U nos na Śląsku

Gawęda Stacha Kropiciela

publikacja 11.06.2015 06:47

Śmiołech sie do rozpuku, ale niedługo, bo zarozkich se pomyśloł, wiela to ludzi u nos jeszce w roztomaite wróżby, czary, gusła i inksze zabobony wierzy.

Stach Kropiciel Stach Kropiciel
Taki właśnie rysunek widniał przy jego śląskich gawędach, publikowanych przed wojną na łamach "Gościa Niedzielnego"

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Moi Złoci! Powiado przysłowie: głupich nie sieją, ale sami się rodzą. Niedowno tymu bezmałach nie puknął ze śmijychu, jakech w gazecie czytoł o jakijś cygance, co jednyj babie wróżyła a przytym ją o sto i coś złotych, złoty pieściónek, książka modlitewno i trocha kudłów z głowy łocyganiła. Musiołech sie śmioć z głupoty tyj baby, iże tak lekko jakijś wszawyj cyganicy uwierzyła, co jej nojprzód wywrożyła ciężko choroba a potym łobiecała ta choroba łodżegnać przez zakopanie na smyntorzu tych stu złotych, złotego pieściónka ślubnego, książki i tych włosów. Baba dała jej to wszystko i dotąd po daremnicy na zwrot tych rzecy czeko. Choroby tyż jej ta istno cyganka nie łodczyniła, bo jak sie o całyj sprawie jej chłop dowiedzioł, tak go to dopoliło, że sproł babsko, kiere terozki dziepjyro naprowda sie rozchorowało.

Tóż śmiołech sie do rozpuku, ale niedługo, bo zarozkich se pomyśloł, wiela to ludzi u nos jeszce w roztomaite wróżby, czary, gusła i inksze zabobony wierzy. Pedziołbych, że bezmała co drugi człowiek w Polsce w takie rzecy wierzy — jedyn mynij, drugi więcej, ale wdycki coś tam wierzy.

Przed pora lotmi w jednyj wsi chcieli jakoś baba w piekarnioku spolić, bo ją mieli za czarownica, w inkszyj wsi za tosamo pożgali baba nożami i wytoczyli z nij cało miska krwie i kozali jej to wypić.

U nos na Śląsku takie rzecy sie dzięka Bogu nie przytrefiają, ale prowda jest, że noród taksamo w czary i czarownice wierzy, bo inaczej przeca nie słuchołby takich na tyn przykłod wróżb i inkszych cygaństw. Abo czy to nie jest zabobonem, jeżeli sie po zachodzie słońca nie chce pożyczać chleba abo sprzedać mlyka, bo to mo przynieść nieszczęście, czy to nie znaczy wierzyć w gusła, jeżeli sie obcymu nie chce pokozać prosiąt w chlywiku, jak sie chowią, aby nie podł na nie „zły urok”? Abo co tymu winna 13-tka, jeżeli ktoś mjynszko pod takim numerem i źle mu sie wiedzie? Ktoś inszy akurat pod takim numerem szczęśliwym sie czuje. Jedyn papjyż — Leon, choć sie zwoł „13-tym”, dożył więcej niż 90 lot i był jednym z nojlepszych papjyży.

Wiela ludzi wierzy tyż w planety i płacą roztomaitym cyganom za wróżenie z gwiazd. Niekiere gazety nie wstydzą sie nawet drukować ogłoszeń takich „wróżbitów”. Jakby to ta czy inkszo gwiozda, o milijony mil od ziemi oddalona, mogła mieć jakiś wpływ na całe życie człowieka, na jego myśli i czyny! Jeżeli w życiu ludzi gwiozda mo jakieś znaczynie, to chyba jyno słońce, bo bez słońca człowiek nie wyżyje, ani nic na ziemi nie urośnie, a jednak żodnymu z tych „uczonych” proroków ani sie nie śni wróżyć komuś ze słońca, bo musiołby wszystkim pedzieć tosamo.

O inkszych zabobonach i przesądach niema tu co dużo godać, choć jest wiela takich ludzi, co w takie właśnie rzecy wierzą i dużo o nich godają. Tyn widzioł jakieś duchy i strachy na smyntorzu, tamtego utoplec do stawu ciągnął, kieryś tam mo w domu podciepa, tamtyn „beboka” sie boi, owego „zmora” dusi, inkszy schowanych w ziemi skarbów szuko o północy, i tak dalij. Zapominają ludzie, iże grzychem jest w czary i gusła wierzyć, że Bóg nie pozwoli swych wyroków zmieniać i poprawiać przez jakichś tam czarowników, jakby oni większo moc od samego Boga mieli (...).

Wasz Stach Kropiciel

***

Tekst jest fragmentem felietonu opublikowanego w „Gościu Niedzielnym” (nr 51, 1934 rok). Można go także przeczytać w książce "Śląskie gawędy Stacha Kropiciela".