Mistyczna moc modlitewnika

Jędrzej Rams 


publikacja 09.01.2014 06:41

Są dowody, że ludzie mdleli, modląc się z tej książki. Teraz i my, ludzie XXI wieku, możemy sprawdzić jej moc.


Mistyczna moc modlitewnika Jędrzej Rams /GN Książka zawiera wiele pięknych modlitw oraz zapisy nutowe oryginalnych, krzeszowskich pieśni pasyjnych

Ukazał się polski przekład modlitewnika „Krzeszowska Droga Krzyżowa”. Ta przepełniona mistycyzmem księga została napisana z inicjatywy o. Bernarda Rosy, legendarnego odnowiciela cysterskiej potęgi na Dolnym Śląsku. Teksty wyszły spod pióra innego śląskiego geniusza epoki baroku – Johannesa Schefflera, bardziej znanego jako Angelus Silesius.


Pierwsze pełne wydanie tego oryginalnego przewodnika po Kalwarii Krzeszowskiej pochodzi z roku 1682. Księga zawiera 32 pieśni o Męce Pańskiej, do których ilustracje graficzne wykonał najsłynniejszy śląski malarz XVII wieku Michael Willmann, a muzykę do każdej skomponował George Joseph, kapelmistrz katedry wrocławskiej. 
Dzieło miało pobudzać krzeszowskich pielgrzymów do przeżyć związanych z cierpieniem Jezusa Chrystusa, szczególnie podczas dni poprzedzających Wielkanoc.

– Czytałem, że w trakcie procesji po kalwarii były przypadki, że ludzie masowo mdleli. Ta książka świetnie tłumaczy, dlaczego tak mogło być. Uważam, że została napisana niezwykle „psychologicznie”. Stwierdziłbym nawet, że wprowadza w pewien niezwykły trans. Gdy w kaplicy Piłata pada polecenie, ,Dusza mdleje”, to ci ludzie jak zahipnotyzowani mogli masowo mdleć na to polecenie – odnosi się do książki Krystian Michalik, przewodnik w krzeszowskim sanktuarium. 
Polska publikacja jest pierwszym szeroko udostępnionym śladem zapomnianego tzw. śląskiego mistycyzmu.

– „Krzeszowska Droga Krzyżowa” jest okazją, aby dotknąć mistycyzmu związanego z naszym sanktuarium, a może nawet i całym Dolnym Śląskiem. Mając w ręku modlitewnik i idąc pomiędzy krzeszowskimi kaplicami, możemy dotknąć wielkiej rzeczywistości teologicznej, mistycznej i historycznej. Przygodny turysta pojawiający się w Krzeszowie ogranicza się generalnie do obejrzenia przepięknych budowli. To za mało, żeby zachwycić się opactwem. Sanktuarium jest bowiem rzeczywistością teologicznie zamkniętą. Powstające w XVIII wieku budowle miały wielką podporę duchową. Dzięki publikacji możemy nareszcie poznać, jak żyli wiarą ludzie 300 lat temu! – uważa ks. dr Józef Lisowski, kanclerz Legnickiej Kurii Biskupiej. 


Teraz po polsku

Na świecie jest tylko jeden egzemplarz krzeszowskiego modlitewnika w oryginale – „Schmertzhaffter Lieb – und Kreuzweg”, a znajduje się w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu. Praca nad jego przekładem trwała prawie trzy lata. Zajął się tym prof. Andrzej Lam z Warszawy, osoba bardzo znana i poważana w środowisku profesjonalnych tłumaczy. Ma w swoim dorobku m.in. przekłady dzieł rzymskiego poety Horacego, a także niemieckich klasyków – Schillera, von Eschenbacha czy Goethego.

W pewnym okresie trafił też na Angelusa Silesiusa, poetę żyjącego w XVII wieku. Jego rodzina pochodziła z Krakowa, ale z powodu prześladowań przeniosła się do Wrocławia. Tutaj Silesius zaczął studiować katolicką teologię i zmienił wyznanie z protestanckiego na katolickie. Zaczął wówczas tworzyć poezję, pełną wiary i mistycyzmu.

– Ciekawość moja była naturalna, ponieważ przetłumaczyłem wcześniej całe dzieło poetyckie wrocławskiego poety, mistyczne epigramaty pt. „Cherubinowy wędrowiec” i zbiór pieśni religijnych na cały rok liturgiczny pt. „Święta uciecha duszy, czyli duchowne pieśni pasterskie” z kompozycjami Georga Josepha, a potem również późny poemat eschatologiczny „Poglądowe opisanie czterech spraw ostatecznych” – wylicza profesor. 


W pewnym momencie tłumacza zaintrygowała informacja pochodząca od prof. Andrzeja Kozieła, specjalisty od śląskiego baroku. Sugerował on, że Angelus Silesius jest autorem jeszcze jednego dzieła – modlitewnika o. Bernarda Rosy. – Po zapoznaniu się z krzeszowską księgą nie miałem wątpliwości, że autorem jej partii poetycko-wokalnych jest Anioł Ślązak. Mocne dowody, zarówno poetologiczne, jak i biograficzne, przedstawiłem w posłowiu do jej polskiego wydania, które właśnie się ukazało – dodaje tłumacz. Według prof. Lama tłumaczenie części nie byłoby rzeczą właściwą, ponieważ stanowi ono organiczną i dokładnie przemyślaną całość, zarówno pod względem teologicznym, jak i artystycznym. 


