michał Paczkowski. Większość terenu dawnej reduty jest już dla badaczy niedostępna. Spora jej część leży pod Alejami Jerozolimskimi, które budowano bez wcześniejszych badań archeologicznych. Niedawno robiono na niej wykopy pod meczet.

– Wcześniej były w tym miejscu tereny rolnicze. Ludzie orali pługami i znajdowali artyleryjskie kule, stawiali domy i w wykopach odnajdywali ludzkie szczątki – mówi archeolog Robert Bartoszek.

Pięcioosobowa grupa pracująca przy ul. Na Bateryjce przeczesuje każdy centymetr ziemi, a tę wykopaną dodatkowo sprawdza wykrywaczem metali. Ponieważ Reduta Ordona była fortyfikacją usypaną z ziemi umocnionej gliną, przebieg jej „murów” fachowcy odczytują z układu warstw ziemi. Odsłonili już kawałek fosy i obwarowania. Niestety, reduta w ostatnich latach została spenetrowana i nieodwracalnie zniszczona przez „dzikich archeologów”, którzy w poszukiwaniu pamiątek wjeżdżali na nią nawet koparkami.

Najczęściej przeszukiwali fosę, bo właśnie do niej zazwyczaj spychano pozostałości po walkach. W niej można było odkryć końskie uprzęże, części uzbrojenia, amunicję... Pozostawili po sobie doły, które z czasem zapełniły się śmieciami. Teraz archeolodzy poszerzyli teren poszukiwań w środku samej reduty. W powierzchniowych warstwach odnaleźli m.in. stos kartaczy, czyli rodzaj dużego śrutu, umieszczonego w puszce, którą potem ładowało się do działa, dwie skałki do muszkietów oraz złoty dukat niderlandzki, którym wypłacano żołd oficerom.

Urządzenia pomiarowe wskazują, że głębiej w ziemi jest „coś jeszcze”. Prowadzący wykopki spodziewają się znaleźć ślady drugiej prochowni. Stan i rozrzut amunicji pozwoliłyby zweryfikować tezę o wysadzeniu fortyfikacji.

Wedle Mickiewiczowskiej wersji, dowodzący redutą Juliusz Konstanty Ordon, widząc, że nie jest w stanie dłużej bronić jej przed Rosjanami, bohatersko wysadził się wraz z całą amunicją. Nie wiadomo, czy gen. Józef Bem, dowódca pierwszej linii obrony Warszawy, wizytujący redutę w przeddzień walk, wydał rozkaz zniszczenia amunicji w razie przegranej i czy może rozkaz nie do końca solidnie wykonano, czy też – jak podają dokumenty rosyjskie – wybuch wywołał pocisk wrzucony w stos prochu.

– Według ustaleń archeologów, prochownia nie była schowana w ziemi – jak dotąd sądzono – ale była jedynie lekko w niej zagłębiona. Nad powierzchnią chroniła ją szopa zbita z desek, najpewniej surowych, więc usytuowana na wzgórzu była jasnym, łatwym celem dla przeciwników – mówi wicedyrektor Borkowski. Podczas wybuchu zginęło 100 Rosjan i spora część z 350–400-osobowej polskiej załogi.

Sam podporucznik Ordon, który – wbrew temu, co pisał Mickiewicz – nie dowodził redutą, a był dowódcą artylerii, doznał jedynie oparzeń i znalazł się w grupie 60 Polaków wziętych do niewoli. Rzeczywisty dowódca, major Ignacy Dobrzelewski, wyszedł z walk bez szwanku i, jak pisze Małgorzata Karpińska w magazynie „Mówią wieki”, „pozostał w Warszawie po kapitulacji i ponowił przysięgę carowi”. Ordon walczył potem jeszcze w czasie Wiosny Ludów, na emigracji przystąpił do wolnomularzy, a życie zakończył śmiercią samobójczą.

Czaszki żołnierzy
Siłę wybuchu w reducie będzie można ustalić po rozmieszczeniu odnalezionej amunicji, części kartaczy i granatów, ale także po obrażeniach, jakie noszą odkryte szczątki uczestników walk. Do tej pory w wilczych dołach archeolodzy odsłonili kilkadziesiąt szkieletów. I w jednym Mickiewicz się nie mylił, że „ci, co bronili – i ci, co się wdarli/ Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli”. W jednym grobie leżą bowiem Polacy i Rosjanie.

– Identyfikujemy ich po guzikach na mundurach. Na rosyjskich są numery różnych pułków. Szczątki Polaka udało się zidentyfikować dzięki charakterystycznemu guzikowi – cynowemu z koroną, jakie mieli żołnierze 1. pułku strzelców pieszych. W kilku przypadkach zachowały się kawałki mundurów, butów, skórzanego oporządzenia – mówi pochylony nad jednym z wilczych grobów Robert Bartoszek. Odnalezienie tak dużej liczby szczątków w wilczych dołach było dla naukowców zaskoczeniem. Dotąd bowiem sądzono, że poległych w czasie walk na Ochocie pochowano na cmentarzu prawosławnym na Woli. Pochówków Rosjanie dokonywali pospiesznie, bezładnie wrzucając ciała do dołów.

– Na tym etapie badań trudno powiedzieć, szczątki ilu ludzi odsłoniliśmy, bo oprócz pełnych szkieletów w dołach mamy też same czaszki i inne kości – zauważa Michał Paczkowski. – Pamiętajmy, że ci ludzie ginęli w boju i ciała poległych mogły być rozczłonkowane. Nie wiemy też, czy na głębszych poziomach nie są ukryte kolejne zwłoki.

Jak wykorzystać legendę?
Badanie terenów Na Bateryjce potrwa do końca tego roku. Znalezione przedmioty oraz ludzkie szczątki trafiają do Muzeum Archeologicznego, gdzie zajmują się nimi specjaliści. Potem dokumentację z wykopek i badań specjalistycznych przejmą historycy wojskowości, którzy pod okiem prof. Norberta Kasparka, znawcy XIX-wiecznej historii Polski, postarają się zrekonstruować przebieg walk. Efekty ich ustaleń i odkopane zabytki będą pokazane na wystawie w Muzeum Archeologicznym. Ale wicedyrektor Wojciech Borkowski chciałby pójść jeszcze dalej:

– Będziemy dysponowali kodem DNA poległych, mamy imienną listę obrońców reduty, może historykom uda się zdobyć podobną ze strony rosyjskiej... Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby żołnierze „odzyskali” nazwiska – mówi wicedyrektor.

Po przeprowadzeniu badań, szczątki obrońców i szturmujących byłyby pochowane w czasie ekumenicznego nabożeństwa we wspólnej mogile. A co z redutą?

Teren, na którym odkryto fragmenty umocnień, należy do hiszpańskiego inwestora, który nie tylko bez problemów udostępnił go archeologom, ale też nie wyklucza jakiegoś sposobu ekspozycji umocnień w budynkach, które zamierza tam wybudować. Władze Ochoty przymierzają się do stworzenia parku historycznego lub miejskiego skweru dedykowanego reducie. Wszystko jednak będzie zależało od tego, czy wojewódzki konserwator zabytków wpisze ten teren do rejestru, o co zabiegają varsavianiści, i czy znajdą się pieniądze na multimedialne opowiedzenie historii Reduty Ordona nie mniej interesująco niż zrobił to 181 lat temu Adam Mickiewicz.