Cztery kąty Pana Boga

Grzegorz Brożek

publikacja 02.07.2014 05:50

Transfery kościołów. To była dobra decyzja – mówi Teresa zalotyńska z Rzochowa, patrząc na stojący w Parku Etnograficznym w Kolbuszowej stary kościół parafialny. Kawałek naszej diecezji na rzeszowskiej ziemi.

 Przeniesiona i odbudowana w Kolbuszowej z dzwonnicą i ogrodzeniem świątynia z Rzochowa Grzegorz Brożek /GN Przeniesiona i odbudowana w Kolbuszowej z dzwonnicą i ogrodzeniem świątynia z Rzochowa

Niedawno, w parku w Kolbuszowej biskup rzeszowski Jan Wątroba poświęcił odnowioną świątynię parafialną z Rzochowa.

Kościół w skansenie
– Cieszy się dyrektor Bardan, cieszy proboszcz z Kolbuszowej, konserwatorzy sztuki, radują się wszyscy, którzy przyczynili się do odnowienia świątyni w nowym miejscu. Trzeba się cieszyć, że tak cenny zabytek został ocalony i że nadal będzie służył temu celowi, dla którego pokolenia minione go wznosiły – mówił bp Wątroba, odprawiając Mszę św. w odbudowanym w skansenie kościele.

W uroczystości licznie wzięli udział mieszkańcy Rzochowa, którzy nie kryli dumy ze swojej świątyni.

– Trzeba było zadbać o ten kościół, żeby nie zginął. Teraz jest piękny – mówi Teresa Zalotyńska. Biskup Jan Wątroba zauważył, że niegdysiejsi użytkownicy drewnianej świątyni mogą mieć mieszane uczucia. Kościół, w którym przyjęli sakramenty, omodlony przez pokolenia, stoi w końcu na obcej ziemi.

– Myślę jednak, że większa jest w nich radość, że ta świątynia nie podzieliła losu wielu innych kościołów na Podkarpaciu, które opuszczone popadły w ruinę, czasem spłonęły – uważa bp Wątroba.

Dystans na trzy palce
Kwestia przeniesienia starego drewnianego kościoła do skansenu w Kolbuszowej parę lat temu w Mielcu budziła emocje. Najgłośniej wyrażali je ci, których ta sprawa najmniej dotyczyła. Miejscowi parafianie rozumieli sytuację.

– Kiedy przyszedłem, budowa nowego kościoła już trwała – mówi ks. Jerzy Ptak, który w Rzochowie proboszczuje od 1995 roku. Po wzniesieniu nowej murowanej świątyni okazało się, że między krawędzią zadaszenia drewnianego kościoła a murem nowego jest w pewnym miejscu zaledwie 30 cm. – W takiej sytuacji jasne jest, że obydwa kościoły z wielu względów nie mogą stać obok siebie – przyznaje ks. dr Piotr Drewniak, diecezjalny konserwator zabytków. Nowy kościół został poświęcony w 2003 roku. – Od tego czasu nie było już w starej świątyni żadnych nabożeństw. Dostaliśmy zgodę biskupa tarnowskiego na przekazanie jej do skansenu – opowiada ks. Jerzy Ptak.

Dawna wieś w komplecie
Nie było to takie oczywiste. Skansen miał „na oku” inną świątynię, dużo starszą. Kiedy jednak jej przeniesienie okazało się niemożliwe, zdecydował się pozyskać kościół rzochowski.

Decyzja zapadła w 2008 roku. Przenosiny rozpoczęły się w 2010 roku, kiedy konserwatorzy rozebrali obiekt, przewieźli do skansenu i tu go złożyli. W tym czasie rozpoczęły się prace renowacyjne na zewnątrz kościoła oraz te dotyczące jego wyposażenia.

– W realizacji tego projektu w różnym stopniu i stadiach projektu zatrudnionych było ponad 20 firm zewnętrznych, projektowych, konserwatorskich budowlanych. W latach 2008–2012 zrealizowaliśmy aż 6 grantów, z czego 5 od ministra kultury i jeden największy, unijny, który finansował 75 proc. przedsięwzięcia – informuje Jacek Bardan, dyrektor Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.

Po co kościół w skansenie? – Chcieliśmy odtworzyć dawną wieś. Aby ten przekaz był prawdziwy, musi być możliwie kompletny. Tu nie wystarczy kilka zagród. Muszą być jeszcze inne obiekty. Mieliśmy już kuźnie, młyny i karczmę, ale brakowało starego wiejskiego kościoła. Dziś już go mamy – mówi dyr. Bardan. Wysiłek konserwatorów i zaangażowanie finansowe widać w dzisiejszej świątyni. Dziś cieszy oko. Wyładniała.

