Robotnicy do... internetu

Przemysław Kucharczak

publikacja 16.03.2015 08:16

Dlaczego historia pamięta o dyrektorach fabryk, a milczy o szeregowych pracownikach? Teraz to się zmieni.

Strona internetowa ku czci pracowników śląskiego przemysłu   szychtownica.pl Strona internetowa ku czci pracowników śląskiego przemysłu
Przecież to właśnie szeregowi pracownicy opowiadają o tym, co najciekawsze: o dawnych technologiach, o szczegółach swojej pracy. W internecie powstaje więc niezwykła „Baza życiorysów pracowników przemysłowych na Śląsku”. Wystarczy wpisać internetowy adres: szychtownica.pl. Jeśli pracowałeś w przemyśle na Śląsku lub w Zagłębiu, możesz tam wysłać swój życiorys albo upamiętnić ojca, dziadka, wujka, którzy zostawili kawał życia i zdrowia „na grubie” czy w hucie. Mile widziane są zdjęcia, a najmilej – załączone filmiki ze wspomnieniami o zakładach, które często już dziś nie istnieją.

A jo taki krepel
– Niby to jo mioł sie uczyć na tej walcy blacha walcować, te pakety po 120 kilo. No ale jo nie doł rady, bo jo za malutki był. Tu byli chopy takie! A jo taki krepel, pierona... Posłali mie do biura: ty sie tu nie nadajesz – mówi na filmiku, który już można oglądać na stronie szychtownica.pl, Marian Hanzlik z Katowic.

Przez 40 lat ciężko pracował fizycznie w Hucie Metali Nieżelaznych Szopienice. W śląskiej godce w fascynujący sposób tłumaczy, jak kiedyś odlewano tu cynk. W starej hali po upadłej hucie pokazuje piece czy zakurzone urządzenie zwane karuzelą, w którym dawniej, zalany wodą, zastygał cynk tuż po odlaniu.

– Nos sam dużo było na tym piecu, bo pięciu: odlywacz, ściągacz, placiorz i dwóch wytapiaczy... Tu sie zawsze odczytywało temperatura kożdego pieca. Nie śmiołech przekroczyć 470 stopni, bo jak bych jo to zrobił, to jo zostana ukarany. Kożdy wytapiacz musioł swój piec pilnować. A nie było wiadomo, kiedy kierownik przidzie. Z tyłu zalecioł i zobocył, i zaroz kupa larma. On był taki mały. Przezywoł strasznie i zaroz ukaroł, kurce, prymio i koniec, bo źle zrobilimy – wspomina Marian Hanzlik. Film z jego wspomnieniami nagrał Piotr Rygus, historyk z Fundacji Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego na Śląsku.

– Po rozmowie z nim pomyślałem: jeśli mam gromadzić życiorysy takich ludzi, to wchodzę w to bez wahania – komentuje. Opowiada o kolejnym nagranym pracowniku. – Pracował w Hucie Szopienice aż do jej zamknięcia, już jako emeryt na pół etatu. Z łezką w oku stwierdził: „Byliśmy jak rodzina”. Myślę, że działające na Śląsku zakłady przemysłowe to nie tylko maszyny, to też jakaś wspólnota. Wiedzę o tym trzeba ocalić od zapomnienia – uważa Piotr Rygus.

Cześć dla „zwykłych”
Podkreśla, że w książkach dyrektorom fabryki jest poświęconych po pięć stron, czasem też zostanie uwieczniony technolog, który dokonał jakiegoś wynalazku. Tymczasem „zwykłych” pracowników dotyczy jedna linijka – że w danym roku zakład zatrudniał np. 3,5 tys. osób. – A to byli ludzie, bez których menedżerowie nie mogliby tych przedsiębiorstw prowadzić! – mówi.

Każdy, kto pracował na Śląsku lub w Zagłębiu w kopalni, hucie czy fabryce, jest więc zaproszony do wpisania się do tej bazy. Chodzi o podstawowe informacje: okres zatrudnienia, okoliczności podjęcia pracy, krewni zatrudnieni w tym samym zakładzie.

Marian Hanzlik z Huty Szopienice wpisał tu ojca, czterech braci i cztery siostry. Jeśli wpiszesz coś więcej o swojej pracy, będzie to wiedza ważna dla przyszłych pokoleń. Warto też spotkać się z pracownikami fundacji i poprosić, żeby nagrali nasze „przemysłowe” wspomnienia. Można ich spotkać w „Walcowni” – Muzeum Hutnictwa Cynku w Katowicach-Szopienicach.

– Myślimy czasem, że skoro coś było tak masowe, to pamięć o tym przetrwa. Tymczasem świat bardzo szybko zapomina. W Chorzowie jest ulica Pudlerska. Zastanawiałem się, co to takiego. A chodzi o hutników, którzy w XIX wieku obsługiwali piece pudlerskie – zauważa Piotr Rygus. – Dzisiaj już mało kto wie, kto to jest szmelcerz, muflarz czy petkarz. Pierwszy z nich obsługiwał piec do destylacji cynku, drugi wykonywał gliniane mufle, a ostatni, petkarz, rozbijał młotem wielkie bryły rudy na mniejsze kawałki. Codziennie rano na Śląsku wstawało do pracy tysiące petkarzy. Oni przez 200 lat tworzyli przemysłową historię naszego regionu. Powinniśmy o tym dziedzictwie pamiętać – mówi z pasją.