GOSC.PL |
publikacja 23.01.2015 04:00
Wysoki sądzie, proszę pozwolić na przedstawienie kilku faktów w toczącym się procesie przeciwko zakonowi templariuszy. Nikt z nas nie ma, oczywiście, najmniejszych złudzeń, że trwające postępowanie mogłoby zmienić konsekwencje misternie przygotowanej paryskiej prowokacji, ale może byłoby szansą na przedstawienie faktów.
Wielowieś
Kościół p.w. Matki Boskiej Różańcowej
ks. Marcin Siewruk /Foto Gość
Trudno przebić się przez sterty zakurzonych dokumentów i wskazać to, co najistotniejsze, ale przejdźmy do meritum sprawy. W pobliżu Wielowsi, identyfikowanej ze znaną z XIII-wiecznych źródeł miejscowością Magna Villa (Velikavetz, Velaves, Grossdorf), miał istnieć dom zakonny templariuszy, przeciwko którym toczy się postępowanie dowodowe.
Surowość i prostota
Spróbujmy w skrócie zrekonstruować początki zakonu. Wśród rycerzy, uczestników Pierwszej Wyprawy Krzyżowej w 1095 r. znajdował się bardzo dzielny i dynamiczny szlachcic z Szampanii Hugo de Payns. Z garstką towarzyszy założył zakon, którego celem była ochrona pielgrzymów przed licznymi niebezpieczeństwami oraz strzeżenie cystern z zapasami wody. Można by rzec – rodzaj policji drogowej.
Król Jerozolimy Baldwin I przeznaczył na domostwo nowego zgromadzenia teren dawnej świątyni Salomona, stąd wywodzi się nazwa templariusze. Ślubowali czystość i ubóstwo. Hugo de Payns wyjechał do Europy, gdzie nowy zakon spotykał się z entuzjastycznym przyjęciem. Posypał się deszcz beneficjów i darów, w szeregi zakonu wstępowali książęta i baronowie.
Rycerze z bractwa podczas turnieju w Krośnie Odrzańskim
Zdjęcia ks. Marcin Siewruk /Foto Gość
Gdy umarł któryś z braci, jego porcję oddawano przez 14 dni ubogiemu. Mięsa nie jedzono trzy razy w tygodniu, dwa razy w roku obowiązywał post zupełny. Każdy dzień zaczynał się Mszą św., potem rycerze odwiedzali stajnie, przygotowywali broń. Reguła dnia przewidywała dużo modlitw i ciszę od nieszporów.
Komandoria w Wielowsi
Inicjatorem przybycia templariuszy na ziemie zachodniej Słowiańszczyzny był najprawdopodobniej książę Jaksa z Kopanika, który wrócił z wyprawy do Ziemi Świętej odbywającej się pod patronatem księcia Henryka Sandomierskiego ok. 1155 r. W XIII w. templariusze zostali zaproszeni na tereny nadodrzańskie, a głównymi propagatorami osadnictwa zakonów rycerskich byli władający ziemią lubuską książę śląski Henryk Brodaty i książę wielkopolski Władysław Odonic oraz pomorski książę Barmin I.
Fundacje książęce nie były jedynym źródłem kształtowania posiadłości templariuszy, również możnowładcy przekazywali na rzecz zakonu darowizny. W 1244 r. Mroczko z Pogorzela przekazał na rzecz templariuszy Sulęcin (Zulenche) i obszerne tereny wokół miasta.
W XIX w. archeolodzy niemieccy przeprowadzili szereg badań i wskazali miejsce usytuowania komandorii w lesie, niedaleko od miejscowości Wielowieś. W 1992 r. i 2006 r. polscy naukowcy kontynuowali odkrywki archeologiczne. Pobyt templariuszy w okolicach Wielowsi potwierdza nazwa, charakterystyczna dla osadnictwa organizowanego przez zakon rycerski, znajdującej się 6 km na północ miejscowości Templewo.
Badania archeologiczne w okolicach Wielowsi obalają tezę o niezwykłych bogactwach templariuszy. Bardzo często określano wschodnioeuropejskie komandorie zakonu zamkami, co sugerowałoby ich warowny charakter. Wykopaliska pozwalają wyciągnąć wnioski, że osady templariuszy miały formę niewielkich dworów klasztornych z pewnymi elementami obronnymi. Nie ma wątpliwości, że wokół komandorii wznoszono mury lub płoty, które najprawdopodobniej oddzielały część sakralną z kaplicą od gospodarczej.
W 1139 r. templariusze otrzymali od papieża Innocentego III bullę, w której zapisano: „Upoważniamy was do budowy domów modlitwy we wszystkich miejscowościach przyłączonych do zakonu, abyście wy i wasi domownicy mogli tam słuchać nabożeństw i tam być pochowani”.
Skazanie na śmierć 18 marca 1314 r. przywódców zakonu Jacquesa de Molay, Goeffroya de Charney i 36 bezkompromisowych braci spowodowało rozwiązanie templariuszy i przekazanie ich komandorii, również w Wielowsi, na rzecz maltańczyków. Ostatnie słowa umierających w Paryżu mnichów-rycerzy brzmiały: „Ciała należą do króla Francji, ale dusze do Boga”.