Tak tworzy się historię

Alina Świeży-Sobel

publikacja 15.12.2014 07:01

Grodziec Śląski. Należy do najstarszych miejscowości Śląska Cieszyńskiego. Nad okolicą górują mury średniowiecznego zamku, a pamiątki ponad 800-letniej historii miejscowości przyciągają turystów. Wokół niej integrują się również mieszkańcy. Tutejsze koło Macierzy Ziemi Cieszyńskiej imponuje aktywnością, a od 10 lat dzięki staraniom jednego z jej członków Zamek Grodzieckich wraca do dawnej świetności.

Zamek w Grodźcu Śląskim D T G / CC 3.0 Zamek w Grodźcu Śląskim
Zdjęcie z 2011 roku

Grodzieckie koło Macierzy Ziemi Cieszyńskiej, reaktywowane pięć lat temu, dynamicznie rozwija działalność kulturalną – przede wszystkim w Grodźcu Śląskim, ale także w całej gminie Jasienica. Dziś skupia ponad 60 członków, a na swoim koncie ma już kilkadziesiąt imprez: wykładów, koncertów, wycieczek i spotkań integracyjnych. Są wśród nich i takie, które odbywają się cyklicznie. – Chcemy przypominać tradycje, tych ponad 800 lat historii, rozwijać zainteresowania i aktywność ludzi.

Bogata przeszłość niewątpliwie nas do tego inspiruje i w tym pomaga – mówił Józef Król, wiceprezes koła, tuż po zorganizowanym w grodzieckim kościele św. Bartłomieja koncercie dedykowanym św. Janowi Pawłowi II. Muzyka w kościele to jedno z ważnych dla „macierzowców” wydarzeń.

Harmonia muzyki i serc
– Cieszymy się, że muzyczne zaproszenia ściągają w to miejsce również melomanów spoza naszej miejscowości. Proponujemy im muzykę poważną, organową, śpiew chóralny – dodaje Józef Król. – Dla nas ogromnie ważne było, by zyskiwali nie tylko ci, którzy odwiedzają Grodziec, zainteresowani bogatą przeszłością tej miejscowości. Chodziło o to, by z tego duchowego dziedzictwa czerpali sami grodźczanie. Pomaga nam w tym historyk Mariusz Makowski, który także opiekuje się muzeum, jakie powstało na zamku w Grodźcu, jak również sam gospodarz tego obiektu, Michał Bożek, honorowy członek Macierzy – dodaje Edward Cichy, do niedawna prezes koła.

Integracja mieszkańców ma oczywisty w tej okolicy rys ekumeniczny. Widać to było wyraźnie podczas koncertu poświęconego św. Janowi Pawłowi II, kiedy wystąpili wspólnie muzycy obu wyznań, a złożona z katolików i ewangelików publiczność zgodnym chórem zaśpiewała nie tylko „Ojcowski dom”, ale także „Barkę”… Śpiewał proboszcz grodzieckiej parafii św. Bartłomieja ks. kan. Andrzej Szczepaniak i duszpasterzujący w ewangelickiej parafii w Wieszczętach-Kowalach ks. Piotr Janik. – Całe przedsięwzięcie, wraz z pomysłem, by uczcić papieża Polaka, było autentycznie wspólną inicjatywą katolickich i ewangelickich organizatorów – podkreśla ks. Szczepaniak.

Gdy pamięć zawodzi…
Jednym ze stałych punktów spotkań macierzowców stało się wspólne śpiewanie, a popularność organizowanej dla mieszkańców od kilku lat Biesiady Grodzieckiej stała się tak duża, że potrzebne stały się własne śpiewniki. I na 5. rocznicę działalności koła ukazała się taka właśnie publikacja.

– Pomoc w śpiewaniu była konieczna, bo pamięć często okazywała się zawodna i trzeba było kończyć stare pieśni na drugiej zwrotce, bo nikt następnych nie pamiętał – uśmiecha się Józef Król. – Dotychczas posługiwaliśmy się powielanymi zeszycikami, a teraz mamy do dyspozycji solidną książeczkę, do której pieśni wybraliśmy wraz z grupą członków koła, a wydrukowaliśmy dzięki wsparciu z funduszy gminy.

Znalazły się w śpiewniku utwory związane z regionem, autorstwa rodzimych twórców. Są opatrzone krótką historyczną informacją, więc każdy z sięgających po śpiewnik będzie mógł nie tylko dobrze zaśpiewać, ale także poznać pochodzenie najpiękniejszych beskidzkich pieśni. Uroczysta promocja rocznicowej publikacji odbyła się podczas innego jubileuszu: 10-lecia nowego gospodarza na XVI-wiecznym grodzieckim zamku. Tu za książkę, a także wszystkie dotychczasowe inicjatywy, podziękowała członkom grodzieckiej Macierzy prezes zarządu głównego tego stowarzyszenia Marta Kawulok. Życzenia dalszej tak owocnej pracy na rzecz lokalnego środowiska i całego regionu złożyła na ręce nowej prezes koła w Grodźcu Ireny Skrzyżali.