Anioł w Krzeszowie

Zaangażowanie Angelusa w tworzenie modlitewnika ma te same korzenie co zaangażowanie Michała Willmanna w malowanie krzeszowskich obiektów. O. Bernard Rosa był wielkim organizatorem. Przystępując do prac nad przebudową kompleksu budynków, wiedział, że tworzy dzieło nie na rok, lecz na dziesiątki, a może i setki lat. Dlatego przeznaczył ogromne sumy na ściągnięcie najlepszych artystów Śląska. Wśród nich Willmanna i Silesiusa. 


O. Rosa tworzył dzieło w dwóch kierunkach. Willmann należał do osób, którym polecono budowę oraz upiększenie poszczególnych budynków – kościołów, kaplic, domów. Johannes Scheffler był zaś jednym z tych, którzy tworzyli zaplecze duchowe dla rekatolicyzacji. Pisali modlitewniki i utwory muzyczne, organizowali szkoły w miejscowościach należących do cystersów. Jednym słowem opat Rosa stworzył z krzeszowskiego opactwa cysterskiego kompletną instytucję do odnowy religijnej Śląska. Każdy, nawet najdrobniejszy, budowany element ma podbudowę teologiczną i pastoralną. 


Angelus Silesius zajął się tworzeniem przewodnika po męce Jezusa. Tym samym „ożywił” Kalwarię Krzeszowską i pozwolił przyjezdnym w pełni korzystać z możliwości kontemplacji cierpień Chrystusa. Dzisiaj, dzięki tłumaczeniu, możemy poznać, w jaki sposób ludzie z XVII wieku przeżywali Triduum Paschalne.

Był to złoty okres dla różnych miejsc przypominających o męce Jezusa Chrystusa. Dość wspomnieć o powstałych w tym samym czasie Kalwarii Pacławskiej czy Kalwarii Zebrzydowskiej. Zamysł był prosty – dać ludziom odczuć pewien rodzaj mistycznego przeżycia związanego z ostatnimi chwilami życia Jezusa. Temu służyły m.in. konkretne odległości pomiędzy stacjami, i tak np. krzeszowskie są odwzorowaniem tych w Jerozolimie. Nawet postarano się o stworzenie potoku Cedron.

Liczba stacji przez wieki nie była regulowana żadnymi przepisami. Dlatego krzeszowska droga krzyżowa liczy aż 16 kaplic tworzących 32 stacje. W tym takie jak np.: Piłat wysłuchujący oskarżeń Żydów, Biczowanie, Ukoronowanie cierniem, Piłat pokazujący męczonego Chrystusa Żydom, Piłat skazuje Jezusa i umywa ręce. 


– Porównałem wydaną wersję książki z tą z naszego muzeum. Jest to dokładnie taki sam tekst, jeśli chodzi o treść modlitw, prefiguracji, antyfon. Ta nasza wersja, która została wydana w 1740 r., jest uboższa o cały element mistyczny – dialogi między duszą a Jezusem, podkład nutowy (nie ma pieśni) – oraz tzw. kierunkowskazy, czyli jak poruszać się w terenie, aby znaleźć kolejne stacje. Dlatego ta książka to źródło bezcenne, bo przetłumaczone, i jest to najbardziej rozszerzona wersja, jaką wydano. Droga krzyżowa była inaczej rozmieszczona niż obecne kapliczki. Świadczy o tym odległość między kaplicą Annasza a Kajfasza, gdzie podana jest spora liczba kroków i że pątnik ma zmówić, „5 anielskich pozdrowień i 33 Ojcze nasz”. Obecnie jest to jedna kaplica – mówi Krystian Michalik. 


Fragmenty na ścianie 

Dzieło o. Bernarda Rosy już wraca do życia. Stało się to za sprawą ks. Mirosława Malińskiego „Maliny”, duszpasterza akademickiego z Wrocławia. W kościele pw. św. Macieja, którego „Malina” jest rektorem, w zeszłym roku odsłonięto nową drogę krzyżową. Nie jest to jednak tradycyjne przedstawienie Męki Pańskiej, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni.

Na 14 kryształowych grubych szybach wypisano fragmenty z „Krzeszowskiej Drogi Krzyżowej”. Na jednej ze stacji przeczytać możemy „Dobranoc łąki różane, góry, doliny dobranoc. Nie będę odtąd patrzeć na barwnych kwiatów wspaniałość. Ogrody piękne i drzewa was także zaniedbam teraz”. Ciekawostką jest to, że w tym kościele spoczął Angelus Silesius.

Na takie drugie życie czeka jeszcze wiele dzieł z opactwa. Ot, choćby partytury na krzeszowskie organy, które są schowane w skarbcu sióstr benedyktynek. 
Wiedzę o wielkich księgach opata Rosy i jego następców ocalił dla nas o. Nicolaus von Lutterotti, opat benedyktyński, który pomiędzy 1919 a 1953 rokiem żył i pracował w Krzeszowie.

– Naszym wielkim zadaniem jest odkrycie tych dzieł – mówi ks. dr Józef Lisowski, kanclerz Legnickiej Kurii Biskupiej. – Jest na to szansa. Niedawno spotkaliśmy się z krewnymi o. Nicolausa. Powstał pomysł powołania fundacji jego imienia, która patronowałaby wydawaniu dzieł cystersów. Przed nami jest niejako ponowne odkrywanie 800 lat historii opactwa. Bp Wincenty Urban używał pięknego sformułowania „Mówią wieki”. Posłuchamy zatem… – mówi ksiądz kanclerz.