Renesans wzgórza bzów

Roman Tomczak

publikacja 02.03.2015 05:00

Konserwator zabytków z Legnicy podpisał protokół odbioru pierwszych prac zabezpieczających dawny zbór ewangelicki w Jędrzychowie. A to dopiero początek jego ratowania.

Jędrzychów Roman Tomczak /Foto Gość Jędrzychów
Dawny zbór ewangelicki

Jędrzychów to wieś w powiecie polkowickim, ale dawniej była miastem. Prawa miejskie przyznali jej śląscy Piastowie w XV wieku. Odebrali je 300 lat później pruscy urzędnicy. Do dziś w archiwach lokalnych pasjonatów historii są zdjęcia pręgierza stojącego naprzeciwko sądu w Jędrzychowie. Dziś po pręgierzu, sądzie i ratuszu nie został nawet ślad. Jedyną pamiątką po dawnej świetności tego miejsca jest dawny zbór ewangelicki.

Zbudowano go na fundamentach średniowiecznego zamku obronnego, wzniesionego tu w 1319 r. przez księcia głogowskiego Henryka III. Przez wieki strzegł przeprawy wśród okolicznych bagien. W końcu uległ – najpierw husyckim zbójcom, później austriackim żołdakom. Ostatecznie na jego ruinach zaczęto stawiać zbór dla powiększającego się coraz bardziej grona jędrzychowskich ewangelików.

O tym, jak piękny był to obiekt, świadczą przedwojenne widokówki. Epatuje z nich trzykondygnacyjna bryła, kryjąca w sobie dwa piętra empor i katakumby na parterze. To w nich przez dwa stulecia kazała się chować lokalna szlachta.

Obiekt po wojnie był bezlitośnie plądrowany przez szabrowników. Wszystko, co się przydało, zabrano. Na opał wyniesiono ołtarz, ławki i balustrady. Na poniewierkę poszły zmumifikowane szczątki jędrzychowskiej szlachty. Jak mówi Paweł Marcinków, regionalista od lat badający to miejsce, w 1945 r. w kaplicy grzebalnej było kilkadziesiąt trumien.

Karta pocztowa z lat 20. ub. wieku. Zbór był wtedy wizytówką całej okolicy   Zdjęcie ze zbiorów Grzegorza Kardysia Karta pocztowa z lat 20. ub. wieku. Zbór był wtedy wizytówką całej okolicy
– Do lat 80. ub. wieku splądrowano i zbezczeszczono wszystkie ciała. Ich rozkawałkowane szczątki walały się po dziedzińcu – opowiada historyk. Dopiero w 1994 r. lokalna gmina w porozumieniu z duchownymi katolickim i ewangelickim pochowała ocalałe szczątki w zbiorowej mogile na dziedzińcu zboru.

Zachwycony konserwator
Niestety, dziś nie ma śladu po pozostawionym w tym miejscu krzyżu i tabliczce informacyjnej. Obiekt nadal popadał w ruinę. Do teraz. Przed miesiącem dało się bowiem zauważyć ruch wokół zboru. To firma budowlana zamurowywała wejścia do wewnątrz, a parafianie z Jędrzychowa i niedalekiego Sobina karczowali drzewa. Wszystko społecznie. Ksiądz dr Mariusz Szymański, proboszcz w Sobinie, z radością wylicza, ile udało się zrobić w krótkim czasie.

– Wewnątrz murów otaczających zbór rosły drzewa samosiewne – lipy, wierzby, kasztanowce, klon i dąb. Część o obwodzie od pół do prawie 3 metrów! Ich system korzeniowy wrastał we fundamenty budynku, podziemne tunele i krypty, powodując znaczne uszkodzenia struktury murów. Usunęliśmy 26 drzew, których zachwiana statyka mogła być przyczyną wywrócenia i wypadku – opowiada proboszcz parafii pw. św. Michała Archanioła.

Po zakończeniu tych prac do Jędrzychowa przyjechał szef legnickiej delegatury Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Był zachwycony działaniami ludzi, którzy bez żadnego wynagrodzenia tygodniami ciężko pracowali, żeby ratować zabytek.

– Wykonaną pracę oceniam bardzo wysoko. Podobnie zaangażowanie lokalnej społeczności, parafii, firm budowlanych – mówi Leszek Dobrzyniecki, legnicki konserwator zabytków. Z Jędrzychowa pojechał na plebanię w Sobinie, gdzie podpisał protokół odbioru prac.

Miejscowym zależy
To jednak nie koniec prac związanych z ratowaniem zabytku. Leszek Dobrzyniecki zdradził, że obiektem zainteresowane jest stowarzyszenie Nowe Kazamaty, chcące uruchomić tu centrum spotkań pasjonatów historii. Dopóki jednak sprawa nie jest oficjalna, nie chce na ten temat mówić. Pewne jest natomiast, że w kolejce do renowacji czeka dach zboru. Później do akcji mają wejść archeologowie.

– Ten obiekt jest wyjątkowy. Wyróżnia się nawet na tle innych zabytków, w które Dolny Śląsk jest przecież przebogaty – mówi konserwator. – Z tego, co wiemy, jest pod nim sieć korytarzy i komór, nie do końca jeszcze zbadanych albo wręcz nieodkrytych. Bardzo możliwe, że prace, jakie poczynią tu archeologowie, mogą przynieść niezwykłe odkrycia – uważa L. Dobrzyniecki.

Wykonane dotąd analizy budowlane są łaskawe dla tych, którzy chcą przywrócić życie zborowi w Jędrzychowie. Specjaliści ocenili, że 80–90 proc. jego historycznej struktury budowlanej nadaje się do renowacji. – To oznacza, że można być ostrożnym optymistą, zarówno jeśli chodzi o ratowanie tego zabytku, jak i jego dalszą przyszłość – uważa Leszek Dobrzyniecki.

To, że za ratowanie zboru zabrali się miejscowi, może być gwarancją ciągłości prac. Lokalnej społeczności i parafii zależy na tym, aby tak piękny i o tak bogatej historii obiekt nie popadł w ruinę. Obcym mniej.

Ludzie pamiętają jeszcze młodego Niemca z Berlina, który kilkanaście lat temu zachwycił się tym miejscem. Nazwał je Fliederberg (wzgórze bzów), powstała strona internetowa i kolorowe symulacje graficzne. Miało tu powstać centrum spotkań dla Europejczyków ze Wschodu i Zachodu.

Słomiany zapał młodego rencisty z Berlina dodatkowo podcięły problemy z polską administracją i prawodawstwem. Od tamtej pory nikt o zbór się nie starał. Tym razem walka o ratowanie zboru może się udać, bo stanęli do niej lokalni pasjonaci. Zupełnie tak samo jak w przypadku przepięknego zboru w podbolesławieckim Żeliszowie. Po dekadach zapomnienia i degradacji przywracany jest teraz do życia przez członków pozarządowego stowarzyszenia.