Ratowanie skarbu
Do grodzieckiej społeczności zalicza się od 10 lat także honorowy członek tutejszej Macierzy Michał Bożek, który w 2004 r. wraz z żoną został właścicielem zamku i otaczającego go parku. Wcześniej przez kilkadziesiąt lat w zamkowych salach działała baza doświadczalna krakowskiego Instytutu Zootechniki. Na funkcjonowanie naukowej placówki jeszcze jakieś środki się znajdowały, ale na konserwację cennego zabytkowego obiektu brakowało pieniędzy i średniowieczne mury były w coraz gorszej kondycji.

– Od dziecka wyrastałem w poczuciu szacunku dla wszystkiego, co było dziedzictwem przeszłości, i dziś to jest moja pasja – przyznaje Michał Bożek. Kiedy w 2004 r. kupił zamek i stał się odpowiedzialny za ten potężny fragment przeszłości, najpierw poprosił bp. Tadeusza Rakoczego o błogosławieństwo, a potem zabrał się za pracę. Okazała budowla wzniesiona przez Henryka Grodzieckiego, ojca przyszłego świętego – Melchiora, przez kilkadziesiąt lat zaniedbywana, wcześniej ograbiona z cennego wyposażenia, zdążyła praktycznie obrócić się w ruinę. Stopniowo poddawana renowacji, zamienia się w piękną rezydencję w której powstaje muzeum i ośrodek kulturalno-naukowy.

Nie było łatwo!
– To było moim marzeniem, ale nie zdawałem sobie wtedy sprawy, jak bardzo ten stary zabytek jest zaniedbany – wspominał Michał Bożek podczas uroczystego spotkania grodzieckiej Macierzy, które odbyło się w kolejnej uratowanej zamkowej sali, rozświetlonej przez żyrandole wykonane z poroży.

– To fragment zamkowej oficyny. Tu znajdowała się przed wojną spiżarnia. Po odrestaurowaniu kuchni do właściwego stanu przywrócony został już właściwie cały parter – objaśniał historyk Mariusz Makowski, czuwający nad zbiorami tworzonego na zamku muzeum. On także gromadzi wiadomości na temat poprzednich właścicieli i tą wiedzą dzielił się z uczestnikami spotkania Macierzy Ziemi Cieszyńskiej na zamku. W obszernym holu goście mijali stare meble, fortepian, a w odrestaurowanej zamkowej kuchni rzędami stały stare naczynia, patelnie, młynki. One też są tu uratowane, choć nie były tu wcześniej, ale przywieziono je jako owoc rozmaitych poszukiwań.

– Jestem pełen podziwu dla staranności i pieczołowitości, z jaką pan Michał pochyla się tu nad każdym drobiazgiem, odtwarza, uzupełnia, wyposaża – mówił z uznaniem gość macierzowców Janusz Pierzyna, wójt Jasienicy.

Wszyscy obecni zgodnie potwierdzali ogrom zmian, które dokonały się na zamku dzięki obecnemu gospodarzowi i jego pomocnikom. – Musieliśmy zacząć od odwodnienia, znalezienia sposobu uratowania pękających murów wieży, które umocniliśmy dosłownie w ostatniej chwili, przy położeniu dachu. Kiedy zdjęliśmy stary dach, pokazały się zgniłe belki, pęknięcia łuków stropowych. Nie było wiadomo, jak ratować i co robić najpierw, ale opanowaliśmy największe zagrożenia – wspomina Michał Bożek.

– Za to podczas prac przy kanalizacji czekało na nas niesamowite odkrycie: kilkadziesiąt metrów od zamku trafiliśmy na fundamenty i resztki murów, które z pewnością nie mają związku z obecną budowlą, więc najprawdopodobniej są pozostałością czegoś jeszcze starszego, co musiało tu stać znacznie wcześniej…

Osuszając zamkowe fundamenty, znajdowali stare monety, naczynia, różne przedmioty. Wypłukane przez wodę, odsłonięte są też w piwnicach najstarsze fragmenty kamiennych ścian.

– Chciałbym to wszystko wyeksponować, udostępnić, pokazać zwłaszcza młodym – żeby nauczyli się szanować i cenić wartość historii, tego naszego wspólnego dziedzictwa – podkreśla Michał Bożek. I zapewnia, że nie zrezygnuje z tego zamiaru, mimo że od 10 lat nie spotkał się z żadnym państwowym wsparciem dla tej misji. – Bo wystarczy tu trochę pobyć, żeby poczuć ducha tej historii, taki niezwykły spokój – dodaje.