Latarnik z Manczy

Stefan Sękowski

publikacja 25.02.2015 05:00

Z przygód Don Kichota śmiała się w XVII w. cała Hiszpania. Fiodor Dostojewski nazwał je „najsmutniejszą książką świata”. Błędny rycerz w tym roku obchodzi swoje 410. urodziny.

Don Kichot (hiszp. Pan Nagolennica – część zbroi chroniąca goleń) i jego giermerk Sancho Pansa (hiszp. Sancho Brzuch) to para uważana za uosobienie sztuki hiszpańskiej, w której idealizm miesza się z realizmem ROGER VIOLLET /EAST NEWS Don Kichot (hiszp. Pan Nagolennica – część zbroi chroniąca goleń) i jego giermerk Sancho Pansa (hiszp. Sancho Brzuch) to para uważana za uosobienie sztuki hiszpańskiej, w której idealizm miesza się z realizmem

La Mancha to hiszpański koniec świata. Region wyżynny, suchy, gdzie z rzadka można napotkać winnice, znacznie częściej wypasające się stada owiec lub kóz. I wiatraki, które na pozbawionej drzew równinie powoli obracają ramionami na wietrze. To właśnie tu 410 lat temu błędny rycerz Don Kichot na wychudzonej szkapie, w przeżartej rdzą zbroi, hełmie z doczepioną tekturową przyłbicą i z ukochaną Dulcyneą z Toboso w sercu, wyruszył na trakt, by mścić niesprawiedliwość, walczyć z olbrzymami i ratować uprowadzane dziewice. Były to czasy mało łaskawe dla takich samotnych bohaterów jak on. Lśniące zbroje odesłano do lamusa, a dzielnych wojaków, takich jak Amadis z Walii czy Orland Szalony, można było odnaleźć co najwyżej na kartach popularnych romansów rycerskich. A jednak to właśnie Don Kichot przeszedł do historii jako jeden z wzorców dzielnego rycerza, obok Tristana czy Galahada.

Awanturnik pisarzem

W tym roku Rycerz Smętnego (czy – wedle najnowszego tłumaczenia – Żałosnego) Oblicza obchodzi 410. urodziny. Tyle właśnie minęło od ukazania się I tomu powieści Miguela de Cervantesa „Przemyślny szlachcic Don Kichot z Manczy”. Część druga powieści ukazała się 400 lat temu, w roku 1615. Gdyby jednak nie osobiste nieszczęścia jej autora, być może Don Kichot nigdy by nie wyruszył na swoje wyprawy. Dzieje pisarza mogłyby posłużyć za kanwę powieści sensacyjnej. Urodzony w zubożałej rodzinie szlacheckiej w 1547 roku Cervantes wiódł awanturnicze życie. Uciekając przed wyrokiem sądowym, każącym obciąć mu rękę za udział w pojedynku, w 1569 roku zaciągnął się do wojska i w 1571 roku brał udział w bitwie morskiej pod Lepanto. Ranny, nigdy nie odzyskał władzy w jednym ramieniu. Po kilku latach chciał wrócić do ojczyzny i zająć się pisaniem, niestety, w 1575 roku podczas morskiej podróży porwali go Maurowie i sprzedali w niewolę. Jako że miał przy sobie listy polecające od byłego dowódcy do hiszpańskiego króla, piraci uznali, że mogą otrzymać za niego wysoki okup. Zbieranie środków przez rodzinę i zakon trynitarzy trwało długo, przez co w niewoli, z której kilkakrotnie próbował uciekać, spędził kolejne pięć lat. Po powrocie do domu, nie osiągając sukcesu literackiego z powodu przeciętnych wierszy i sztuk, które nie przynosiły mu większego dochodu, zajął się zbieraniem żywności dla hiszpańskiego wojska oraz podatków. Oskarżany o malwersacje finansowe, a później, niesłusznie nawet, o udział w zabójstwie kilkakrotnie trafiał do więzienia.

Podczas jednej z odsiadek w głowie pojawił mu się pomysł na książkę (prawdopodobnie jego źródłem była sztuka, którą niegdyś oglądał). Na początku pisał ją dla żartu i zabicia czasu w więzieniu, jako parodię romansów rycerskich. – Cervantes miał duże kompleksy ze względu na swoje marne wykształcenie. Całe życie chciał pisać według kanonów swojej epoki, jednak jego dzieła są właściwie zapomniane. Dopiero gdy zaczął tworzyć dla zabawy, burzyć konwencje, powstał koktajl, który stał się szybko bestsellerem. Książka jest do tego stopnia popularna, że Hiszpanie mówią na nią „El Libro”, czyli po prostu „Książka” – opowiada „Gościowi Niedzielnemu” Wojciech Charchalis, autor najświeższego tłumaczenia powieści, której pierwszy tom ukazał się pod koniec ubiegłego roku (wydanie drugiego planowane jest na październik 2015 r.).