Trwała prowizorka
– Stan techniczny starego kościoła nie był najlepszy. W Rzochowie nie miał on choćby podwalin – przyznaje ks. Jerzy Ptak. Fakt, że stopień zachowania nie zachwycał, wcale nie świadczy źle o rzochowianach. Wystawiony w 1840 roku kościół był od początku rozwiązaniem tymczasowym.

– Wszystko zaczęło się w pamiętnym 1839 roku, kiedy wzburzone wody Wisłoki zabrały ze sobą stosunkowo młodą, bo wybudowaną zaledwie 15 lat wcześniej świątynię – pisze Jolanta Kozioł w historii rzochowskiej parafii. Wspólnota szybko wybudowała nową, która, jak się wydaje, już wówczas była rozwiązaniem raczej tymczasowym. Są przesłanki, które o tym świadczą. Jolanta Kozioł wylicza brak konkretnego stylu architektonicznego, prostotę i ubóstwo. Dopiero z czasem, kiedy wystawienie świątyni godnej ambicji rzochowian stawało się mało realne, podejmowano konkretne starania o ozdobienie tej już istniejącej. Realne plany wzniesienia murowanej świątyni, „odpowiedniej dla naszej parafii”, pojawiły się już w 1913 r., a materializować zaczęły się w 1991 roku, kiedy zawiązano Komitet Budowy Kościoła, który doprowadził dzieło do szczęśliwego końca.

Moje miejsce
Kościół rzochowski w skansenie kolbuszowskim wygląda imponująco. Starsi parafianie rozpoznają swoją świątynię. – Jest taka sama jak wtedy, kiedy stała u nas. Wyposażenie też się zgadza – kiwa głową Stefan Krępa, parafianin z Rzochowa. Niektóre rzeczy są nowe. Na przykład podłogi, na które poszło 100 kubików drewna.

– Nie ma, przynajmniej na razie, tych wyklęczanych miejsc w podłodze drewnianej, które kiedyś były bardzo wyraźne. W końcu kościół służył w Rzochowie 150 lat – zauważa Marek Zalotyński. Zwraca też uwagę na jeden z bocznych ołtarzy, św. Kazimierza. – Chodzi o ten obraz. Jako małego chłopaka zawsze dziwił i fascynował mnie obraz z wizerunkiem św. Kazimierza, bo patrzyłem ciągle i wydawało mi się, że miecz ma jakoś dziwnie przekręcony – mówi pan Marek. W kościele każdy z kilkudziesięciu rzochowian obecnych na poświęceniu rozpoznaje swoje miejsca.

– Historycznie nie jest to kościół szczególnie stary ani zabytkowy. Ma za to ogromną wartość kulturową i religijną. Rzochów był najstarszym miastem na ziemi mieleckiej. Do dziś, mimo włączenia go w administracyjne ramy Mielca, zachował szczególny charakter, z którego ludzie są dumni – przyznaje Krzysztof Haptaś, kustosz Muzeum Regionalnego z Mielca. Dyrektor Bardan mówi, że kiedy patrzy na odrestaurowaną świątynię, przypomina mu się napis z tablicy erekcyjnej, jaką widział w Białej Podlaskiej na kościele reformatów: „Urządzony według ubóstwa naszego, ale dosyć ozdobnie”. To ładna myśl – uśmiecha się dyrektor Bardan.

Nie ma desakralizacji
Mówi ks. dr Piotr Drewniak, diecezjalny konserwator zabytków – Nie możemy narzekać na brak sakralnej architektury drewnianej w diecezji, bo mamy takich przeszło 130 kaplic i kościołów. Drewniana architektura sakralna jest najlepszą wizytówką naszego regionu, najciekawszą cząstką sztuki sakralnej na terenie diecezji tarnowskiej. Przenosiny kościołów to dobre rozwiązanie w sytuacji, kiedy obiekt nie może być użytkowany na miejscu, a bardzo przydałby się w innej wspólnocie wiernych. Naczelną funkcją świątyń jest bowiem służenie kultowi Bożemu, duszpasterstwu. Dla tego celu przecież zostały zbudowane. Stare drewniane świątynie mają specyficzny klimat, budują atmosferę modlitwy, tchną wiarą minionych pokoleń. Stąd smutnym obrazkiem byłby widok zupełnie opuszczonej świątyni. Czasem dobrze poszukać wspólnoty, która zechciałaby użytkować nadal taki kościół czy kaplicę w innym miejscu. Transfer kościoła do skansenu trzeba uznać za ostateczność, a nie za modelowy przykład rozwiązania problemu. Na szczęście świątynie pełnią także tam funkcje nie tylko kulturowe, muzealne, ale także liturgiczne. I to jest bardzo ważne.