Karol, czyli świt Europy

Piotr Semka

publikacja 20.10.2014 09:00

Za patrona uważali go i niemieccy cesarze, i królowie Francji, i sam Napoleon, ale także niemieccy naziści. Po wojnie stał się patronem nagrody wręczanej politykom zasłużonym dla integracji Europy. Od jego imienia wywodzi się polskie słowo „król”. 1200 lat temu zmarł cesarz Karol Wielki.

Karol, czyli świt Europy

Ten władca nadał naszemu kontynentowi wiele cech, które zadecydowały o jego wielkości. Był barbarzyńcą, który zrozumiał wagę cywilizacji. Nieświętym gwałtownikiem, który stworzył chrześcijańską Europę. Jego ukochane miasto i cesarska siedziba Akwizgran fetowała go w jubileuszowym roku wystawą „Karol – władza, sztuka i skarby”.

W trójkącie trzech państw
Aachen – my znamy tę stolicę cesarskich Niemiec pod łacińską nazwą Akwizgran.

To najdalej wysunięte na zachód miasto RFN, dziś prawie przylega swoimi przedmieściami do Holandii i do Belgii. Kosmopolityczna atmosfera, jaka tu panuje, musi skłaniać do myśli o wielkim imperium Karola Wielkiego (742–814) – pierwszego cesarza Zachodu po upadku Imperium Rzymskiego w V wieku po Chrystusie.

Choć Akwizgran jest biskupstwem dopiero od 1930 roku, od 1200 lat jego świątynie są klejnotem Kościoła w Niemczech, a miasto jednym z centrów pielgrzymkowych. Początkowo niczym nie różniło się od wielu innych siedzib władców Franków, którzy nie mieli jednej stolicy, ale ciągle objeżdżali swoje królestwo, zatrzymując się w różnych pałacach. Tyle że Aachen miało jeden atrakcyjny atut – rzymski legat Serenius Granus odkrył tu gorące źródła termalne. Zwróciło to uwagę Karola, który uwielbiał ciepłe kąpiele i z racji term zaczął spędzać w nim zimy. Z czasem Akwizgran stał się stolicą jego imperium. A w nim zbudowano „manifest” wiary ambitnego władcy w harmonię władzy ziemskiej z boską: kaplicę pałacową, która rozrosła się potem w Kaisermünster, czyli kościół cesarski, dziś symbol Aachen. Nie sposób (...) nie odwiedzić tego miejsca.

Osiem – cyfra wieczności
Tu Karol po śmierci w 814 roku kazał się pochować. Tu do dziś stoi jego tron i relikwiarz. Tu do 1531 roku koronowali się niemieccy władcy. Do dziś ściągają tu pielgrzymi z całych Niemiec, chcący nawiedzić wspaniałe relikwie – powijaki Jezusa, szatę Matki Boskiej i chustę, w którą miano owinąć ściętą głowę św. Jana Chrzciciela.

Zachwyca architektura kaplicy oparta na liczbie 8 lub jej wielokrotnościach. Zbudowano ją na planie ośmiokąta, na pierwszym piętrze zaprojektowano 16-boczny ambit (obejście), a dwukondygnacyjna empora wyposażona jest w 8 kolumnowych arkad. Liczbę 8 uznawano za symbol wieczności.

To suma sześciu dni stworzenia, siódmego dnia odpoczynku i ósmego elementu – wieczności. W Piśmie Świętym liczba 8 jest ważna: Jezus Zmartwychwstały ukazuje się swoim uczniom po 8 dniach, jest 8 błogosławieństw, 8 osób wreszcie weszło przed potopem do arki Noego. Obwód kaplicy natomiast wynosił 144 stopy karolińskie, jako nawiązanie do apokaliptycznych 144 tysięcy, którzy wejdą do niebiańskiego Jeruzalem.

Baptysteria z 8 kolumnami symbolizowały przezwyciężenie śmierci i wejście w nowe życie. Liczby, na których opierano plan kaplicy, miały być ilustracją boskiego porządku, którego ziemskim sługą chciał być Karol. Stąd jego ochrona papiestwa w zamian za tytuł cesarza. Wszyscy ci, którzy twierdzą, że chrześcijaństwo jest sprzeczne z rozumem, niech przyjdą tu, gdzie matematyka i architektura służą uzmysłowieniu wielkości, ale i mądrości Boga.

Stare złoto cesarstwa
Wystawa składała się z trzech ekspozycji – w ratuszu, nowoczesnym Centrum Charlemagne i w katedralnym skarbcu. Nie żałowano pieniędzy na sprowadzenie setek eksponatów z muzeów niemieckich, włoskich, francuskich, z Muzeów Watykańskich i British Museum, aby pokazać, jak wyglądał splendor „renesansu karolińskiego”. To wspaniałe odrodzenie się sztuki i nauki na gruzach Europy rzymskiej przyszło w samą porę, aby uratować wiele dzieł starożytności.

W bladym świetle muzealnych sal eksponowane były kodeksy ze szkoły dworskiej Karola, których miniatury mimo ponad tysiąca lat nie utraciły barw. Tu można zrozumieć, dlaczego Rzym ocalał, a Bizancjum zajęli wojownicy islamu. Gdyby nie witalizm Karolingów – zepsucie, a potem upadek cesarstwa wschodniego otworzyłoby drogę islamowi do centrum Europy.