Klasyka komedii

Już wydany w 1605 roku pierwszy tom szybko zdobył popularność w Hiszpanii. Czytało go bardzo wiele osób, a ci, którzy nie umieli czytać, słuchali powieści czytanej w gospodach. W ciągu zaledwie pół roku książka doczekała się kilku wznowień, a po siedmiu latach została przetłumaczona na język angielski, co zapoczątkowało serię przekładów na kilkadziesiąt języków. Na pierwszy rzut oka nie powinno się to zdarzyć. Sam Don Kichot to typowy antybohater. Hiszpański zubożały szlachcic, któremu „od nadmiaru lektur mózg wysechł na wiór”, przez co zaczął mylić fikcję literacką z rzeczywistością. Mieszkał w wiosce, której nazwy autor książki nawet „nie miał ochoty sobie przypomnieć”, wraz z siostrzenicą, gospodynią i parobkiem. Podczas przygód, które przeżywa ze swoim wiernym giermkiem, a w rzeczywistości chłopem, Sancho Pansą, w karczmarzach widzi kasztelanów, w wiatrakach olbrzymy, w prostytutkach dwórki, a w obrazach Najświętszej Maryi Panny dziewice uprowadzane przez zbójców, rzekomo przebranych za pątników. Ukochana rycerza nigdy na kartach powieści się nie pojawia osobiście i jest tylko wyobrażeniem na temat pewnej chłopki, która na dodatek, wedle słów giermka, niezbyt dobrze się prowadzi. Pod koniec II tomu Don Kichot odzyskuje zmysły, wyrzeka się „ksiąg rycerskich”, które doprowadziły go do szaleństwa, i umiera.

Skąd więc sukces „Don Kichota”? Książka jest po prostu bardzo śmieszna. Ponadto czegoś takiego nikt jeszcze nie napisał. To nie tylko krytyka gatunku literackiego, jakim był romans rycerski. Cervantes parodiuje także romans pasterski, o pasterzach, którzy robią wszystko, tylko nie opiekują się owcami, czy zwyczaj pisania przez przyjaciół pisarza sonetów pochwalnych na początku i końcu książki. Przykładowo na końcu pierwszego tomu umieszcza wiersze na cześć bohaterów, pisane rzekomo przez „akademików z Argamasilli” – w której nie istniał uniwersytet, ale więzienie, gdzie Cervantes swego czasu przebywał – o tak szlachetnych imionach jak Małponiusz, Szyderca czy Łapserdak. Niczym komicy z Monty Pythona potrafi urwać scenę walki w kulminacyjnym momencie z… braku źródeł mówiących o jej dalszym ciągu, lukę zaś zapełnić opisem znalezienia apokryfu arabskiego pisarza na temat Don Kichota, który opisuje dalszy bieg zdarzenia. Autor żongluje to językiem potocznym, to pompatyczną archaizacją – w zależności od potrzeb. Książka skrzy się od humoru słownego – który swoją drogą narobił sporo kłopotów autorom polskich tłumaczeń. Niestety, w niektórych przekładach jest on mało zrozumiały. Wojciech Charchalis postanowił naprawić ten błąd, m.in. tłumacząc liczne nazwy własne, przez co Dulcynea stała się „Cudenią”, rumak rycerza Rosynant – Chabettonem, a Sancho Pansa nosi przydomek Brzuchacz. Tego typu ryzykowne podejście skazało na porażkę np. tłumaczenie „Władcy Pierścieni” autorstwa Jerzego Łozińskiego, który zbyt daleko odszedł od oryginału. Wydaje się jednak, że ten zabieg w wielu miejscach się sprawdził.

Gąszcz interpretacji

W powieści można znaleźć liczne nawiązania do ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej, a także opisy obyczajów, przez co niektórzy porównują ją do „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. „Don Kichot” to także nie jest czysta satyra. Zwłaszcza II tom, będący polemiką z wydaną w tym czasie parodią tomu pierwszego, jest bardziej stonowany (choć także jest śmieszny), a los głównego bohatera staje się bardziej tragiczny. Sam rycerz wydaje się świadomy swojego szaleństwa – jednak brnie w nie, by uczynić świat bardziej idealnym, choć skazuje go to na śmieszność. Przez stulecia książka obrosła interpretacjami. – Dziewiętnastowieczni poeci, wzorem Heinricha Heinego, postrzegali Don Kichota jako bohatera romantycznego. Z kolei iberyjscy literaci przełomu XIX i XX wieku szukali w nim wzorca hiszpańskości, siłą ciągnęli Cervantesa na cokół jako pisarza narodowego. Fiodor Dostojewski natomiast nazwał „Don Kichota” najsmutniejszą książką świata. Dla mnie jest to powieść o człowieku, który nie godzi się na miałkość swojej egzystencji. Mając swoje lata, widzi, że niczego nie osiągnął, ani rodzinnie, ani zawodowo, i chce spróbować czegoś nowego. Klimat powieści przywodzi mi na myśl „Latarnika” Henryka Sienkiewicza czy „Starego człowieka i morze” Ernesta Hemingwaya” – mówi Charchalis. Sami Hiszpanie znaleźli własny klucz do interpretacji książki: mówią, że gdy czytasz „Don Kichota” po raz pierwszy, śmiejesz się, gdy po raz drugi, wprawia cię w zadumę, a trzeci – płaczesz. Trwająca już 410 lat wyprawa błędnego rycerza nie pozostawia nikogo obojętnym.