Książę odkrywany

Agata Combik

publikacja 10.10.2015 06:00

Mądry władca, budujący chrześcijański ład na swych ziemiach, i odważny wojownik, gotów go bronić; ojciec gromadki dzieci, kochający mąż, który z żoną żył w głębokiej przyjaźni. Czy będzie ogłoszony błogosławionym?

Legnica Jędrzej Rams /Foto Gość Legnica
Msza święta trydencka podczas obchodów 770. rocznicy bitwy pod Legnicą i śmierci Henryka II Pobożnego

Nawet jeśli nie, to i tak pytania o wyniesienie na ołtarze sprzyjają ponownemu odkryciu roli syna św. Jadwigi Trzebnickiej, który zginął w bitwie pod Legnicą 9 kwietnia 1241 roku. Zespół diecezjalny ds. przygotowania procesu beatyfikacyjnego księcia Henryka II Pobożnego, powołany przez bp. legnickiego Zbigniewa Kiernikowskiego, zakończył niedawno ważny etap pracy.

– Jego zwieńczeniem jest list intencyjny wystosowany do Episkopatu Polski. Od zgody episkopatu uzależnione jest teraz ewentualne wszczęcie procesu beatyfikacyjnego – tłumaczy dr Anna Sutowicz, wrocławska historyk, członkini zespołu pracującego pod kierownictwem bp. seniora Stefana Cichego. – Nasza komisja prowadziła wstępne prace informacyjne, dotyczące możliwości rozpoznania Henryka Pobożnego jako męczennika.

Rycerz idealny
Zespół badał również kwestię trwałości kultu księcia – jeden z wymogów w procesach beatyfikacyjnych. – Kult trwa zwłaszcza w okolicach Legnicy, gdzie zginął. Można potwierdzić jego istnienie w XIX w. – mimo że Śląsk był wówczas bardzo sprotestantyzowany. W XX w. wielkim orędownikiem H. Pobożnego był m.in. kard. Stefan Wyszyński – mówi dr A. Sutowicz.

Jeśli Henryk zostałby uznany za męczennika, w ewentualnym procesie nie obowiązywałby wymóg rozpoznania cudu dokonanego za jego wstawiennictwem. Czy jednak fakt śmierci z rąk mongolskich agresorów jest wystarczający, by uznać ją za męczeństwo?

– Wiosną 1241 r. było już wiadomo, na co się zanosi. Jasne było również, że najeźdźcy – choć nie zamierzają trwale okupować tych ziem, lecz je złupić – są bezwzględni, co potwierdzały przykłady zbrodni dokonanych w Małopolsce – tłumaczy pani Anna, podkreślając, że Henryk był świadom powagi sytuacji. Działał racjonalnie. Wycofał się do Legnicy, bo uważał, że to ostatni punkt, w którym może uzyskać pomoc, np. od króla czeskiego. Niestety, nie doczekał się jej.

– Według jednych opisów zginął na polu bitwy, według innych – w niewoli. Zgodnie z relacją franciszkanina C. de Bridia – który korzystać miał z informacji zaczerpniętych od Mongołów – Henryk w niewoli był zmuszany do oddania hołdu jednemu z poległych wodzów tatarskich. Ponieważ nie chciał tego uczynić, został ścięty. Także na tym opierają się przesłanki męczeństwa – nie chciał brać udziału w pogańskim obyczaju – wyjaśnia pani Anna.

– Osobiście uważam, że nawet jeśli poległ w walce, można go uznać za męczennika. Źródła podają, że oddał życie „za swoich”, za swój lud. Bronił tym samym określonych wartości. To była walka z najeźdźcami, którzy reprezentowali cywilizację zagrażającą chrześcijańskiemu ładowi budowanemu przez księcia. Tworzył ów wewnętrzny ład na swojej ziemi, opierając się, jakbyśmy dziś powiedzieli, na założeniach katolickiej nauki społecznej, dbając najpierw o dobro najbliższych. Gdy ten ład był zagrożony, nie wahał się go bronić. Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują, że może być patronem „na nasze czasy”.

– My też musimy sobie postawić pytanie: Czy jesteśmy wierni chrześcijańskim wartościom, tak by móc je ocalić w spotkaniu z inną kulturą? Czy potrafimy ich bronić, najpierw w swoim własnym życiu? – zastanawia się pani Anna.

Do nieba we dwoje
Doktor A. Sutowicz podkreśla, że sylwetka H. Pobożnego jest godna uwagi nie tylko ze względu na bohaterską śmierć. – Zanim został męczennikiem, był wyznawcą. Zginął jako dojrzały człowiek, władca, mąż, ojciec dziesięciorga – lub nawet dwanaściorga dzieci. Warto dodać, że był pierwszym księciem śląskim, który zaczął popierać obóz papieski. Nie bez przyczyny nazywany jest „Pobożnym” – wiadomo na przykład, że modlił się razem ze swoją żoną Anną. Tworzyli głęboką komunię życia, wspólnie planowali niektóre przedsięwzięcia. Nie wybrali drogi św. Jadwigi i Henryka Brodatego, którzy po zrodzeniu siódemki dzieci złożyli ślub czystości. Anna i Henryk do końca życia otwarci byli na przyjęcie potomstwa. Pani Anna wspomina o anegdocie na temat tajemniczych odgłosów, jakie ponoć słychać czasem w kryptach obecnej katedry greckokatolickiej we Wrocławiu.

– Wszyscy opowiadają, że to Henryk Pobożny szuka swojej żony Anny. Ja jednak myślę, że, jeśli już, to raczej Anna szuka Henryka, bo to jego ciało zaginęło. Został pochowany w krypcie ówczesnego kościoła franciszkanów (dziś greckokatolicka katedra). W czasie II wojny światowej Niemcy wywieźli jego szczątki do laboratorium medycznego w Berlinie, by udowodnić, że… należał do rasy aryjskiej. Ciało zaginęło. Niemcy mogli jednak potwierdzić, że książę miał u nogi sześć palców – to po nich św. Jadwiga miała rozpoznać ciało syna na polu bitwy. Dziś krypta stoi pusta, a nagrobna tumba Henryka znajduje się w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Czy oprócz Legnicy również Wrocław nie powinien wyraźniej docenić dzielnego księcia i jego żony Anny?