Ekspozycja uzmysławiała, jak ważny dla dziejów Europy był alians papiestwa z monarchią Karola. Jego zwieńczeniem była koronacja ambitnego Franka na cesarza w 800 roku w bazylice św. Piotra w Rzymie. Nie brakowało na wystawie i efektownych malowideł z XIX w. – jak choćby reprodukcja płótna Friedricha Kaulbacha pokazująca ten moment apogeum sojuszu tronu z ołtarzem.

Kościół zapewnił imperium Karola wyedukowaną klasę „państwowców” – urzędników i edukatorów, a cesarz bronił chrześcijańskiej Europy od nawały islamskiej z południa Hiszpanii i od zagonów Madziarów, których Karol zatrzymał w ich drodze na Zachód.

Na wystawie pokazano też barwne sylwetki najtęższych umysłów Zachodu, które ubarwiały dwór „Carolusa”.

Nowa era
Dla świata, który zapominał już z wolna o sprawności Cesarstwa Rzymskiego, powrót do idei państwa uniwersalnego, rozciągającego się od Danii po włoskie Lacjum i od północnej Saksonii po północną Hiszpanię, był czymś ożywczym i stabilizującym. To Karolingowie pogrzebali ostatecznie wpływy herezji arianizmu, który trzy wieki wcześniej uwiódł liczne przybyłe z północy plemiona germańskie.

Tak jak później nasz książę Mieszko, tak Karol dwa stulecia wcześniej pojął, że mądrość Kościoła przydawać będzie mu siły i sprawności. Sam lepiej posługiwał się mieczem niż piórem – na wystawie oglądać można obraz, na którym król Franków z mozołem uczy się pisać pod nadzorem Alkuina, jego nadwornego bakałarza. Ponoć chował pod poduszką abecadło, wierząc, że we śnie nauczy się czytania. Na ile te wysiłki się udały – kronikarze taktownie milczą. Ale na usprawiedliwienie najsłynniejszego Karolinga musimy pamiętać, że musiał walczyć o władzę od najmłodszych lat i do końca życia kolejne wojenne pożary gnały go w coraz to inne zakątki imperium. Ale na swoim dworze zapewnił bezpieczne miejsce ówczesnym intelektualistom i naukowcom.

Wcielał w życie wskazania Kościoła i rugował te germańskie obyczaje plemienne, które stały w sprzeczności z chrześcijańską etyką. Od wyplenienia niszczącej tkankę społeczną zasady zemsty rodowej po ochronę dzieci i kobiet, miłosierdzie dla kalek, pomoc dla ubogich czy ograniczenie zabójczych dla jakości genotypu zasad zawierania małżeństw w obrębie jednego czy paru rodów. Karol rozumiał, że zakazy te wywodzą się z wielowiekowej mądrości Rzymu i z siły duchowej i moralnej Dobrej Nowiny. To czyniło chrześcijaństwo tak ekspansywnym i kulturotwórczym.

Och, Karol!
Jak wspaniałe i silne było państwo Karola, zrozumieli Europejczycy dopiero po jego śmierci, gdy jego następcy wdawali się w błahe spory ambicjonalne i nie potrafili dorównać swojemu wielkiemu protoplaście. Imperium nie wytrzymało próby czasu. Traktat z Verdun w 843 roku podzielił cesarstwo. Dziś uważane jest ono za punkt wyjścia zarówno dla państwowości francuskiej, jak i niemieckiej. Ale to Niemcy utrzymali w swoich dłoniach koronę cesarską. A „Carolus” stał się patronem kolejnych cesarzy, którzy nawiedzali jego grób w Akwizgranie. Otto III naruszył nawet spokój wiecznego spoczynku władcy i kazał otworzyć kryptę, aby z bliska przyjrzeć się zmumifikowanym zwłokom mocarza z rodu Franków.

Na XIX-wiecznych obrazach nawet po śmierci Karol tkwi na tronie z mieczem w dłoni, na wzór śpiących rycerzy z niemieckich gór Kyffhäuser. W 1162 r. cesarz Fryderyk Barbarossa każe nawet antypapieżowi Paschalisowi III ogłosić Karola świętym. Ten czysto polityczny akt uznano potem w Rzymie za nieważny, ale długo nie występowano przeciw niemu zbyt jawnie.

Obraz Karola jako władcy idealnego utrzymał się jeszcze długo. W epoce Napoleona cesarz Francuzów zobaczył w nim wzór dla siebie i wymógł nawet na Rzymie stworzenie w Aachen osobnego biskupstwa, które przeżyło jego upadek tylko pięć lat, aż do ponownego uporządkowania sieci diecezji przez Piusa VII w 1821 roku. Twórca frankijskiego imperium przydał się też nazistom jako patron germańskiego imperium europejskiego w latach II wojny światowej. Imię „Charlemagne”, czyli francuskie miano Karola, otrzymała dywizja SS złożona z francuskich kolaborantów. Dziś o tym nadużyciu imienia cesarza zarówno Francuzi, jak i Niemcy wolą zapomnieć, choć odnotowała to rzetelnie akwizgrańska wystawa. Karol patronuje nagrodzie miasta Aachen za zasługi w integracji europejskiej. Jak się to ma do szybkiej laicyzacji naszego kontynentu? Czy Karol zaakceptowałby rugowanie chrześcijaństwa z projektu Unii Europejskiej?

Po zwiedzeniu trzech kolejnych wystaw pozostało wrażenie czegoś, co pisarz Paweł Milcarek nazywa „słonecznością katolicyzmu”. To poczucie wyważonej mądrości i optymizmu naszej wiary połączonej z trzeźwą akceptacją zasad polityki. Ten mądry kompromis przynosi do dziś chlubę Kościołowi, a Karolowi przyniósł słuszny przydomek „Wielki”.